Minęło już 25 od jednej z najbardziej bestialskich zbrodni w naszym kraju. 19-letni Tomek Jaworski został skatowany przez grupę młodych ludzi, której miała przewodzić odsiadująca dziś wyrok dożywotniego więzienia Monika Szymańska. Niewinna ofiara tego makabrycznego morderstwa leży na warszawskim Cmentarzu Południowym, tuż obok ukochanego ojca. Na grobie wyryto wyjątkowe epitafium.
Sprawa Tomka Jaworskiego szokuje
13 czerwca 1997 roku grupa znajomych świętowała zakończenie egzaminów marturalnych. Rozpalili ognisko w parku Młocińskim w Warszawie.
W międzyczasie napastnicy trafili na pobliski parking. Zaatakowali tam forda, w którym siedzieli młody chłopak wraz ze swoją dziewczyną.
Uprowadzenie Tomka Jaworskiego
Pojmany uczeń został doprowadzony do mieszkania jedynej kobiety w bandyckiej grupie.
Katorga Tomka Jaworskiego trwała aż 20 godzin.
Morderstwo Tomka Jaworskiego
Wyrok śmierci na Tomku Jaworskim miała wydać właśnie Monika Szymańsk
- On opowiadał mi o swoich studiach jeszcze, gdy się rozstawaliśmy. [...] Mówił, iż za tydzień ma jeszcze jeden egzamin. Ja się go zapytałam, jak on będzie wyglądał na tym egzaminie. On odpowiedział: "Muszę iść".
Zdaniem prokuratora, pozorna dobroć miała jedynie uśpić czujność ofiary.
Śledztwo w sprawie zaginięcia Tomka Jaworskiego
Kiedy chłopak był katowany, policjanci prowadzili już śledztwo. Około drugiej w nocy 14 czerwca kierowca forda, ten sam, którego dresiarze starali się odnaleźć, torturując Tomka, zgłosił napad.
– Postanowiłam dokładnie ich przesłuchać Weszłam w tym celu do dyżurnego i usłyszałam, jak jakaś zapłakana kobieta opowiada, iż jej syn Tomek nie wrócił na noc do domu, iż sprawdzili już szpitale i teraz przyszli z mężem zgłosić zaginięcie.
Rodzice chłopca zostali zaproszeni na rozmowę. Mama Tomka Jaworskiego, Jadwiga, zeznała, iż
Wtedy też komisarz Biskupia przystąpiła do przesłuchania zatrzymanych dresiarzy pod tym kątem.
Był to Robert W., jeden z katów Tomka Jaworskiego.
Zatrzymanie Moniki Szymańskiej
"Biały" doprowadził policjantów do miejsca, w którym katowany był chłopak.
Technik kryminalistyki nic nie znalazł.
Podczas długich przesłuchań zatrzymani cały czas kłamali i zmieniali zeznania. Początkowo zapierali się, iż nigdy nie widzieli zmarłego chłopaka. Kiedy Monika Szymańska została przyparta do muru informacją, iż policja ma dowody na to, iż Tomasz przebywa w jej mieszkaniu, ta
Policjanci nieprzerwanie prowadzili działania operacyjne. Kiedy mordercy chłopca odmawiali współpracy, śledczy mieli już odpowiedzi na wszystkie pytania oprócz jednego —
Odnalezienie ciała Tomka Jaworskiego
Jak opisuje to komisarz Biskupska, mając wszystkie informacje w ręku, przesłuchujący zastosowali tzw. zagrywkę operacyjną.
– Miejsce rozpoznaliśmy łatwo po świeżo ruszanej ziemi. Kryminalni kopali przez pół godziny. Im głębiej, tym silniejsza była woń benzyny. W pewnej chwili zobaczyliśmy kawałek dżinsów.
To, co zostało z ciała Tomka, było przerażającym widokiem. Maturzysta miał całkowicie zniekształconą twarz i ogoloną głowę.
– Musiałam to zrobić szybko, bo kiedy odkopywaliśmy zwłoki, nie wiadomo skąd w pobliżu znalazła się ekipa telewizyjna. Byłoby straszne, gdyby rodzice chłopca dowiedzieli się o wszystkim z telewizji. Pojechaliśmy do nich z Jarkiem [jednym z policjantów biorących udział w śledztwie]. Całą drogę zastanawiałam się, jak im o tym powiedzieć. O reakcji rodziców choćby nie chcę mówić.
Proces Moniki Szymańskiej
Po długim śledztwie rozpoczął się proces zabójców 19-letniego Tomka.
To właśnie Monika Szymańska stała się główną, niechlubną bohaterką postępowania.
Tłumaczenia nie zdały się na nic.
– Nie wiem dlaczego, ale próbowałam dorównać opinii, jaką o mnie wytworzono. Skoro chcecie mnie złej, to macie. Ani nie było mi z tym dobrze, ani nic dobrego z tego nie wynikło, tylko więcej problemów — opowiada w wywiadzie z "Polityką".
Proces się dłużył. Po wstępnym wyroku, rodzice zmarłego Tomka Jaworskiego, Jadwiga i Walenty, pojawiali się na apelacjach dotyczących poszczególnych skazanych.
Pozostali członkowie "Bandy z Łomianek" otrzymali różne wymiary kary pozbawienia wolności. Robert "Biały" W. spędził w więzieniu 10 lat przez współpracę z policją —
Lata po morderstwie
Tomek był jedynym synem swoich rodziców.
Tomasz Kobus i Monika Szymańska przez cały czas odbywają karę dożywotniego pozbawienia wolności. Mężczyzna zniknął z mediów, nic o nim nie wiadomo, odkąd trafił do zakładu karnego.
Monika Szymańska przyznaje, iż czuje się winna uprowadzenia, przetrzymywania i znęcania się.
Robert "Biały" W. wyszedł z więzienia po 10 latach. Niedługo potem ponownie zadarł z prawem.
Grób Tomka Jaworskiego przez cały czas znajduje się na cmentarzu północnym w Warszawie.
źródła: Program TVN Cela Nr [Odc 1. "Monika Szymańska" rok emisji 1999], gazeta.policja.pl, rmf24.pl, money.pl, gazeta.pl, polityka.pl, exspressbydgoski.pl