Siedział przy krawędzi jezdni. Okazało się, iż choruje, mieszka w Niemczech i… nikt nie wie, jak trafił do Polski

10 godzin temu

Patrolując ul. Lutycką, funkcjonariusze straży miejskiej zauważyli siedzącego na skraju jezdni mężczyznę. Po podejściu do niego okazało się, iż jest mocno wyczerpany i wyraźnie zagubiony. Nie było z nim kontaktu werbalnego, ale okazał dokument tożsamości. Ustalono, iż jest pochodzenia tureckiego, ale na stałe mieszka w Niemczech.

Mężczyzna miał przy sobie telefon, ale bez karty SIM. Funkcjonariusze próbowali skontaktować się ze swoich telefonów z jednym z numerów zapisanych w urządzeniu, ale bezskutecznie.

Patrol postanowił zabrać cudzoziemca na komisariat policji, gdzie po sprawdzeniu w systemach policyjnych ustalono, iż nie jest on osobą poszukiwaną. W pewnym momencie do strażniczki miejskiej oddzwonił numer, pod jaki dzwoniła. Okazało się, iż to rodzina mężczyzny, która wyjaśniła, iż jest on głuchy i choruje na demencję. Nikt nie wie, w jaki sposób dotarł do Poznania, ale rodzina wyjaśniła, iż wyszedł z domu i nie wrócił.

Funkcjonariusze straży miejskiej ustalili z rodziną, iż znajdą mu nocleg na jedną noc, by ta mogła zorganizować sobie transport do Polski i go odebrać. Zaopiekowano się nim w ośrodku przy ul. Borówki. Na drugi dzień strażnicy otrzymali informację, iż mężczyzna jest już w domu z rodziną.

Idź do oryginalnego materiału