Strange Darling

aleksandra.jursza.net 5 dni temu

RECENZJA PATRONACKA

Byłam, widziałam i… dawno tak usatysfakcjonowana z kina nie wyszłam xD. Co prawda początek nie zapowiadał znakomitej rozrywki, ale umówmy się od razu: to NIE JEST wybitny film. Nie wiem nawet, czy można go nazwać filmem dobrym XD. Rzecz w tym, iż praktycznie widz wie od razu – w pierwszym momencie – iż to będzie zabawa w kotka i myszkę, i iż to już się skończyło…

…Bo w latach plandemii w USA grasował seryjny morderca, jak informują nas na początku napisy. Czy akurat taki? JT Mollner ani nie zaprzecza, ani nie potwierdza. Ale to nieważne, liczy się to, czy ta zabawa jest wykonana dobrze.

I wiecie, jest tu trochę sytuacja jak z „Jutro będzie nasze”. jeżeli ktoś nie czyta recenzji, to prawdopodobnie będzie bawił się znacznie lepiej, niż ten, kto je obczaja. I ja się zastanawiam, czy zdradzać, czy nie zdradzać… bo to właśnie ta przewrotność fabuły czyni z filmu tak dobrym.

Kiedy się okazało, co się okazało, to wtedy moja satysfakcja wyleciała w kosmos. Właśnie takiego filmu potrzebowałam. Slashera. Choć nie wiem, czy to można tak nazwać, ale dokładnie tak się czuję, jakbym była w kinie na zajebistym slasherze i dzięki temu się wyżyłam xD.

Wszystkie inne elementy niekoniecznie zadowalają. Powiem tak: nieliniowa fabuła sprawia, iż wydarzenia są nieco ciekawsze, niż by były w tradycyjnej, liniowej konstrukcji. Bo – no… ileż można oglądać polowanie na ludzi? Czy to mordercy, czy to policji na mordercy? No właśnie, było pindyliard razy, ale na szczęście JT Mollner znalazł sposób, by zrobić to nieco ciekawiej.

Co prawda, sam seans wybitnie długi nie był, a jedna partia filmu jest nieco nudniejsza, ale ona właśnie sprawia takie wrażenie tylko przez nieliniowość fabularną. Mimo wszystko, od czegoś ta zabawa w kotka i myszkę musiała się zacząć, right? No właśnie.

I wiecie, rozumiecie… możecie nie odczuwać napięcia – choć ja odczuwałam, ale to tylko dlatego, iż naprawdę dobrze się bawiłam, bo SLASHER. Lol.

I wiem, iż gdybym zobaczyła tego filma na streamingu, to bym żałowała, iż nie byłam w kinie XD.

Film utrzymany jest w kolorach czerwonym i niebieskim, ma też taką… ładną, a’la romantyczną stylistykę. W sumie nie do końca wiem, jak to opisać, ale widać, iż reżyser chciał zrobić klimat i generalnie mu się to udało.

Co do muzyki, to jeden utwór – bodajże „Strange darling” jest moim zdaniem szczególnie udany .

I ja bardzo, bardzo dziękuję Bogusz Dawidowicz – strona autorska i Jan Miszkiel i Słodko-gorzkie (napisał już jak byłam na seansie, ale napisał!) i DreamStream – popowo, alternatywnie, sugestywnie, iż mnie namawiali na pójście na „Strange Darling” . Jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem

Co do budżetu, to została jakaś złotówka .

Idź do oryginalnego materiału