Śmierć na izbie wytrzeźwień. Dlaczego 25-latek nie żyje?

9 miesięcy temu

Na pytania zadawane przez strony zdecydował się odpowiedzieć Marek P., z wykształcenia ratownik medyczny.

– Po tym wszystkim omawialiśmy tę sytuację. Co się wydarzyło i dlaczego. Nie ustalaliśmy jednak między sobą wersji, jak doszło do zgonu. Nie widziałem też, żeby ktoś uderzał pokrzywdzonego – oświadczył.

Dwa etapy zapinania pasów

O przebieg wydarzeń pytał swojego klienta obrońca.

– Możemy to wszystko podzielić na dwa etapy. W pierwszym próbowaliśmy zapiąć nogi pokrzywdzonego pasami, a w drugim jego prawą rękę. Ja siedziałem na jego udach w pozycji kucającej, ale nie jestem w stanie powiedzieć, jak długo. Może to trwało cztery, może pięć minut. Nie było jednak takiej sytuacji, iż siedziałem na plecach tego człowieka i nic sobie nie mam do zarzucenia w kwestii czynności, jakie wówczas podejmowałem.

Pytany o wzrost i wagę odpowiedział:

– Mam ponad 2 metry wzrostu i ważę ponad sto kilogramów; sto dwanaście, może trochę więcej.

– Jak często zdarzało się panu zapinać pasy pensjonariuszom?

– W trakcie mojej pracy robiłem to przynajmniej kilkanaście razy. Ale zawsze było inaczej, dawaliśmy sobie radę w dwóch opiekunów. A tutaj była potrzebna asysta policji.

– Ile osób było zaangażowanych przy próbie zapięcia pasów? – pytał sędzia Marcin Myczkowski.

– Wydaje mi się, iż maksymalnie siedem osób.

Idź do oryginalnego materiału