Strzały na granicy polsko-białoruskiej. Rannych dwóch żołnierzy. Prokuratura wszczyna śledztwo

2 tygodni temu
Zdjęcie: Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl


Prokuratura wszczęła śledztwo dotyczące "nieostrożnego obchodzenia się z bronią" na granicy polsko-białoruskiej. Według doniesień PAP strzały padły wskutek zacięcia się broni przy jej rozładowywaniu. W jakim stanie są żołnierze?
Dowództwo Operacyjne poinformowało, iż we wtorek 27 sierpnia przed godziną 19:00 doszło do wypadku z udziałem żołnierzy strzegących granicy polsko-białoruskiej na Podlasiu. "Podczas przekazywania broni w trakcie zmiany posterunku padły niekontrolowane strzały z broni służbowej, w wyniku których w nogę został postrzelony żołnierz 1. batalionu czołgów w Żurawicy /18 Dywizja Zmechanizowana" - napisano. Ranny został również drugi mundurowy, który doznał obrażeń palca u dłoni. Według doniesień Polskiego Radia Białystok prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie.
REKLAMA


Zobacz wideo Wojsko dostaje nieograniczone uprawnienia. Nowa ustawa nie spełnia żadnych standardów


Prokuratura zbada strzały na granicy polsko-białoruskiej. Co doprowadziło do sytuacji?
Śledczy zbadają "nieostrożne obchodzenie się z bronią" przez żołnierzy. Według doniesień PAP do zdarzenia mogło dojść wskutek zacięcia się broni przy jej rozładowywaniu. Zgodnie z tym scenariuszem żołnierze mieli próbować ją naprawić, co doprowadziło do niekontrolowanych strzałów.


Zgodnie z art. 354 par. 1 Kodeksu karnego "żołnierz, który nieostrożnie obchodzi się z bronią wojskową, amunicją, materiałem wybuchowym lub innym środkiem walki albo ich nieostrożnie używa i przez to nieumyślnie powoduje naruszenie czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia innej osoby, podlega karze aresztu wojskowego albo więzienia do lat trzech".


Żołnierze trafili do szpitali. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo
Jak informowało Dowództwo Operacyjne, mundurowi zostali przetransportowani śmigłowcem LPR do szpitali w Białymstoku i Hajnówce. Według doniesień Polskiego Radia Białystok jeden z nich trafił później z Hajnówki do Warszawy. Ich życiu nie zagraża jednak niebezpieczeństwo, a w zdarzeniu nie brały udziału osoby trzecie. Natomiast rodziny poszkodowanych zostały poinformowane o wypadku i objęte opieką psychologiczną.
Idź do oryginalnego materiału