18-letnia Janina, 23-letnia Bożena, 25-letnia Krystyna i 28-letnia Elżbieta – to ofiary Henryka Czyżewskiego, mieszkańca podlegnickich Rokitek, który dokonał makabrycznych zbrodni gwałcąc i dusząc cztery młody kobiety. Do pozbawienia ich życia używał części ich własnej garderoby: rajstop, paska od sukienki i płaszcza oraz sznurka od kurtki. Mija właśnie 40 lat od skazania na karę śmierci wampira z Rokitek
33-letni wówczas Henryk Czyżewski usłyszał wyrok 14 maja 1985 roku. Miał żonę i troje małych dzieci w wieku 3, 4 i 6 lat.
Proszę wstać, śmierć idzie
– W imieniu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej… sąd uznaje Henryka Czyżewskiego winnym popełnienia zbrodni wymienionych w punktach 1, 2, 3 i 4 aktu oskarżenia i za każdy z tych czynów skazuje go na kary śmierci (…) Na podstawie artykułów 66 i 68 Kodeksu Karnego łączy się orzeczone wyżej kary i – jako łączną – wymierza karę śmierci i pozbawienia praw publicznych na zawsze… – tak brzmiał wyrok Sądu Wojewódzkiego w Legnicy.
Te słowa przyszło wygłosić człowiekowi, który był osobiście przeciwny stosowaniu kary śmierci.
– W tej sprawie nie miał jednak wątpliwości, podobnie jak cały zespół orzekający – czytamy w artykule „Proszę wstać, śmierć idzie” w legnickim tygodniku „Konkrety” z 5 lipca 1985 roku autorstwa Andrzeja Pawelczyka (śp.) i Arkadiusza Rodaka, w którym opisana jest ostatnia rozprawa Henryka Czyżewskiego.
Nie od razu jednak te cztery zbrodnie były ze sobą powiązane. Początkowo prowadzono odrębne śledztwa. Kobiety były poszukiwane. Ich związek ostatecznie potwierdził morderca podczas wizji lokalnej 25 października 1983 roku, także obszernie opisanej w „Konkretach”.
Bestialskie gwałty i mordy
Pierwszą ofiarą wampira z Rokitek była 25-letnia Krystyna R. W tym przypadku do morderstwa doszło w okolicach podlegnickiego odcinka autostrady, przy której morderca zaparkował swojego trabanta, wcześniej zawabiając do niego swoją ofiarę. W samochodzie sprawca zgwałcił i udusił kobietę jej paskiem od płaszcza, a następnie przeniósł ciało i wrzucił do studzienki kolektora ściekowego. W tym przypadku Czyżewski twierdził, iż nie był to gwałt, ale udusił kobietę bo dostała ataku epilepsji i nie wiedział jak zareagować.
Drugą zbrodnię wampir z Rokitek popełnił 12 maja 1981 roku, także wykorzystując do tego swojego białego trabanta. Proponując podwiezienie Czyżewski wywiózł 28-letnią Elżbietę L. do lasu w okolicach Tomaszowa Bolesławickiego, gdzie gwałcił i udusił swoją ofiarę, tym razem jej rajstopami.
– Jego wskazania były zgodne z miejscem makabrycznego znaleziska dokonanego latem 1981 roku – napisano w protokole z wizji lokalnej.
Zaledwie 18-letnia Janina Cz. – to kolejna ofiara bestialskiego mordercy. Do zbrodni dochodzi w lipcu 1981 roku na polu w okolicach Rokitek. Z akt sprawy, do których dotarł i które opisał w 2021 roku „Fakt24” wynika, iż Czyżewski przyjechał tam swoim trabantem razem z Janiną Cz., po czym zgwałcił i zamordował młodą kobietę kawałek dalej, na pobliskim polu żyta. „Po odbyciu stosunku z paska od jej sukienki zrobiłem pętlę i ją udusiłem” – opowiadał. Potem jakby nigdy nic wrócił do domu, do niczego nie podejrzewającej żony.
Ostatnia zbrodnia to morderstwo 23-letniej Bożeny Ch. Młoda kobieta 3 września 1983 roku wracała od mieszkającej w Rokitkach koleżanki idąc późnym wieczorem na pociąg. Również sprawca tym razem poruszał się pieszo. Wciągnął swoją ofiarę na pole, zgwałcił, a potem udusił sznurkiem od jej kurtki. W tym przypadku morderca wrócił za miejsce zbrodni, by następnego dnia zakopać ją w płytkim grobie.
– Trzeciego września to była sobota. Mąż wrócił do domu późno, dopiero po północy. Położył się od razu spać, nie jadł choćby kolacji. Nazajutrz chciałam, aby poszedł ze mną i z dziećmi do kościoła. Powiedział, iż nie pójdzie. Później zszedł do piwnicy. Po półtorej godzinie stwierdziłam, iż go tam nie ma. Wrócił rowerem. – Miałem swoją sprawę do załatwienia – rzucił. Trochę później dowiedziałam się, iż jeden szpadel zginął z naszego obejścia… – zeznała w czasie procesu żona Czyżewskiego.
Wycofane zeznania
Wampir z Rokitek to także wielokrotny gwałciciel. Seksualnych przestępstw dopuścił się przed morderstwami. Był w ich sprawie przesłuchiwany, podobnie jak okoliczni mieszkańcy. Jednak fakty połączono dopiero później.
– Udało się to zrobić dopiero w 1983 r., gdy Henryk popełnił błąd – po napaści, pobiciu i nieudanej (na szczęście dla ofiary) próbie zgwałcenia Krystyny B. Napastnika spłoszył nadjeżdżający samochód, a ofiara doskonale zapamiętała twarz oprawcy. 30-letni wówczas Henryk w czasie składania wyjaśnień przyznał, iż zna kobietę z widzenia, ale nic jej nie zrobił, a choćby z nią nie rozmawiał – ujawnia „Fakt24”.
Choć w czasie wizji lokalnej Czyżewski przyznał się do popełnionych zbrodni, w czasie ostatniej rozprawy wycofał się z zeznań. Stwierdził, iż dowody przeciwko niemu zostały sfabrykowane. Rzeczywiście technika zawiodła. W amatorskiej kamerze, która rejestrowała wizję lokalną zepsuła się głowica. Choć nie ma nagrania, w zeznaniach Czyżewskiego znajdują się fakty, o których mógł wiedzieć tylko morderca.
Nikt prócz niego nie mógł wskazać „grobów” dwóch młodych kobiet. Nikt także nie mógłby powiedzieć w jaki sposób zostały zamordowane. Na dzień przed wizją lokalną Henryk Czyżewski dokładnie opisał metody zbrodni. Określił części garderoby, którymi dusił, sporządzając z nich pętlę. Potwierdziła to ekspertyza kryminalistyczna.
Wyrok w sprawie wampira z Rokitek zapadł w Sądzie Wojewódzkim w Legnicy 14 maja 1985 roku. Po wniesionej przez obrońcę rewizji utrzymał go Sąd Najwyższy. Henryk Czyżewski został stracony 29 kwietnia 1986 r. Dwa lata później odstąpiono w Polsce od wymierzania kary śmierci.