Samotność jest uzależniająca. Uważaj na nią!

4 godzin temu

Gdy raz i kolejny raz spróbujesz, przepadniesz. To proste. Wystarczy tylko raz nie pójść na imprezę, zostać w domu i odpocząć. Potem następny raz odmówić spaceru, bo ile można gadać o tym samym. Następnie odsuwać w czasie „obowiązek” zadzwonienia do bliskiej osoby. Jeszcze nie teraz, jest tyle do zrobienia….Potem napisać, bo to prostsze niż rozmowa. Sięgnąć po pierwszą lepszą wymówkę….Mieć święty spokój. Samotność kusi, rozleniwia, sprawia, iż już nie musimy. Mówi nam, iż skoro się nie chce, to nie trzeba. Problem w tym, iż nie przedstawia całej prawdy, bo samotność to koniec końców pustka. I ten, kto zawitał na dłużej po drugiej stronie lustra po prostu to wie… Dlatego uważaj! Samotność uzależnia i z czasem nie pozostawia wyboru! Sprawia, iż adekwatnie nikt nie jest równie dobry, jak ona!

Samotność jest uzależniająca. Uważaj na nią!

Samotność jest niebezpieczna

Jim Carrey, aktor znany z tego, iż doskonale rozwesela każdego, powiedział: „Samotność jest niebezpieczna. Jest bardzo uzależniająca. Staje się nawykiem, gdy zdasz sobie sprawę, jak bardzo jest spokojna i cicha. To tak, jakbyś się nie chciał mieć nic wspólnego z ludźmi, ponieważ cię męczą”.

Problem w tym, iż to niestety prawda. Ludzie podupadli, zepsuli się, są jacyś inni…. Trudno walczyć o ich uwagę, o dobre kontakty z nimi. Łatwiej przestać udawać, odpuścić, zająć się sobą.

Zresztą dzisiaj to szczególnie proste. Bo większości osób tak ma. Nie chce się nam. Pod ręką mamy wszystko, czego nam trzeba. Telefon dla wielu z nas stał się całym światem, coraz rzadziej służy do dzwonienia, a coraz częściej do przeżywania, tak naprawdę namiastki życia. Kuszeni głaskami, wyrzutem dopaminy, jesteśmy uzależnieni. Wielkie koncerny znają się na tym, robią wszystko, żebyśmy nie chcieli przestać. Od wczesnych lat mamy siedzieć w nosi z telefonem: sami.

Samotność jest uzależniająca

Pełne podwórka, zabawa od rana do wieczora, niechęć do powrotu do domu – tak było kiedyś. Dzieci spędzały czas razem. Dzisiaj młode osoby są coraz bardziej samotne. Czas studiów też towarzysko nie zachwyca. Często w niczym nie przypomina tego, co było normą przed laty. Wspólne wyjścia jeżeli są, to często koncentrują się na siedzeniu obok i patrzeniu, co tam w telefonie…

Nie ma co się dziwić, iż bardzo gwałtownie można dojść do wniosku, iż takie wyjścia są pozbawione sensu. Skoro i tak każdy patrzy w swój telefon i nie interesuje się światem zewnętrznym….Tak się dzieje na każdym kroku. Mamy z tym ogromny problem! Szkoda, iż tak bardzo sobie tego nie uświadamiamy, a choćby jeżeli o tym wiemy, to machamy na problem ręką, jakby nic nie dało się już zrobić.

Pozorny spokój i bezpieczeństwo

Uciekamy w samotność po rozczarowaniu światem, po relacjach, które okazały się nieudane, po zdradzie i zranieniu.

Wybieramy swoje towarzystwo, żeby mieć kontrolę nad własnym życiem. To łatwiejsza opcja niż przełamanie się i na nowo wyjście do ludzi. Będąc przy kimś, trzeba zaufać. W pojedynkę to my jesteśmy scenarzystą i aktorem, decyzja jest w 100% nasza. Wszystko zależy od nas. Ten pozorny spokój i poczucie bezpieczeństwa jest kuszący…

Z czasem im dłużej w nim tkwimy, tym trudniej nam wyjść do ludzi, przełamać się i wystawić „na ocenę”, i niestety ryzyko odrzucenia.

Cisza w samotności staje się wygodna. Nie trzeba się silić na rozmowy, komuś przypodobać, udawać, kogokolwiek zabawiać. Można być w pełni sobą. Nie widzimy fałszu, zakłopotania, czyjegoś nietypowego zachowania. Mamy spokój. To dla osób szczególnie wrażliwych idealna sytuacja.

Zmęczeni obowiązkami zawodowymi i domowymi możemy odciąć się od potrzeb innych osób, od konfliktów i niezrozumienia. To wielka ulga, bo odchodzi nam stres, którego mamy aż za wiele we współczesnym świecie.

To dobre na chwilę?

Samotność jest kusząca. To idealna opcja dla wszystkich rozczarowanych. Pasuje tym, którzy nie chcą dalej udawać, którzy zwyczajnie w świecie czują się zmęczeni. Pod tym względem jest rozwiązaniem idealnym.

Problem w tym, iż nie do końca mamy świadomość ceny, którą po czasie każe ona za siebie zapłacić. To właśnie samotność działa jak narkotyk. Jak uzależnienie, chcemy jej więcej i więcej, coraz bardziej się separujemy, coraz mniej potrzebujemy innych…do czasu, kiedy sama samotność zażywana jest w zabójczej dawce i nie ma już od niej odwrotu.

Przecież to oczywiste, iż ludzie potrzebują siebie nawzajem, niedoskonałych, trudnych, z emocjami, potrzebami, choćby konflikty są po coś. Gdy tego wszystkiego sobie odmawiamy, pojawia się pustka i…brak umiejętności jej zapełnienia. Jako osoba uzależniona nie potrafimy jednak wyjść z uzależnienia, w tym wypadku z samotności. Mimo iż wiemy, iż ona nas niszczy…to w niej tkwimy. Niestety nierzadko serwujemy sobie także jej zabójczą dawkę i wtedy wszystko się kończy.

Im bardziej jesteśmy sami ze sobą, tym mniej podoba nam się towarzystwo. Udowadniają to badania, wskazujące, iż na skutek samotności zmienia się nasza chemia mózgu. Neurobiologia po prostu to potwierdza. Im mniej relacji, tym mniejsza potrzeba , by je nawiązywać. Koniec końców jest tak, iż potrzeba drugiego człowieka nie znika całkowicie, ona się odzywa słowami – „nie ma nikogo na kim możesz polegać, jesteś skazana na samotność do końca dni, skoro tak, to po co to wszystko”. I w tym tkwi największe niebezpieczeństwo samotności, kuszącej i działającej jak narkotyk. Tylko czy o tym wiesz?

Idź do oryginalnego materiału