Sługa Boży ks. Kazimierz Smoroński (część 11.)

tymbark.in 10 godzin temu

Postać ks.Kazimierza Smorońskiego przedstawił w 2008 roku w swojej pracy magisterskiej pt. „Ojciec Kazimierz Smoroński (1889 – 1942)” Wojciech Szpak, student Wydziału Humanistycznego, kierunek historia, na Akademii Pedagogicznej im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie. Praca napisana pod kierunkiem prof. dr hab. Ludwika Mroczki.

Męczennik Oświęcimia

Aresztowanie

Rankiem 10 czerwca 1941 r. zajechał na klasztorny dziedziniec samochód, w którym oprócz szofera znajdowało się trzech gestapowców. Gdy wysiadali z pojazdu, stał już przy nich o. Winiarski. Niemcy przedstawili się, po czym wprowadzeni zostali do rozmównicy. Zakonnik korzystając z okazji natychmiast zaalarmował klasztor o przybyciu niepożądanych gości. Gestapowcy zażądali widzenia się z o. Kazimierzem Smorońskim. Natychmiast wywołano go więc z kościoła. O. Smoroński domyślił się, iż wizyta niemieckich policjantów ma najpewniej związek z jego listami wysyłanymi zagranicę. Udał się zatem do rozmównicy na spotkanie z oczekującymi go Niemcami. Gdy do niej wszedł, natychmiast rozpoczęło się przesłuchanie. Na początku Smoroński usłyszał zarzut, iż poprzedniego roku w listach pisanych do o. Frąsia przebywającego w Wilnie zamieszczał informacje o bombardowaniach. Kiedy stanowczo zaprzeczył, gestapowcy wpadli we wściekłość; równocześnie zaczęli wrzeszczeć i krzyczeć tak, iż nie można ich było zrozumieć. Chwilę później przedstawili tuchowskiemu duchownemu dalsze posądzenia. Smoroński musiał się więc tłumaczyć, dlaczego podał w liście wiadomości mówiące o tym, iż następcą Hansa Franka na stanowisku gubernatora zostanie ambasador niemiecki Moltke i iż Frank otrzymał za zasługi majątek Sanguszków w Gumniskach. ale najgroźniejszy z zarzutów wynikający z treści wspomnianej korespondencji dotyczył ewentualnego dokonywania przez tuchowskich redemptorystów zakupów żywności niezgodnie z obowiązującym prawem i przechowywanie jej na terenie klasztoru. Smoroński znów zaprzeczył i oświadczył, iż klasztor jest zwolniony z rekwizycji i posiada również zezwolenie na zakup środków żywnościowych wydane przez władze niemieckie. Na dowód tego pokazano policjantom odpowiedni dokument. Ci zaś rozpoczęli rewizję klasztoru w celu odnalezienia rzekomo przechowywanej żywności oraz śladów świadczących o nielegalnym uboju zwierząt. Przeszukane zostały: spiżarnia, piekarnia i kuchnia. Zakonnicy równocześnie udzielali wyjaśnień, skąd otrzymują ropę do elektrowni. I to trzeba było udowadniać pokazując gestapowcom karty przydziału surowca. W efekcie nie znaleziono nic podejrzanego, niemieccy policjanci zakończyli więc rewizję i sporządzili protokół, w którym oskarżenia o. Smorońskiego o umieszczanie w listach niektórych faktów uznane zostały za nieporozumienie wynikające z niezrozumienia przez cenzora tekstu pisanego w języku polskim. niedługo gestapowcy opuścili teren klasztoru[1].

Niewątpliwie nagłe najście policji niemieckiej na teren klasztoru było skierowane przeciwko osobie o. Kazimierza Smorońskiego. Pod pozorem poszukiwania nielegalnie zakupionej żywności gestapowcy próbowali prawdopodobnie odnaleźć materiały obciążające tuchowskiego duchownego. Mimo, iż dla redemptorystów rewizja zakończyła się pomyślnie i nie doprowadziła do żadnych represji ze strony okupanta, mogła być sygnałem do tego, aby korespondencję ograniczyć lub – przynajmniej na jakiś czas – w ogóle zaniechać.

Z pewnością w następstwie tych zdarzeń Kazimierz Smoroński powinien zachować dużo większą ostrożność, czego niestety nie uczynił. Niezrażony tym wszystkim i jednocześnie nieświadomy zagrożenia w dalszym ciągu rozsyłał listy[2]. Ciągle wierzył, iż Niemcy będą przestrzegać prawa o tajemnicy korespondencji. Stało się jednak inaczej. Policja niemiecka systematycznie cenzurowała pocztę tuchowskiego redemptorysty. Podejrzewał to o. Ludwik Frąś z Wilna, bardzo często korespondujący ze Smorońskim i wielokrotnie dawał mu to do zrozumienia[3]. Ostrzeżenia nie poskutkowały. Smoroński ponownie więc naraził się okupantowi, niestety tym razem Gestapo zdecydowało o jego aresztowaniu.

6 lutego 1942 roku, około południa zjawił się w klasztorze granatowy policjant Stanisław Hołyst i powiadomił Kazimierza Smorońskiego, iż ten ma się stawić na posterunku policji niemieckiej. O. Smoroński udał się więc tam w towarzystwie policjanta[4]. Niedługo potem, mniej więcej za pół godziny, lub kilka później zjawili się w (…) klasztorze dwaj policjanci niemieccy z O. Smorońskim i dokonali trwającej może z pół godziny rewizji w jego pokoju, po czym zabrali go z sobą. Wychodząc zapukał O. Smoroński do sąsiedniego pokoju O. Ministra [O. Jan Biłko] i oznajmił mu, iż jest aresztowany za kopiowanie listów i rozsyłanie ich po innych domach. (…) Pożegnał się z O. Ministrem następnie i powiedział jeszcze, iż może wróci w poniedziałek lub we wtorek, a może nie, bo to nie od niego zależy i iż będzie przewieziony do aresztu śledczego w Tarnowie. Chciał jeszcze wziąć brewiarz, ale mu policja oświadczyła, iż to niepotrzebne, gdyż przy wejściu do więzienia i tak by mu go odebrano. Po godzinie czwartej opuścił klasztor i przebywał tymczasowo w więzieniu, a raczej w areszcie tuchowskim, skąd odesłał jeszcze przez jakąś osobę scyzoryk, a wieczorem wywieziono go samochodem do Tarnowa[5].

Wieść o uwięzieniu Kazimierza Smorońskiego rozeszła się prawdopodobnie dość gwałtownie wśród mieszkańców miasteczka. Ktoś posłał dla więźnia do tuchowskiego aresztu trochę jedzenia i herbaty, redemptoryści zaś niezwłocznie podjęli starania o uwolnienie zatrzymanego. Jeszcze w tym samym dniu, w którym aresztowano Smorońskiego, ojcowie Jan Biłko i Jan Sajdak zwrócili się do burmistrza Tuchowa Jana Eilmesa z prośbą, by ten wstawił się za aresztantem u władz niemieckich. Burmistrz obiecał pomoc i już rankiem następnego dnia udał się w tym celu do Tarnowa. Tam niestety nic nie był w stanie uzyskać, ponieważ Kazimierz Smoroński nie był jeszcze przesłuchiwany. Niedługi czas później Jan Eilmes w imieniu tuchowian zwrócił się do władz z obietnicą złożenia kaucji pieniężnej w zamian za uwolnienie zakonnika, próbował choćby poręczyć własną osobą. Mimo, iż wydawało się, iż wszelkie starania na nic się zdają, burmistrz Tuchowa przyrzekł redemptorystom, iż dołoży wszelkich starań, byle tylko uratować ojca Smorońskiego[6].

Niecały tydzień po aresztowaniu Smorońskiego udał się do Tarnowa o. Karol Winiarski. Tam zdobył kilka informacji o więzionym redemptoryście, pochodzących jednak ze źródeł ubocznych. Niektóre z nich mówiły, iż przesłuchanie duchownego wypadło pomyślnie i jest szansa na to, iż niedługo zostanie zwolniony z więzienia. Do wszystkich wieści tuchowscy ojcowie podchodzili jednak bardzo ostrożnie. Podjęli natomiast próbę dostarczenia więźniowi brewiarza oraz żywności.[7] Pomagał im w tym najpewniej jeden z dozorców więziennych, Franciszek Bujak, bardzo życzliwy względem więźniów.[8]

W następnych tygodniach napływały kolejne wiadomości o losie Kazimierza Smorońskiego. Wiele było w nich zwykłych plotek, niektóre kłóciły się ze sobą i trudno było im wierzyć. W samym Tuchowie zaś mieszkańcy miasta i pobliskich miejscowości ciągle pamiętali o aresztowanym rodaku. Co tydzień po kilka i więcej mszy świętych zamawiają ludzie na jego intencję – pisał klasztorny kronikarz[9].

W czwartek dziewiątego kwietnia 1942 roku przybył do klasztoru pewien nieznajomy i przekazał, iż sprawa z o. Smorońskim źle się przedstawia, bowiem grozi mu wywiezienie. Niestety kilka dni później informacja ta potwierdziła się – duchowny wraz z niedawno aresztowanymi osobami z Tuchowa i okolic lada dzień miał zostać wywieziony do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Kazimierz Smoroński ustnie zdążył jeszcze przesłać z więzienia za pośrednictwem osób trzecich pozdrowienia dla ojców redemptorystów[10]. Piętnastego kwietnia więźniowie zostali załadowani na samochody ciężarowe i przewiezieni do hitlerowskiego obozu zagłady[11].

Jedynym pocieszeniem w tych chwilach był dla tuchowian fakt, iż wśród ich bliskich jest ktoś, kto będzie ich umiał podnosić na duchu, pocieszyć lub dodać otuchy[12]. prawdopodobnie wielu Polaków żyjący pod okupacją niemiecką wiedziało, czym jest obóz w Auschwitz. Oświęcim teraz to tyle, co koniec… – słowa te napisane przez kronikarza studentatu na wieść o wywiezieniu o. Smorońskiego najwymowniej to chyba oddają[13].

Aresztowanie o. Smorońskiego i przejęcie jego korespondencji przez Gestapo nie zakończyło represji skierowanych przeciwko redemptorystom. Ponieważ w listach tuchowskiego redemptorysty niemiecka policja doszukała się informacji o istnieniu tajnego seminarium duchownego, 28 kwietnia 1942 roku Gestapo najpierw zażądało wykazu wszystkich kandydatów, którzy wstąpili do zgromadzenia od 1938 roku, a następnie nakazało prowincjałowi Marcinkowi, aby wydalił z klasztoru wszystkich kleryków przyjętych od 1939 roku, co też prowincjał uczynił. niedługo o. Marcinek został aresztowany i tylko dzięki pojednawczej postawie w trakcie wcześniejszych przesłuchań osadzono go w krakowskim więzieniu na trzy tygodnie[14].

Przez prawie miesiąc tuchowscy redemptoryści nie mieli żadnych wiadomości o losie Kazimierza Smorońskiego. Dopiero 14 maja nadeszła do klasztoru pierwsza kartka pocztowa napisana przez aresztowanego redemptorystę w KL Auschwitz, w obozowym bloku infekcyjnym nr 21a. Datowana jest ona na 3 maj 1942 roku, a adresatem jest Karol Legutki. O. Smoroński donosił w niej o swym szczęśliwym przybyciu w dniu 16 kwietnia, pisał też o dobrym samopoczuciu i o możliwości otrzymywania przesyłek pocztowych i pieniężnych. Przesyłał również pozdrowienia dla wszystkich przyjaciół oraz prosił, aby pozdrowić z jego strony pana Marcinka [prowincjała zgromadzenia]. Druga i ostatnia kartka pocztowa wysłana przez Smorońskiego z oświęcimskiego obozu, napisana najpewniej 10 maja, dotarła do Tuchowa 22 maja. Nadawca ponownie adresując ją do Pana Karola Legutkiego wspomniał w niej o lepszym samopoczuciu dzięki pięknej pogodzie, sprecyzował również zasady nadsyłania przekazów pieniężnych. W ostatnich dwóch zdaniach zwrócił się z prośbą o napisanie do niego obszernego listu i przesłał wspólnocie najlepsze pozdrowienia[15].

Obie kartki pocztowe napisane zostały w języku niemieckim. Znajdowały się na nich dane nadawcy: imię i nazwisko, data urodzenia, numer bloku, na którym więzień przebywał oraz numer obozowy – 29706. W treści zawierają bardzo skromne i zwięzłe informacje ukazujące w korzystnym świetle położenie osadzonego duchownego. Najprawdopodobniej tylko takie wiadomości więzień obozu mógł na nich umieścić, aby mogły być wysłane do wskazanego adresata. prawdopodobnie z tych samych powodów Kazimierz Smoroński zwracając się do swych przyjaciół – redemptorystów unika zwrotów „ojciec” zastępując go słowem „pan”. Kartki pocztowe wysyłane z oświęcimskiego obozu koncentracyjnego są więc dowodem na to, iż hitlerowcy za wszelką cenę starali się ukryć prawdę o warunkach panujących w tymże obozie. Czynili więc wszystko, aby ujarzmiony naród polski jak najmniej wiedział, co dzieje się za drutami KL Auschwitz – największego obozu zagłady czasu drugiej wojny światowej.

Po południu tego samego dnia, w którym tuchowscy redemptoryści otrzymali od o. Smorońskiego drugą kartkę pocztową, o. Legutki odebrał telegram wysłany dzień wcześniej z Oświęcimia. Informował on o śmierci Kazimierza Smorońskiego w oświęcimskim obozie. W treści przekazu brakowało jakichkolwiek szczegółów[16]. Wiadomość ta uderzyła we wszystkich, jak grom – tak oto tę smutną chwilę zrelacjonował kronikarz studentacki. Nikt nie może sobie wyobrazić, by ten ruchliwy, wesoły Ojciec, którego było wszędzie pełno, już nie żył. Nie można pogodzić się z tym, iż tak nagle, w ten sposób…Redemptoryści po stracie współtowarzysza pogrążyli się w żałobie, wieczorem zaś w klasztorze odprawione zostało nabożeństwo w intencji zmarłego kapłana[17].

W następnych dniach zakonnicy podjęli starania o uzyskanie informacji mówiących o przyczynie śmierci Kazimierza Smorońskiego. W ich efekcie 7 lipca 1942 r. tarnowskie Gestapo przesłało na posterunek policji w Tuchowie kilka szczegółów. Według nich Ks. Kazimierz Smoroński zmarł dnia 21 maja o godzinie dziesiątej, z powodu dojścia wody do serca. Ciało jego zostało spalone, a urna z prochami pochowana. Powyższą wiadomość odczytał następnie ojcu Legutkiemu granatowy policjant Stanisław Hołyst. Redemptoryści nie otrzymali jej treści na piśmie, w późniejszym czasie udało się jednak zdobyć odpis tego dokumentu[18].

  • [1] AKT, Kronika domu tuchowskiego 1939-1946, t. 5, s. 123-124.
  • [2] Stanisław Piech, Smoroński Kazimierz
  • [3] Maciej Sadowski CSsR, Redemptoryści polscy w latach 1939 – 1945. Homo Dei, Kraków 2005, s. 336-337.
  • [4] Stanisław Derus, Tuchów. Miasto i gmina do roku 1945. Wyd. Tuchów 1992, s. 137. AKT, Kronika domu tuchowskiego CSsR 1939 – 1946, t. 5, s. 181-182.
  • [5] AKT, Kronika domu tuchowskiego CSsR 1939 – 1946, t. 5, s. 181-182.
  • [6] Tamże, s. 184-185.
  • [7] Tamże, s. 184-185.
  • [8] AWPRT, relacja ustna Tadeusza Radwana, Zabłędza, maj 2003 r.
  • [9] Kronika domu tuchowskiego…, t. 5, s. 184-189.
  • [10] Tamże, s. 193-197.
  • [11] Relacja ustna T. Radwana…
  • [12] AKT, Kronika domu tuchowskiego…, t. 5, s. 196-197.
  • [13] AWPRT, Kronika polskiego studentatu, 14 IV 1942 r.
  • [14] M. Sadowski CSsR, Redemptoryści…, dz. cyt., s. 374-375.
  • [15] AKT, Kronika domu tuchowskiego, t. 5, V 1942 r.
  • [16] AWPRT, Kronika polskiego studentatu, t. 9, s. 11.
  • [17] Tamże, Kronika polskiego studentatu, 22 V 1942 r.
  • [18] M. Sadowski CSsR, Redemptoryści…, dz. cyt., s 339

Sługa Boży ks. Kazimierz Smoroński (część 10.)

Idź do oryginalnego materiału