Tragiczna powódź w Teksasie. Zginęło 51 osób

bejsment.com 4 godzin temu

Co najmniej 51 osób, w tym 15 dzieci, zginęło w wyniku katastrofalnej powodzi, która nawiedziła hrabstwo Kerr w Teksasie. Wśród poszukiwanych przez cały czas jest co najmniej 27 osób – poinformowała stacja Sky News. Uczestnicy tragicznie dotkniętego żywiołem obozu Camp Mystic znajdują się wśród ofiar. Na miejscu przez cały czas trwa akcja ratunkowo-poszukiwawcza.

W chwili tragedii na terenie Camp Mystic przebywało około 750 osób. Wiele z nich trzeba było ewakuować helikopterami, ponieważ okoliczne drogi były nieprzejezdne. Rzeka Guadalupe, która przepływa w pobliżu obozu, gwałtownie wystąpiła z brzegów w piątkową noc po intensywnych opadach deszczu.

Polacy ocaleli. „To było jak zły sen”

W Camp Mystic obecni byli także uczestnicy międzynarodowego programu wymiany kulturowej Camp America – w tym 24 osoby z Polski. Wszyscy są cali i zdrowi, co potwierdziła zarówno strona amerykańska, jak i sami uczestnicy.

– My podczas tego wszystkiego spałyśmy. Wstałyśmy dopiero o godzinie szóstej, gdy było tak naprawdę po wszystkim. I nie wierzyłyśmy po prostu, co tam się wydarzyło. To było jak zły sen – relacjonowała Marcelina Pryga, jedna z Polek przebywających na obozie.

Obecnie wszyscy polscy uczestnicy zostali rozlokowani w teksańskich hotelach i czekają na dalsze instrukcje od organizatorów programu Camp America.

– Jest nam ciężko, ale na pewno dzisiaj jest lepiej niż wczoraj. Odpoczywamy, czekamy na dalsze decyzje – dodała Marcelina.

„Ogromna rzeka zamiast ścieżki”

W dramatycznych szczegółach wydarzenia nocy z czwartku na piątek opisywał Olaf Sokal, również uczestnik programu z Polski. Tego wieczoru został poproszony przez przełożonych o odebranie kolegów z Austin. W drodze powrotnej zastała go gwałtowna ulewa.

– Do Kerrville dotarliśmy około drugiej w nocy. Deszcz był tak intensywny, iż jechaliśmy znacznie dłużej niż zwykle. Gdy dotarliśmy na miejsce, wszystko wyglądało jeszcze dość normalnie – relacjonował. – Jednak po około 30–40 minutach pojawiły się pierwsze przerwy w dostawie prądu, zanikł też sygnał Wi-Fi. Około trzeciej nad ranem pojawił się zasięg i dostrzegłem na czacie grupowym wiadomości od polskiego personelu, iż poziom wody gwałtownie rośnie.

– Wyszliśmy przed dom i zobaczyliśmy rzekę, która płynęła wokół nas. Była szeroka na jakieś 15 metrów i bardzo silna – mówił Olaf.

Nocą rozpoczęto ewakuację dzieci. Helikoptery próbowały dostać się do Camp Mystic już od godziny 5:00, ale warunki pogodowe na długo to uniemożliwiały. Pierwszy śmigłowiec dotarł dopiero tuż przed 9:00 rano.

Ofiary i bohaterowie

Według relacji Olafa, wiele domków – zarówno drewnianych, jak i murowanych – zostało całkowicie zalanych, niektóre aż po dachy. – Duża część ośrodka jest zniszczona – podkreślił. On sam był na Camp Mystic już po raz trzeci.

Wśród ofiar znalazł się również dyrektor obozu, Dick Eastland – ojciec właścicieli ośrodka. Zginął, próbując ratować dzieci.

– Zeszłą noc spędziliśmy jeszcze na campie, w jadalni na wzniesieniu. Tam wszyscy razem, jako polski personel, przenocowaliśmy. Dzisiaj rano powiedziano nam, iż ktoś z biura Camp America przyjedzie nas odebrać – poinformowała Marcelina Pryga.

Szeryf: „Nie spoczniemy, dopóki nie znajdziemy ostatniego ciała”

Szeryf hrabstwa Kerr, Larry Leitha, zapowiedział kontynuację poszukiwań:
– Zapewniam państwa, iż razem z partnerami zrobimy wszystko, nie spoczniemy, dopóki nie znajdziemy ostatniego ciała.

Tymczasem władze lokalne podkreślają, iż do powodzi doszło nocą, kiedy ludzie spali i nie byli w stanie zareagować. Burmistrz Kerrville, Joe Herring, opisał sytuację jako „nagłą i katastrofalną”.

Na podst. Polsat News

Idź do oryginalnego materiału