SWW zasłania obiekt w Chotomowie

6 miesięcy temu

Wreszcie, po raz pierwszy od od modernizacji pola 7 lat temu, i po moim artykule, w którym przy pomocy aparatu z 63 krotnym zoomem, z 200 metrów robię zdjęcia petów w popielniczce, zasłonięto obiekt w Chotomowie. Przyznano mi tym samym rację, iż był widoczny. Po poprzednich artykułach zamieniono emerytów z firmy ochroniarskiej na uzbrojonych żołnierzy Pułku Ochrony, zaczęto weryfikować wchodzących, nadano sens drugiej linii płotu zamykając wewnętrzną bramę i zwiększono częstotliwość przyjazdu patrolu. Te działania plus ustawienie także po drugiej stronie drogi tablic „teren wojskowy” wskazuje na wewnętrzny audyt. Tym samym wychodzi na to, iż SWW wypełnia po kolei wszystkie moje postulaty. Dziwne tylko, iż jednocześnie mnie gnoi. Bo albo mam rację, albo nie mam racji.

Porównanie przed i po zasłonięciu obiektu.

Dlatego uważam, iż to co robi Audyt i ja ma sens. Przy czym Audyt skupia się bardziej na procedurach. Ci biegający wzdłuż płotu ochroniarze, żołnierze, którzy nie wiedzą co robić. Dzwonić po Żandarmerię, SKW lub Policję. Widać, iż nie ma za bardzo szkoleń jak się zachowywać, gdy dzieje się coś co wykracza poza rutynę. Przy okazji konfrontuje ten chaos z teorią praw obywatelskich. Ja za to skupiam się bardziej na wskazywaniu konkretnych luk.

I nie jest tak, iż można takie rzeczy po cichu zgłaszać. Każdy kto choć trochę zna tego typu instytucje wie, iż co najwyżej usłyszy „dobra, dobra, sp…”. A o ile ktoś tam poczuje, iż jego miejsce pracy jest zagrożone, to dojdzie do przeszukań i zaboru rzeczy. Finalnie nic się nie zmieni. Ma to działać tak żebyś zwątpił w celowość. Z moich doświadczeń wynika, iż w obecnym stanie rzeczy działa jedynie publiczne opisywanie problemów. Przy czym oczywiście trzeba mieć wyczucie co faktycznie stanowi pewne zagrożenie dla krytykowanej organizacji a co nie.

Swoją drogą to utworzyłbym w SWW i AW kilka grup. Jedni mieliby wydobywać tajemnice z sektora cywilnego, drudzy z wojskowego. Na koniec roku porównanie ilości zdobytych tajemnic i wykrytych „szpiegów”. Nie jest to pomysł nowy. W PRL wśród zajęć studentów Janówka było zajęcia polegające na wykrywaniu luk w zabezpieczeniu własnego wojska. Taki pobliski Chotomów, i nie tylko, nie przetrwałby jednego semestru takich kursów. A ktoś dostałby 5 z plusem.

Odtajniony plan zajęć kursantów wywiadu w PRLu

W obecnych czasach, gdy kapitan emeryt SG, jak Łapiński, zostaje w półtora roku generałem wywiadu a wykładowca z KUL, jak Pogonowski, w rok pułkownikiem kontrwywiadu, to oczywiście nikt czegoś takiego już nie robi. Pozostaje mieć nadzieję, iż zacznie. Bo powaga służb powinna wynikać z jakości pracy.

Nie przypadkiem obserwacje z bloga przewijają się w prasie. Okazuje się, iż często bardziej wymowne od teoretycznych rozważań są przykłady z życia wzięte.

Fragment artykułu z Tygodnika Powszechnego.
Idź do oryginalnego materiału