Szczęście jest w zasięgu ręki

polregion.pl 5 dni temu

Szczęście, tak to nazwać…

– Wiola, daj mi wyjaśnić! – Na progu stał zdyszany Władek.
-Czego wy ode mnie chcecie? Idźcie pogadać ze swoim szefostwem!
-Nie zrozumiałaś. Przepraszam… Nie zrozumieliście. Proszę, zamknijcie wszystkie drzwi i dzwońcie na policję. Po prostu uwierzcie!

Wiola spojrzała zdezorientowana na uciekającego Władka. Co to wszystko miało znaczyć? Dlaczego zwykły serwisant zachowywał się tak dziwnie?

Nagle usłyszała hałas piętro niżej. Głośne głosy, dźwięk tłuczonego szkła i krzyk Władka.

-Wiola, uciekaj!

Dziewczyna gwałtownie zatrzasnęła drzwi. Nic nie rozumiała, ale zrobiła wszystko, jak mówił Władek. Przekręciła dwa zamki i wsunęła klucz od swojej strony. Potem drżącymi rękami wybrała 997.

Zapukano do drzwi, a Wiola drgnęła. Przyciskając telefon do piersi, dziewczyna błagała w myślach, żeby to się już skończyło.

-Ślicznotko, jesteś tam? Słyszymy cię. Otwórz po dobremu, obiecujemy, iż cię nie tkniemy – rozległ się nieprzyjemny męski głos za drzwiami.

Wiola milczała, ledwo oddychając. Głosy ucichły, ale pojawiły się dziwne dźwięki. Ktoś próbował otworzyć drzwi od drugiej strony.

-Ta głupia klucz wsadziła. Słyszysz? Nie komplikuj sobie życia! Otwieraj, no!
-Wynoście się! Wezwałam policję! – krzyknęła Wiola, ale natychmiast zakryła usta dłońmi.
-To było głupie, kruszynko – powiedział ten sam nieprzyjemny głos. – Chodźcie, chłopaki. Wrócimy, jasne?

Nieznajomi zaczęli zbiegać po schodach. Dźwięk ich kroków cichł, aż w końcu zapanowała cisza. Dziewczynie zatkało uszy, osunęła się po ścianie, wciąż ściskając telefon.

Znowu zapukano do drzwi, Wiola ledwo stłumiła krzyk. Ale ulga przyszła natychmiast, gdy za drzwiami powiedziano:

-Otwierajcie, policja!

Wiola siedziała przy kuchennym stole i opowiadała swoją historię. Posterunkowy spisywał zeznania. Dziewczynę wciąż trzęsło.

-Powiedzcie nam, kim jest Władek i gdzie się poznaliście? – zapytał drugi funkcjonariusz. Wiola nie znała się na stopniach, ale po jego tonie było jasne, iż to starszy w patrolu.
-Pół roku temu kupiłam nową pralkę. W zeszłym miesiącu zaczęła przeciekać. Skierowali mnie do serwisu, a tam przydzielono Władka.
-Widzieliście się wcześniej?
-Nie, co wy. Pierwszy raz zobaczyłam go, gdy przyjechał do mnie.
-Czyli wpuściła pani do domu obcego faceta?
-O czym mówicie? To oficjalny serwis! To ich pracownik. Nie wpuściłam byle kogo. – Wiola rzuciła obrażone spojrzenie.

I słusznie. Nie było powodu nie ufać Władkowi. Przyszedł punktualnie, w firmowym ubraniu, z wielką walizką narzędzi. Dokładnie obejrzał pralkę, robił notatki, a potem wypełnił dokument. Wiola podpisała firmowy formularz.

Nie było podstaw, by go podejrzewać.

-No, gotowe. Będzie działać jak nowa! – powiedział, podając dziewczynie małą karteczkę.
-Co to?
-Mój numer.
-Czy to nie łamie zasad waszej firmy? – zdziwiła się Wiola, niepewnie biorąc kartkę.
-Niech pani nie myśli źle. Po prostu często bywa, iż po jednej usterce wychodzi druga. Przez serwis zgłoszenia idą długo, a jak zadzwonicie bezpośrednio, przyjadę od razu.

Wiola odetchnęła z ulgą. To miało sens – zanim serwis wysłał Władka, minął tydzień.

Ale po kilku dniach pralka znowu przeciekała. Nie było wyjścia – znów wezwała Władka.

-Przyjadę, sprawdzę. Za darmo, oczywiście – powiedział.
-Nie rozumiem, co jest nie tak z tą pralką.
-Nie martwcie się, już ja się tym zajmę. Na tę markę dużo narzekają, wierzcie mi.

Po skończonej pracy wytrął ręce i uśmiechnął się.

-To już wszystko. Mam nadzieję, iż więcej nie będę potrzebny – powiedział szczerze.
-Ja też. Dziękuję!

Wiola, zmęczona ciągłymi usterkami, wreszcie odetchnęła. Z Władkiem nie kontaktowała się więcej – nie było powodu. On też nie dawał żadnych niepokojących sygnałów. Gdy już zapomniała o zalaniach, pralka znowu przeciekała. Tylko teraz numer Władka był nieosiągalny.

Wiola wytarła wodę z podłogi i rozpłakała się. „Głupie żelastwo!” – krzyknęła, trzaskając drzwiczkami.

Nie było wyjścia – zadzwoniła do serwisu. Kobieta po drugiej stronie zdziwiła się, iż problem nie został rozwiązany.

-Mistrz Władek zgłosił, iż naprawił usterkę. Mówicie, iż był u was ponownie? Nie widzę zgłoszenia…
-Nie rozumiecie. Powiedział, iż z tym modelem ciągle są problemy i iż lepiej kontaktować się bezpośrednio.

Działo się coś dziwnego. Serwis wysłał nowego majstra, ale miał przyjechać dopiero następnego wieczora. Operatorka uprzejmie wyjaśniła, iż Władek nie odbiera, ale na pewno się tym zajmą. I iż wcześniej nie miał żadnych problemów.

Tego samego dnia zapukano do drzwi. Na progu stał Władek, błagając, by zamknęła drzwi i wezwała pomoc.

-To już wszystko – westchnęła Wiola. – Nic więcej nie wiem.
-Czy podczas napraw rozmawialiście z Władkiem?
-Nie. O czym miałabym gadać z serwisantem? Czasem pytałam, czy czegoś potrzebuje.
-Mówiliście, iż miał swoje narzędzia? – uśmiechnął się posterunkowy.
-To nie są ścierki – broniła się Wiola. – Mieliście kiedyś zepsutą pralkę? Jak odkręcają zawód, woda leci na wszystkie strony…

Policjanci zamilkli, wymienili spojrzenia. Wiola, wyczuwając ich nastrój, nie wytrzymała.

-Co się dzieje? Wytłumaczcie mi. Ci faceci obiecali wrócić… Kim oni są?
-Na razie nie mamy pełnych informacji. Ale podejrzewamy, iż Władek jest zamieszany w serię włamań w regionie.
-Ale u mnie nic nie zginęło! – oburzyła się Wiola.
-Jeszcze nie. Podejrzewamy, iż „zwiadowcy” zatrudniają się w serwisach. W ten sposób mogą wejść do domu, ocenić sytuację. Tacy ludzie są bardzo uważni. Robią notatki, zauważająWiola spojrzała w okno, gdzie w mroku migotało światło latarni, i zrozumiała, iż odtąd zawsze będzie sprawdzać zamki dwa razy.

Idź do oryginalnego materiału