Sąd był gotów na mowy końcowe w sprawie Jakuba B. - policjanta ze Złotoryi, który w czasie patroli nadużywał władzy, zajeżdżał radiowozem na schadzki z kochanką i pozwalał jej bawić się służbową bronią. W ostatniej chwili obrona zgłosiła swoich świadków: członków rodziny oskarżonego i jego kolegów z pracy. Czego chce dowieść? Jakub B. odpowiada za to, iż jako funkcjonariusz publiczny nadużył uprawnień lub nie dopełnił obowiązków. W akcie oskarżenia Prokuratura Rejonowa w Jaworze postawiła mu cztery zarzuty. W lutym 2024 roku miał pobić kierowcę zatrzymanego pod Wilczą Górą, po czym zrobić mu zdjęcie i wysłać je młodziutkiej kochance. Między listopadem 2023 r. a kwietniem 2024 r. bezprawnie utrwalił telefonem wizerunki jeszcze dwóch innych mężczyzn i przesłał je z poniżającymi dopiskami tej samej kobiecie. Według prokuratury, kilkadziesiąt razy samowolnie, bez zgody i wiedzy przełożonych, opuszczał radiowóz i przydzielony mu do patrolowania rejon, odłączał mobilny terminal do utrzymywania łączności z jednostką i udawał się na randki. Podczas spotkań raz zdjął i odłożył na bok pas służbowy, innym razem dał kochance do rąk służbowy pistolet.
To ustalenia prokuratury, które Jakub B. wraz ze swym obrońcą, mecenasem Ernestem Ziemianowiczem, próbują pod