Są wśród nich emeryci, pracownicy instytucji publicznych, nauczyciele, osoby na wysokich stanowiskach, działkowcy i renciści. Kilkunastu mieszkańców Świdnicy zeznawało w procesie kierownictwa świdnickiego zakładu, należącego do włoskiego koncernu Adler. Od kilku lat świdniczanie skarżyli się na uciążliwy smród palonego plastiku. Dzisiaj w kilku zeznaniach składanych przed sądem informowali, iż oskarża ich o naruszenie dóbr i dobrego imienia.
Mieszkańcy okolic zakładów, zlokalizowanych przy ul. Bystrzyckiej kilka lat temu zaczęli uskarżać się nie tylko na smród, ale także na duszności, kaszel, łzawienie oczu. I zaczęli pisać do wszystkich instytucji, odpowiadających w Świdnicy, powiecie i województwie za ochronę środowiska. Dopiero w połowie 2019 roku, gdy ich skargi nie przynosiły żadnego efektu, zawiadomili media. Swidnica24.pl śledziła i opisywała wszystkie kontrole, a także opublikowała obszerny wywiad z przedstawicielami firmy Adler. To właśnie Andrzej K., dyrektor tego zakładu (pełniący te funkcje także obecnie) oraz dwoje pracowników zostało oskarżonych przez Prokuraturę Rejonową w Świdnicy o zanieczyszczanie powietrza poprzez skierowanie trujących substancji powstających w toku produkcji, czym obniżyli jego jakość i sprowadzili zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi.
Świdnicki zakład jest częścią włoskiego koncernu, producentem włóknin termoizolacyjnych i dźwiękochłonnych, detali samochodowych izolacyjnych, detali samochodowych przestrzennych kształtowanych na gorąco, szarpanki włókienniczej i wyrobów izolacyjnych. Zatrudnia ok. 120 osób.
25 lipca 2023r. przed Sądem Okręgowym w Świdnicy rozpoczął się proces, w którym oprócz dyrektora oskarżeni są Dorota Sz., specjalistka ds. ochrony środowiska i BHP oraz Daniel P., szef produkcji. Zostali oskarżeni o to, iż od maja 2019 do 18 maja 2020 roku w Świdnicy, działając wspólnie i w porozumieniu będąc z tytułu zajmowanych stanowisk odpowiedzialnymi za prawidłową eksploatację urządzeń, działając czynem ciągłym, w krótkich odstępach czasu poprzez dopuszczenie do eksploatacji linii POROSO 1 i POROSO 2, służących do produkcji włókien termoizolacyjnych i dźwiękochłonnych detali samochodowych oraz wyrobów izolacyjnych do sprzętu AGD, niespełniających wymagań technicznych w zakresie bezpiecznej eksploatacji zanieczyszczali powietrze poprzez dopuszczenie do emisji acetonu, metyloetyloketonu, benzonu, toluenu, etylobenzenu, empexylenu, oxylenu, styrenu i formaldehydu, cyjanowodoru, chlorowodoru, amoniaku i ditlenku azotu w ilości powodującej znaczące obniżenie jakości powietrza. Żadna z oskarżonych osób nie przyznała się do winy i złożyła krótkie wyjaśnienia.
Oskarżenia prokuratury poparła część mieszkańców, którzy w procesie występują w roli oskarżycieli posiłkowych. Oskarżycielem posiłkowym jest także Gmina Miasto Świdnicy. We wznowionym dzisiaj procesie zeznania składało 15 świadków. Część z nich bezpośrednio jako źródło duszącego smrodu, przypominającego zapach palonego plastiku, wskazywali zakład Adler, powołując się na własne doświadczenia, a także na wyniki badań, które znajdują się w aktach sprawy. Świadkowie podkreślali, iż kierownictwo firmy Adler przez lata ignorowało prośby o spotkanie, nikt nie pojawił się na dwóch pikietach. Jeden ze świadków wskazał, odpowiadając na pytania obrony, iż firma nie realizowała wszystkich nakładanych przez upoważnione do tego instytucje zaleceń, na przykład nie doprowadziła do zhermetyzowania hali produkcyjnej.
Świadkowie mówili również o tym, iż problem uciążliwego zapachu, który nie tylko powoduje dyskomfort, ale także utrudnia oddychanie, wywołuje łzawienie oczu czy drapanie w gardle, wcale się nie skończył. Część wskazywała, iż tylko osłabł i ogranicza się do początkowych dni tygodnia, inni nie widzą żadnej różnicy.
Mieszkańcy od kilku lat wymieniali się informacjami o intensywności i miejscach odczuwania smrodu na grupie w mediach społecznościowych. Wraz z postępowaniem prokuratorskim i włączeniem się do procesu części osób, ludzie zaczęli dostawać od prawników firmy Adler pozwy w sprawach cywilnych o naruszenie dobrego imienia zakładu. Równolegle pojawiły się oskarżenia karne oraz naruszenie dóbr osobistych. – Podczas przesłuchań prawnicy firmy zadawali mi pytania dotyczące procesu, w którym oskarżone jest kierownictwo świdnickiego zakładu. Z jeden strony odbieram to jako próbę wydobycia dodatkowych informacji, ale przede wszystkim próbę zastraszenia – mówi w rozmowie ze Swidnica24.pl jedna z osób. Chce pozostać anonimowa.
Podczas dzisiejszej rozprawy, podobnie jak na rozpoczęciu procesu obecni byli związkowcy z zakładowej Solidarności wraz z przedstawicielem regionalnych władz związku. Podczas lipcowej pikiety twierdzili, iż boją się likwidacji zakładu. Dzisiaj żadna z zeznających osób nie informowała, by jej celem było zamknięcie fabryki. Świadkowie zgodnie podkreślali, iż chcą jedynie móc normalnie żyć, korzystać ze swoich nieruchomości i ogrodów działkowych.
Oskarżeni nie pojawili się dzisiaj w sądzie. Kolejna rozprawa została wyznaczona na styczeń 2024 roku.
Agnieszka Szymkiewicz
[email protected]
fot. Agnieszka Szymkiewicz