
- Odwiedziliśmy bazę Jednostki Specjalnej Polskiej Policji w Kosowie. Służy tam w tej chwili ponad 100 naszych funkcjonariuszy
- — Ktoś podłożył ładunek wybuchowy pod budynek poczty. Doszło do eksplozji. W takich sytuacjach reagujemy od razu — opowiada w rozmowie z Onetem asp. Vanessa Nogaj, mistrzyni świata w kickboxingu i policjantka, która służy w tej chwili w Kosowie
- — Jedną z najtrudniejszych sytuacji podczas mego pobytu były zamieszki na moście. Może i dziś jest bezpieczniej niż kiedyś, ale to jest taki rejon, gdzie nie można niczego przewidzieć — mówi z kolei podinsp. Jarosław Bzura, zastępca dowódcy tej jednostki
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na głównej stronie Onetu
Na lotnisku w Prisztinie lądujemy dość wcześnie rano. To stolica i największe, prawie 150-tysięczne miasto Kosowa. Leży w Górach Dynarskich, w kotlinie Kosowe Pole i otoczone jest zalesionymi wzniesieniami. Jedziemy jedną z głównych dróg. W pewnym momencie rozpościera się przed nami panorama miasta. Widać, iż stolica rozwija się, o czym świadczą szkielety powstających bloków mieszkalnych czy skupiska nowych wieżowców.
Polscy policjanci ranni podczas zamieszek
W innych miejscach Kosowa nie jest już tak kolorowo. Gdy mijamy kolejne mniejsze miejscowości, można odnieść wrażenie, iż w nich czas się zatrzymał. Zaniedbane domy i podwórka, zrujnowane fabryki ze śladami po wojnie sprzed prawie 30 lat. Uwagę zwracają niewielkie meczety ze strzelistymi wieżami. Gdzieniegdzie powiewają albańskie flagi.
Po około godzinie docieramy do Mitrowicy. To tu mieści się w tej chwili baza Jednostki Specjalnej Polskiej Policji. Nieprzypadkowo. Miasto podzielone jest między Albańczyków i Serbów. Co pewien czas dochodzi tu do eskalacji niepokojów. W 2004 r. po śmierci dwóch albańskich chłopców, w efekcie plotki, iż utopili ich Serbowie, w mieście wybuchły zamieszki na tle etnicznym. Potem, w wyniku eskalacji konfliktu, w Kosowie zginęło co najmniej 28 Serbów, a ponad dwa tys. zostało wyrzuconych z domów. Spalono lub zdewastowano kilkadziesiąt cerkwi.
Z kolei w 2008 r., po ogłoszeniu przez Kosowo niepodległości, w Mitrowicy doszło do kolejnych zamieszek. 14 marca grupa ok. 300 Serbów zajęła budynek sądu ONZ, wywieszając na nim sztandar Serbii, zamiast flagi Narodów Zjednoczonych. Trzy dni później siły ONZ odbiły sąd, zatrzymując 53 Serbów. Gdy wyprowadzano ich z budynku, ochraniający go polscy policjanci zostali obrzuceni kamieniami, granatami i ładunkami wybuchowymi domowej roboty. Część Serbów została uwolniona. Ostrzelano także milicjantów ukraińskich i francuskich żołnierzy KFOR. W wyniku zamieszek zginął ukraiński milicjant, a rannych zostało 63 żołnierzy sił pokojowych i policjantów, w tym 28 Polaków.
Po tych wydarzeniach polscy policjanci zostali przeniesieni do Prisztiny. Ale cztery lata później wrócili do Mitrowicy, gdzie stacjonują do dziś. Docieramy na miejsce. Od razu rozpoznajemy polskie mundury, a po wejściu na ogrodzony teren bazy uwagę zwraca od razu pokaźny mur pomalowany w nasze barwy narodowe. w tej chwili służbę pełni tu XXXVII rotacja Jednostki Specjalnej Polskiej Policji (JSPP). Tworzy ją 105 funkcjonariuszy, w tym cztery kobiety. W ramach misji EULEX w Kosowie służy również trzech funkcjonariuszy w charakterze ekspertów.
— Naszymi zadaniami teraz jest monitorowanie sytuacji na terenie Kosowa i zapewnianie bezpieczeństwa mieszkańcom. Jesteśmy tu po to, żeby nikomu nie stała się krzywda. Zgodnie z zasadami, jesteśmy tzw. drugim responderem, czyli reagujemy na zamieszki i inne zagrożenia, przy czym na początku wchodzi policja kosowska, a o ile sobie nie daje rady, wtedy prosi nas o wsparcie. o ile już robi się naprawdę poważnie, zawiadamiamy KFOR, czyli wojska NATO — wyjaśnia w rozmowie z Onetem podinsp. Jarosław Bzura z KWP w Białymstoku, zastępca dowódcy Jednostki Specjalnej Polskiej Policji w Kosowie.

Polscy policjanci na misji w Kosowie podczas ćwiczeń
„Syndrom misjonarza”
Jest w tym kraju służbowo po raz trzeci. W 2014 służył tu jako „zwykły” policjant, potem pracował jako ekspert w Prisztinie. Teraz, wraz z głównym dowódcą kontyngentu kom. Wojciechem Wójcikiem z Centralnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji „BOA”, zarządza jednostką. Pytamy, dlaczego wciąż tu przyjeżdża.
— Mam już chyba taki „syndrom misjonarza” — uśmiecha się. — Od dawna chciałem wyjeżdżać na misje. To zupełnie inny rodzaj służby. Wcześniej byłem zresztą na misji w Grecji. To jest rodzaj powołania. Poza tym mam takie poczucie, iż chciałbym wykorzystywać swoje umiejętności na wielu polach. Bo generalnie nie ma żadnego przymusu, nikt nikomu nie narzuca przydziału na misję, trzeba po prostu chcieć. Ale to też nie jest tak, iż łatwo jest się dostać. Trzeba przejść cały proces. Policjant musi najpierw sam się zgłosić. Potem jest weryfikacja, kolejne etapy, testy wiedzy, sprawnościowe itd. Jest ostra selekcja. Ostatecznie trafiają tu po prostu najlepsi z najlepszych — podkreśla nasz rozmówca.

Podinsp Jarosław Bzura zastępca dowódcy Jednostki Specjalnej Polskiej Policji w Kosowie
Pytamy, czy jest duża różnica między jego pierwszą misją a obecną. — Teraz jest zupełnie inaczej. Kosowo się zmienia. Zmienia się społeczeństwo i ich podejście do aktualnej sytuacji, jak również do nas, polskich policjantów. Myślę, iż lokalni mieszkańcy podchodzą do nas teraz z szacunkiem i pozytywnie odbierają naszą rolę i zadania tutaj. Zdają sobie sprawę, iż jesteśmy tu dla nich, dla ich bezpieczeństwa, a nie po to, by ingerować w ich struktury społeczne — zaznacza Jarosław Bzura.
— Pamiętam, iż jedną z najtrudniejszych sytuacji podczas moich pobytów w Kosowie, były zamieszki na moście. Ale sobie poradziliśmy. Udało nam się nie dopuścić do eskalacji. Może i jest bezpieczniej niż kiedyś, ale to jest taki rejon, gdzie nie można niczego przewidzieć. Wszystko się może zdarzyć. Dlatego jesteśmy tu także po to, by szkolić miejscowych policjantów. Mamy wspólne ćwiczenia z nimi i różnymi instytucjami — mówi zastępca dowódcy JSPP w Mitrowicy.

Polscy policjanci w bazie w Kosowie
Jak wygląda codzienna służba? — Trzeba zaznaczyć, iż pełnimy służbę 24 godziny na dobę. Jesteśmy odpowiednio podzieleni i mamy system zmianowy. Codziennie wyjeżdżamy na patrole po mieście i okolicy. o ile mamy wcześniej informację, iż gdzieś może dojść do jakichś protestów, zgromadzeń czy jakichś sytuacji zagrożenia, to kierujemy patrole właśnie tam. Ale też cały czas mamy funkcjonariuszy w gotowości, na wypadek, gdyby coś się działo. Zawsze jesteśmy przygotowani na wszystko — zapewnia podinsp. Jarosław Bzura.
Mistrzyni kickboxingu na misji w Kosowie
Aspirant Vanessa Nogaj jest jedną z czterech kobiet, które są w tej chwili na misji w Mitrowicy. W policji służy od 14 lat. — Misja była moim marzeniem. Chodzi o podnoszenie umiejętności i sprawdzenie siebie, ale też wykorzystanie swojej wiedzy teoretycznej w praktyce, jako ratownika pola walki — mówi nam.
— Ja jestem tutaj na stanowisku pielęgniarki-medyka, ale też biorę udział w różnych naszych akcjach. Proszę mi wierzyć — kobiety także się tu odnajdują. Niedawno zresztą obchodziliśmy 100-lecie służby kobiet w policji. Owszem, jest czasem niebezpiecznie, ale przecież w Polsce na co dzień kobiety pełnią służbę w prewencji czy w wydziale ruchu drogowego i też są narażone na różne zagrożenia. Jedna z moich pozostałych koleżanek w Mitrowicy pełni funkcję oficera szkoleniowego, druga jeździ z tarczą ramię w ramię z kolegami w patrolu, a trzecia jest szefem logistyki i ogarnia wszystko kobiecą ręką. Dajemy radę — zapewnia nasza rozmówczyni.

Asp Vanessa Nogaj, mistrzyni świata w kickboxingu i policjantka, która służy w tej chwili w Kosowie
Pytamy o najtrudniejszą sytuację. — Ktoś podłożył ładunek wybuchowy pod budynek poczty. Doszło do eksplozji. W takich sytuacjach reagujemy od razu. Byliśmy tam, zabezpieczaliśmy teren. Oczywiście jadąc na miejsce, nigdy nie wiesz, co cię może spotkać. A może sprawcy dalej tam są? Dlatego jako swój mały duży sukces odbieram to, iż do tej pory nikomu z naszych nic się nie stało. Oczywiście, o ile są jakieś urazy, kontuzje, to działam. Ale nie ma nic poważniejszego. Z racji tego, iż odpowiadam za zabezpieczenie medyczne, także jeżdżę na takie zabezpieczenia. Parę razy były groźne sytuacje, ale na szczęście wszystko dobrze się kończyło. To najważniejsze — podkreśla policjantka.
Warto dodać, iż asp. Vanessa Nogaj jest mistrzynią świata i wielokrotną mistrzynią Polski w kickboxingu. Ma również duże sukcesy w boksie, w tym także międzynarodowe.
— Nie ukrywam, iż te umiejętności przydają się i dzięki nim czuję się bezpieczniej. Wcześniej służyłam w prewencji, gdzie również przyczyniały się do szybszego pacyfikowania niewłaściwie zachowujących się osób np. na demonstracjach. Tutaj jeszcze nie miałam okazji w praktyce wykorzystać swoich umiejętności sztuk walki. I najlepiej, żeby tak zostało. Tak jest bezpieczniej dla wszystkich — zaznacza funkcjonariuszka.
„To służba w pełnym napięciu”
Po powrocie z misji planuje dalej działać w swojej pracy zawodowej, m.in. jako wykładowczyni i instruktor pierwszej pomocy w Szkole Policji w Katowicach. Niewykluczone, iż wejdzie w kolejny etap kariery w swej formacji. Tak było z insp. Jerzym Czebreszukiem, który był na pierwszej misji polskiej policji w Kosowie w 2000 r., a w tej chwili jest lubuskim komendantem wojewódzkim policji w Gorzowie Wielkopolskim.
— Zawsze powtarzam, iż bycie policjantem to nie jest praca, tylko służba. Natomiast misja w Kosowie to dodatkowe wyzwanie. I na pewno tych wyzwań nie boją się ludzie, którzy tu przyjeżdżają. Warto podkreślić, iż to, iż akurat dziś jest tutaj spokojnie, to wcale nie znaczy, iż tak samo będzie jutro. Dojdzie do jakiejś jednej konfliktowej sytuacji i możliwe, iż trzeba będzie brać udział w rozpraszaniu tłumu, zabezpieczeniu czegoś, a może i w czymś poważniejszym. Misja w Kosowie, które wciąż jest punktem zapalnym, to służba w pełnym napięciu. Policjanci są tu na ciągłym standby — mówi nam Jerzy Czebreszuk.

Insp Jerzy Czebreszuk, uczestnik pierwszej misji polskiej policji w Kosowie w 2000 roku, w tej chwili komendant wojewódzkim policji w Gorzowie Wielkopolskim
— Ale to też pewne wyrzeczenia. Bo choćby o ile dziś jest tu wszystko dobrze zorganizowane, czego na tych pierwszych misjach może brakowało, to służba tutaj na miejscu wiąże się z rozstaniem z rodziną, z najbliższymi osobami — zaznacza nasz rozmówca.
Oprócz pierwszej zmiany w Kosowie, insp. Czebreszuk był także na trzeciej. — Teraz można pozazdrościć warunków na miejscu. Pierwsza zmiana to było budowanie wszystkiego od zera, układanie sobie relacji z miejscowymi. Zwłaszcza, iż praktycznie przez pierwsze pół roku stacjonowaliśmy w Prizren. A wtedy w oddalonym o zaledwie 15 km Tetowie na granicy z Macedonią trwały walki. Całkiem inaczej to więc wyglądało. Dopiero później zostaliśmy przeniesieni do Mitrowicy — wspomina.
— Druga zmiana, kiedy koledzy nas zmienili, była w ogóle tragiczna, bo policjanci brali udział m.in. w oddzieleniu Albańczyków od Serbów i doszło do ostrzelania naszych, obrzucania granatami. Kilkunastu polskich funkcjonariuszy zostało poważnie rannych. Natomiast podczas trzeciej zmiany, w której już znowu brałem udział, zginął nasz kolega. Trzeba to jasno powiedzieć — przyjeżdżając tu, ryzykujesz. Ale to też kwestia sprawdzenia się w innej sytuacji, niż w Polsce — podsumowuje Jerzy Czebreszuk.

Wyposażenie policjantów w Kosowie
„Taki staż to powód do dumy”
W tym roku przypada 25-lecie policyjnej misji w Kosowie. M.in. z tej okazji funkcjonariuszy w bazie w Mitrowicy odwiedził w tym tygodniu minister spraw wewnętrznych i administracji Tomasz Siemoniak.
— Chciałbym podkreślić wagę tej misji, zwłaszcza w świetle ostatnich lat, które pokazały, jak łatwo może dojść do destabilizacji, konfliktu czy wojny. To już 25 lat obecności polskiej misji w Kosowie. Taki staż to powód do dumy. Przyjechaliśmy do Kosowa, aby wyrazić szacunek i podziw dla policjantów i żołnierzy, którzy od wielu lat pełnią tu swoją misję. Misję niezwykle istotną, ponieważ problemy tej części Europy wciąż nie zostały rozwiązane — mówił Tomasz Siemoniak do policjantów.
— Misja w Kosowie ma szczególne znaczenie z perspektywy funkcjonariuszy polskiej policji. Zdobyte doświadczenie będzie niezwykle cenne i przydatne w dalszej służbie. Przestępczość nie ma granic, jeżeli chodzi o handel narkotykami, ludźmi, bronią. Potrzebujemy bardzo dobrze przygotowanych policjantów do walki z tymi zagrożeniami — dodawał.

Szef MSWiA Tomasz Siemoniak odwiedził policjantów w Kosowie
Szefowi MSWiA towarzyszył także m.in. Komendant Główny Policji nadinsp. Marek Boroń. — Mottem polskiej policji jest hasło „Pomagamy i Chronimy”. Nie tylko w Polsce, ale również tutaj, na tej ziemi. Bardzo wam serdecznie za to dziękuję. Za to, iż jesteście profesjonalistami. Za to, iż uczestniczycie w tych działaniach poza granicami kraju, mając świadomość, iż wasze rodziny są daleko od was — mówił.
Mogą przebywać w Kosowie maksymalnie rok
Polski Kontyngent Policyjny w Kosowie jest obecny od 2000 r. na podstawie decyzji Rady Ministrów. Podczas pierwszych 14 zmian jednostka działała w ramach ONZ. Od 2008 r. zarządzana jest przez Unię Europejską. W 2014 r. ustalony został limit funkcjonariuszy JSPP na 90-115 osób. Pięć lat później zapadła decyzja o możliwości delegowania funkcjonariuszy JSPP na okres do 12 miesięcy.

Polscy policjanci podczas ćwiczeń w bazie w Kosowie
Kontrolę nad kontyngentem sprawuje szef Misji EULEX Kosowo, która wspiera kosowskie organy ściągania w rozwijaniu ich umiejętności wymiany informacji z partnerami regionalnymi i międzynarodowymi w dziedzinie pomocy prawnej i współpracy w sprawach karnych.
Polska Policja deleguje największą liczbę funkcjonariuszy spośród państw UE w misjach cywilnych Wspólnej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony UE. w tej chwili łącznie 117 naszych funkcjonariuszy pełni służbę w misjach zagranicznych w Kosowie, Gruzji i Armenii.