Tajemnica zaginięcia Karoliny Wróbel. "Chłopcy codziennie pytają o mamę"

10 godzin temu
– Chłopcy codziennie pytają o mamę i jest to bardzo trudne. Gdy starszy z nich mówi: "Moja mamusia się zgubiła i szuka jej policja", to mnie ciarki przechodzą. Za każdym razem mam ciarki, bo wiem, jak te dzieci czekają, aż otworzą się drzwi i wejdzie ich mama – mówi Katarzyna Brożek, która zaangażowała się w pomoc dla dzieci Karoliny Wróbel. Zaginięcie 24-latki poruszyło całą Polskę. Jej poszukiwania realizowane są od 3 stycznia, bierze w nich udział mnóstwo ludzi, ale wciąż nie ma przełomu.


– Wiem, iż żadna zbiórka nie zastąpi im mamy. Choćbym nie wiem, co robiła, w żaden sposób jej nie zastąpimy, bo takiej pustki w sercu nie da się zastąpić niczym. choćby gdyby te dzieci zostały obsypane złotem, czy wszystkimi najlepszymi zabawkami, to nic nie wróci im mamy. A bardzo byśmy chcieli, iż mama wróciła do nich jak najszybciej. Bo jest im po prostu potrzebna – mówi Katarzyna Brożek.

Nie znała osobiście Karoliny Wróbel, znał ją jej mąż. – To on powiedział: "Zaginęła moja koleżanka". Bardzo mnie to poruszyło. Ale kiedy usłyszałam, iż ma dwójkę dzieci, wtedy ruszyło mnie naprawdę. Uznałam, iż trzeba coś zrobić. Uzgodniliśmy z mężem, iż trzeba pomóc – mówi.

To ona po zaginięciu Karoliny Wróbel uruchomiła w internecie zbiórkę dla jej dzieci – dwóch synów w wieku 9 i 5 lat i lokalnie zajęła się zbiórką innych rzeczy, jak meble, słodycze, czy artykuły plastyczne. – Chcę im tylko zabezpieczyć przyszłość, bo wiem, jak trudno może być babci, która się nimi opiekuje. Odzew jest ogromny. Każdego dnia, cały czas, otrzymuję telefony. choćby teraz gdy rozmawiamy, trzy razy już ktoś dzwonił – mówi.

Karolina Brożek codziennie ma też kontakt z rodziną Karoliny Wróbel. Sama jest matką. Jej dzieci też zrobiły przegląd swoich zabawek, żeby podzielić się nimi z chłopcami. I aż włosy jeżą się na głowie, gdy opowiada nam nie tylko o tym ogromie pomocy, ale też o komentarzach internetowych i wiadomościach, jakie spadają na nią i na rodzinę Karoliny Wróbel.

– Sytuacja jest bardzo trudna. Codziennie o tym rozmawiamy. Ciężko to wszystko przeżywają. Dzieci mają opiekę psychologa. Chłopcy codziennie pytają o mamę i jest to bardzo trudne. Gdy starszy z nich mówi: "Moja mamusia się zgubiła i szuka jej policja", to mnie ciarki przechodzą. Za każdym razem mam ciarki, bo wiem, jak te dzieci czekają, aż otworzą się drzwi i wejdzie ich mama – mówi.

Wyszła do sklepu. Nie miała telefonu, gotówki, dokumentów


Przypomnijmy, Karolina Wróbel mieszkała w Czechowicach-Dziedzicach. Zaginęła 3 stycznia. Między godz. 19 a 21 wyszła do sklepu blisko domu i nie wróciła. Nie miała przy sobie telefonu ani dokumentów. Rodzina zgłosiła jej zaginięcie 5 stycznia. Jak mówiła "Faktowi" jej mama, wszyscy liczyli, iż przebywa gdzieś u koleżanki i gwałtownie się odnajdzie.

"Jest środek zimy i mróz, liczy się czas, Karolina nie posiada przy sobie telefonu komórkowego, z nikim się nie umawiała ani nie kontaktowała, nie ma także przy sobie dokumentów oraz gotówki, aby mogła udać się gdzieś dalej, ostatni raz widziana w okolicach przejazdu kolejowego Nad Białką obok Urzędu Skarbowego, do pobliskiego sklepu już nie dotarła" – tak 6 stycznia pisała na Facebooku jej siostra.

Karolina Wróbel niedawno miała stracić pracę. Mieszkała z bratem Przemysławem i 24-letnim współlokatorem Patrykiem B. w trzypokojowym mieszkaniu przy ul. Nad Białką.

12 stycznia Patryk B. został zatrzymany, usłyszał zarzuty i trafił do aresztu na trzy miesiące. Według nieoficjalnych ustaleń Wirtualnej Polski miał wyjść z mieszkania za Karoliną w dniu jej zaginięcia. Podobno śledczy są przekonani, iż to on widział kobietę jako ostatni. WP podała też, iż 24-latek miał przyznać się, iż "udusił" Karolinę, a jej ciało "wrzucił do wody", jednak służby nie potwierdziły tych doniesień.

Nie wiadomo też, jakie zarzuty mu postawiono. Ale wiadomo, iż na razie przeczesanie pobliskiego stawu Błaskowiec nie przyniosło przełomu. A tajemnica zaginięcia Karoliny Wróbel niemal od trzech tygodni wywołuje zainteresowanie w całym kraju.

"Była bardzo dobrą, troskliwą matką"


W rozmowie z "Faktem" matka zaginionej 24-latki powiedziała, iż Karolina nigdy nie porzuciłaby swoich synków.

– Była bardzo dobrą, troskliwą matką. Dbała o dzieci jak tylko mogła. Dobrze się prowadziła. Mój mąż opowiadał mi, iż dzieci zawsze chodziły zadbane, zawsze mama ich pilnowała. Wydaje mi się, iż Karolina była bardziej odpowiedzialna od niejednej kobiety, która zachodzi w ciążę bardzo późno. To, iż zaszła w ciążę w tak młodym wieku, pokazuje, jak była silna – mówi nam Katarzyna Brożek.

Siostra Karoliny napisała jej ostatnio w sms, iż Karolina jest taką osobą jak ona. Że co by się nie działo, zawsze każdego broniła i zawsze była stanowcza.

– Cały czas żyjemy nadzieją, iż ona wróci. Że gdzieś jest. Poszukiwania nie przynoszą przełomu i stoją w martwym punkcie, ale mam nadzieję, iż Karolina żyje – mówi Katarzyna Brożek.

W poszukiwania zaangażowany jest cały sztab ludzi z płetwonurkami, detektywami i dziennikarzami śledczymi. Ostatnio dołączył do nich radca prawny Rafał Bargiel. Korzystano też z usług jasnowidza.

Bardzo widać też pomoc zwykłych ludzi. Mieszkańców Czechowic-Dziedzic.

Lokalne media donosiły na przykład o posiłkach dostarczanych służbom ratunkowym. "Jesteśmy tu prywatnie. Nie chcemy reklamy. Po prostu obdzwoniliśmy dzisiaj lokalne firmy, z którymi współpracujemy i udało nam się wszystko zorganizować" – mówili portalowi Bielsko-Biala.pl mężczyźni, którzy – jak czytamy – na co dzień prowadzą restaurację, ale nie chcieli ani podać nazwy, ani dać się sfotografować reporterowi.



Szef zespołu detektywów i dziennikarzy śledczych: "Serce rośnie, widząc zaangażowanie obcych ludzi"


– W całej beznadziejności tej sprawy budujące jest podejście lokalnej społeczności – sąsiadów, znajomych, koleżanek z pracy i osób najbliższych zaginionej. Ludzie z własnej inicjatywy, podczas codziennych spacerów, sprawdzają okolicę, szukając zaginionej. Koleżanki zorganizowały pomoc dla dzieci Karoliny, którymi w tej chwili opiekuje się ich babcia. Dzieci mają wszystko, czego potrzebują, łącznie z opieką psychologiczną, którą przy wsparciu innych osób zorganizowały właśnie jej koleżanki – mówi naTemat Dawid Burzacki, szef zespołu detektywów i dziennikarzy śledczych, pracujących przy tej sprawie.

Dodaje, iż każdego dnia otrzymują również oferty pomocy w poszukiwaniach od wolontariuszy z całej Polski. – Serce rośnie, widząc zaangażowanie obcych ludzi, dla których ta sprawa nie jest obojętna – mówi.

Katarzyna Brożek podkreśla: – Zaangażowanie mieszkańców Czechowic jest bardzo duże. Jest dużo aniołów, którzy chcą pomagać. Wspierają rodzinę, wspierają zrzutki. Codziennie dostaję telefony, iż ktoś ma np. meble do oddania. Napływają też do mnie informacje z Czechowic, iż o ile Karolina się znajdzie, to są ludzie, którzy zaoferują jej lepszą pracę.

Ostatnio zwiększyła choćby kwotę zbiórki, w ciągu godziny było już ponad tysiąc złotych. Taki jest odzew. – Jestem w szoku. Cieszę się, iż pomoc napływa. Wszystko pójdzie dla chłopców, dla zapewnienia im szansy na normalne i bezpieczne życie – mówi.

Gdy jej 9-letni syn usłyszał ją w lokalnym radiu, powiedział: "Mamusiu, jestem z ciebie dumny. Gdyby ciebie zabrakło, to ja sam poszedłbym ciebie szukać".

– To serce rozrywa na kawałki. Po tej akcji będę szukała kolejnej osoby, której mogę pomóc. Czuję, iż to, co robię teraz, mogę robić cały czas – zapowiada nasza rozmówczyni.

"Ta rodzina potrzebuje spokoju, a nie nagonki od ludzi, którzy zupełnie jej nie znali"


Ale inne komentarze, które do niej też docierają, są na zupełnie innym biegunie. To polskie społeczeństwo w pigułce. Szukają winnych, choć nie znają sytuacji. Oceniają, w jakim wieku zaginiona urodziła dziecko i dlaczego, choć nie mają o tym zielonego pojęcia. Wiedzą najlepiej, co i jak sami zrobiliby w każdej sytuacji. Raniąc swoimi ocenami innych.

– Dużo ludzi zarzuca mi w internecie, dlaczego mnie nie było, jak Karolina miała problemy. Nie było mnie, bo nie wiedziałam, iż jest taka osoba, która potrzebuje pomocy. Gdybym wiedziała, na pewno bym pomogła, ale jestem tu osobą trzecią, nigdy nie miałam z tą rodziną kontaktu. Mój mąż mówi, iż Karolina nigdy nie pokazywała po sobie, iż coś było źle – mówi nam Katarzyna Brożek.

Sama dostała kilka wiadomości, które nie były przyjemne.

– Widzę też komentarze, które spadają na rodzinę i po części na mnie. To jest nagonka. choćby moja mama dostała groźby. Hejt odbija się na nas wszystkich. Ale ja więcej krzywdy nie pozwolę tej rodzinie zrobić. Mój prawnik zainteresował się sprawą i tak tego nie zostawi. Osoby, które piszą takie komentarze, będą pociągnięte do odpowiedzialności – zapowiada.

Opowiada też, iż takie zarzuty pojawiają się również pod adresem rodziny zaginionej.

– Bardzo ciężko czyta im się komentarze o sobie i na mój temat, bo oni są bardzo wdzięczni za każdą pomoc. Ciężko to przeżywają. Ta sprawa wymaga ciszy. Ta rodzina potrzebuje spokoju, a nie nagonki od ludzi, którzy zupełnie jej nie znali. Bardzo chciałabym, żeby w takich ludziach znalazło się trochę empatii. Osądzanie rodziny w takiej sytuacji nie jest dobre – mówi.

Czytam komentarze na jednym z profili FB.

"Gdzie jesteś Karolina", "Jeśli to czytasz, proszę wróć do domu!", "Daj Boże, by dziewczyna odnalazła się żywa", "Obyś się dziewczyno odnalazła!" – piszą internauci. Za inne opinie niech posłuży jeden z komentarzy:

"Ludzie, jak Wam nie jest wstyd? Jak można czuć się upoważnionym do wydawania osądów na temat osób zupełnie Wam nie znanych?".

Dalsza część artykułu pod naszą zbiórką:


Śledczy badają różne hipotezy


Co się mogło stać 3 stycznia? Ludzie rozpatrują różne scenariusze. Może tragedia na tle miłosnym? Może ktoś ją porwał? Doszło do kłótni? Przewijają się komentarze, iż psy straciły trop przy garażach, niedaleko bloku, a nie przy rzece.

– Nie wiemy, co się stało. Za mało wiemy – słychać w mieście.

Śledczy badają różne hipotezy, w tym przypuszczenia, iż Karolina nie żyje, a jej ciało znajduje się w stawie Błaskowiec niedaleko jej miejsca zamieszkania.

Ostatnio głos w sprawie zabrał płetwonurek, który twierdzi jednak, iż najważniejsze tropy mogą prowadzić w innym kierunku. – Na 80 procent jestem przekonany, iż jej tam nie ma. Być może prokuratura jest wprowadzana w błąd i należy skierować poszukiwania gdzie indziej – powiedział w rozmowie z Faktem płetwonurek Ryszard Szwajcer z Centrum Nurkowego EdenSport w Bielsku-Białej.

Jego grupa nie prowadzi już jednak poszukiwań, teraz zajmuje się nimi Grupa Płetwonurków RP.

"Wszystkim jednostkom pomagającym w poszukiwaniach siostry jesteśmy wdzięczni. Wasza dzisiejsza praca w ciężkich warunkach, jakie Was spotykały jest czymś nieocenionym. Z całego serca dziękujemy wszystkim, którzy przyczyniają się do tego aby odnaleźć Karolinę" – tak niedawno dziękowała wszystkim siostra Karoliny.

Na koniec przypomnijmy apel mamy 24-latki z początku stycznia.

Idź do oryginalnego materiału