

Do tragicznych wydarzeń w Gdańsku doszło w kwietniu 2024 r. Eduard z Gruzji pracował w firmie ślusarsko-spawalniczej Dariusza K. 15 kwietnia rano przyszedł po odbiór zaległego wynagrodzenia. Chodziło o 2 tys. zł. W tym czasie jego szef jeździł po hali wózkiem widłowym. W pewnym momencie zaczęli się sprzeczać. Dariusz K. nagle zaczął cofać wózkiem, skręcił i tyłem uderzył w Gruzina. Mimo prób ratowania najpierw przez pracowników firmy, a później ratowników z pogotowia, 37-latek nie przeżył.
Prokuratura Rejonowa Gdańsk Śródmieście oskarżyła Dariusza K. o zabójstwo. Na nagraniach z monitoringu podobno widać, jak kierujący pojazdem dociska mężczyznę do elementów konstrukcji hali. Grozi mu kara dożywocia.
Szef firmy twierdzi, iż to był wypadek
Pierwszego dnia procesu przedsiębiorca zeznał, iż nie chciał zabić Eduarda. Dariusz K. tłumaczył na sali sądowej, iż tego dnia był „w dużym napięciu, bo był to nerwowy dzień”, a Eduard miał zignorować jego polecenie opuszczenia hali produkcyjnej. Cofając wózkiem widłowym, K. miał nie widzieć swojego pracownika. Rzekomo był przekonany, iż Gruzin wyszedł już na zewnątrz. W ocenie jego prawnika doszło do nieszczęśliwego wypadku — informuje „Wyborcza”.
Innego zdania jest prokuratura, która twierdzi, iż „kluczowe w tej sprawie są nagrania z dwóch kamer monitoringu”. — W mojej ocenie, jak i ocenie każdego przeciętnego odbiorcy, przebieg tego zdarzenia jest jednoznaczny. Najechanie na pokrzywdzonego i dociśnięcie go do konstrukcji hali nie mogło być przypadkiem — mówi „Wyborczej” prokurator Michał Rączkiewicz, autor aktu oskarżenia.
Nagrania z monitoringu z hali produkcyjnej zostaną odtworzone na kolejnej rozprawie zaplanowanej na 27 marca.