Tego brakowało. Indie i Pakistan wymieniają strzały i ciosy na najwyższym poziomie

4 dni temu
W ciągu kilku dni relacje dysponujących bronią jądrową Indii i Pakistanu tąpnęły do poziomu niewidzianego od dekad. Po krwawym zamachu w Kaszmirze New Delhi obwinia Islamabad i poprzysięga zemstę. Pakistan nie pozostaje dłużny i grozi wojną.
Do zamachu doszło we wtorek w rejonie miasta Pahalgam w kontrolowanej przez Indie części Kaszmiru. Grupa terrorystów napadła na kilkudziesięcioosobową wycieczkę turystów z całych Indii, która była w malowniczej górskiej dolinie odciętej od świata. Mężczyzn oddzielono od kobiet i dzieci, po czym z zimną krwią zamordowano. Niektórzy próbowali uciekać, ale zostali zastrzeleni. Zginęło 26 osób. Był to najkrwawszy atak na turystów w Kaszmirze od dekad.


REKLAMA


Cios za cios
Skala i brutalność zamachu wywołała szok w Indiach. Do tego stopnia, iż w ciągu dwóch dób państwo to wymieniło z Pakistanem wyjątkową serię ciosów dyplomatycznych i gospodarczych. Ze swojej strony Indie:


Zawiesiły ważne porozumienie o wodach Indusu, które zawarto w 1960 roku i przetrwało wszystkie późniejsze wojny oraz kryzysy pomiędzy oboma państwami. Reguluje ono zarządzanie wodami całej zlewni Indusu, która jest absolutnie kluczowym fundamentem pakistańskiego rolnictwa i gospodarki.
Zamknęły główne lądowe przejście graniczne w Attari. Czyli miejsce największego przepływu ludzi i dóbr między oboma państwami. Także miejsce bardzo specyficznych ceremonii.
Zawiesiły wydawanie wiz wszystkim obywatelom Pakistanu, a te już obowiązujące stracą swoją ważność 27 kwietnia.
Wydaliły wszystkich pakistańskich doradców wojskowych służących przy głównej misji dyplomatycznej Pakistanu w New Dehli.
Obniżyły rangę pakistańskiej ambasady i nakazały wyjazd 25 z 55 dyplomatów do końca miesiąca.


Ze swojej strony Pakistan odpowiadał kolejno analogicznymi krokami.


Zawieszono ważność wszystkich wiz wydanych obywatelom Indii.
Zawieszono obowiązywanie wszystkich porozumień dwustronnych.
Ograniczono liczbę indyjskich dyplomatów w Islamabadzie też do 30.
Zamknięcie przejścia granicznego Wahag, co oznacza to samo miejsce co indyjskie Attari.
Zamknięcie pakistańskiej przestrzeni powietrznej dla wszystkich indyjskich samolotów.
Zawieszenie wszelkiej wymiany handlowej pomiędzy oboma państwami.


Wszystko to nie oznacza jakichś poważnych ciosów ekonomicznych, które miałyby natychmiastowe skutki. Ze względu na mało przyjazne relacje obu państw ich wzajemny handel i ruch ludzi nie są duże. Dla Pakistanu Indie odpowiadają za około 3 procent handlu zagranicznego, co oznacza około 10 pozycji na liście partnerów handlowych. Dla Indii Pakistan pozostało mniej istotny i nie mieści się choćby w pierwszej 20.
Natychmiastowych skutków nie będzie miało też zawieszenie wspomnianego traktatu o wodach Indusu. Określa on, które państwo ma kontrolę nad którymi rzekami całego rozległego dorzecza Indusu, przeciętego częściowo granicą. Większość z nich zaczyna się na terytorium kontrolowanym przez Indie. Te nie mają jednak technicznej możliwości ograniczenia czy zatrzymania ich biegu. Tylko na niektórych są już duże elektrownie wodne, ale zgodnie z traktatem zbudowano je tak, aby nie ograniczały przepływu wody. Postawienie nowych to dekady prac. To, co Indie mogą teraz zrobić, to po prostu przestać się przejmować Pakistanem i stawiać nowe zapory bez poszanowania jego interesu. Coś potencjalnie bardzo dotkliwego, ale w perspektywie dekad, a nie dni czy tygodni.


Polityczne wzajemne wygrażanie
Wszystkie powyższe decyzje nie są więc jakimiś natychmiastowymi dotkliwymi ciosami. To raczej działania obliczone na pokaz, mające wywołać jak największe emocje. Adekwatna jest retoryka na najwyższych szczeblach. Premier Indii Narendra Modi oznajmił, iż sprawcy zamachu i ich mocodawcy będą "ścigani po kres świata". Minister obrony Indii Rajnath Singh poprzysiągł "znaczącą i zdecydowaną odpowiedź". Jednocześnie indyjscy politycy twierdzą, iż zamach był na pewno "działaniem transgranicznym", czyli w jakiś sposób wspartym przez Pakistańczyków. Do ataku przyznała się słabo znana organizacja "Front Oporu", która według Indii jest przykrywką dla działającej z pakistańskiej części Kaszmiru Laszkar-i-Toiba. To organizacja terrorystyczna, która powstała celem walki z radziecką okupacją Afganistanu, ale potem skupiła się na walce z Indiami w Kaszmirze. Według służb Indii, poszukiwanych jest trzech sprawców, z czego jeden ma być obywatelem indyjskim, dwaj pozostali pakistańskimi.
Pakistan twierdzi, iż to wszystko kłamstwo, a cała operacja jest indyjską prowokacją. Według pakistańskiego ministra obrony Khawaja Asifa sporna granica w Kaszmirze ma być zbyt szczelnie obsadzona, aby mogli przez nią przenikać terroryści. - Każde zagrożenie dla pakistańskiej niezależności i bezpieczeństwa jego obywateli spotka się ze zdecydowanymi działaniami odwetowymi - napisano w oświadczeniu rządu Pakistanu po nadzwyczajnym spotkaniu gabinetu. Jakiekolwiek próby ograniczania przepływu wody w dorzeczu Indusu nazwano natomiast potencjalnym "aktem wojny".
Emocje zostały podniesione do tego stopnia, iż w nocy z czwartku na piątek na spornym odcinku granicy w Kaszmirze doszło do strzelaniny. Obie strony potwierdziły, iż ostrzelały się z broni manualnej dwa umocnione posterunki wojskowe. Nikomu nic się nie stało. Obie strony oskarżają się o wszczęcie strzelaniny.


Nuklearne karty na stole
Sytuacja jest o tyle ryzykowna, iż oba państwa od początku swojego istnienia w 1947 roku są sobie albo wrogie, albo co najwyżej niechętne. Toczyły już 4 otwarte wojny i wiele drobniejszych potyczek czy konfliktów niskiej intensywności. Głównym obszarem zapalnym jest właśnie Kaszmir. W trakcie podziału brytyjskich kolonialnych Indii lokalny władca Kaszmiru i Jammu miał prawo wyboru, do którego państwa dołączy, albo czy zostanie niepodległy. Stanowiący większość populacji jego księstwa muzułmanie obawiali się, iż hinduistyczny władca przystąpi do Indii, wzniecili więc rebelię, która przekształciła się w wojnę trwającą ponad rok. Wynegocjowane przy pomocy ONZ zawieszenie broni ustaliło przebieg "linii kontroli", który w większości obowiązuje do dzisiaj. W 1965 roku Pakistan próbował to zmienić zbrojnie i wybuchła kolejna wojna, która nie zmieniła jednak istotnie sytuacji. W 1971 roku oba państwa stoczyły kolejną wojnę, tym razem nie o Kaszmir, ale tak zwany Wschodni Pakistan, który po sukcesie Indii został niepodległym Bangladeszem. Ostatni poważniejszy konflikt miał miejsce w 1999 roku, również w Kaszmirze, choć walki były o mniejszej intensywności niż w poprzednich wojnach.


Intensywność tej ostatniej wojny, nazywanej wojną o Kargil (jeden ze spornych obszarów Kaszmiru) była ograniczona z jednego podstawowego powodu. Zaledwie rok wcześniej oba państwa zorganizowały serie próbnych eksplozji jądrowych. Indie przeprowadziły swój pierwszy test jeszcze w 1974 roku, a Pakistan serię potajemnych w latach 80. Kiedy na stole pojawiła się broń jądrowa, skala i częstotliwość wojen obu państw wyraźnie spadła. Od 1999 roku do dzisiaj nie doszło do żadnych poważniejszych starć na granicy, choć pomniejsze potyczki regularnie mają miejsce. Doszło też kilka razy do podobnych napięć jak te dzisiejsze, też po zamachach terrorystycznych w Indiach (2001 i 2008 rok). Za każdym razem udawało się uniknąć poważniejszych starć.
Pomimo ostrej retoryki i pokazowych posunięć perspektywa wojny wydaje się być więc raczej odległa. Napięcia mogą jednak rosnąć, jeżeli Indie faktycznie będą ograniczać przepływ wody do Pakistanu. Byłoby to działanie wymierzone w jeden z filarów pakistańskiego państwa, więc na pewno doprowadziłoby do reakcji. Ze względu na posiadanie przez Indie i Pakistan broni jądrowej, oraz panowanie nacjonalistycznych nastrojów i wzajemnej wrogości, każde zaostrzenie sytuacji jest istotnym ryzykiem. Na dodatek w sprawę pośrednio zaangażowane są Chiny, które blisko współpracują z Pakistanem, jak i same okupują część Kaszmiru, pozostając w sporze z Indiami. Każde zaognienie sytuacji w tej części globu jest więc powodem do niepokoju.


Zobacz wideo
Idź do oryginalnego materiału