Siedział przy krawędzi jezdni. Okazało się, iż choruje, mieszka w Niemczech i… nikt nie wie, jak trafił do Polski

1 miesiąc temu

Patrolując ul. Lutycką, funkcjonariusze straży miejskiej zauważyli siedzącego na skraju jezdni mężczyznę. Po podejściu do niego okazało się, iż jest mocno wyczerpany i wyraźnie zagubiony. Nie było z nim kontaktu werbalnego, ale okazał dokument tożsamości. Ustalono, iż jest pochodzenia tureckiego, ale na stałe mieszka w Niemczech.

Mężczyzna miał przy sobie telefon, ale bez karty SIM. Funkcjonariusze próbowali skontaktować się ze swoich telefonów z jednym z numerów zapisanych w urządzeniu, ale bezskutecznie.

Patrol postanowił zabrać cudzoziemca na komisariat policji, gdzie po sprawdzeniu w systemach policyjnych ustalono, iż nie jest on osobą poszukiwaną. W pewnym momencie do strażniczki miejskiej oddzwonił numer, pod jaki dzwoniła. Okazało się, iż to rodzina mężczyzny, która wyjaśniła, iż jest on głuchy i choruje na demencję. Nikt nie wie, w jaki sposób dotarł do Poznania, ale rodzina wyjaśniła, iż wyszedł z domu i nie wrócił.

Funkcjonariusze straży miejskiej ustalili z rodziną, iż znajdą mu nocleg na jedną noc, by ta mogła zorganizować sobie transport do Polski i go odebrać. Zaopiekowano się nim w ośrodku przy ul. Borówki. Na drugi dzień strażnicy otrzymali informację, iż mężczyzna jest już w domu z rodziną.

Idź do oryginalnego materiału