Sądowa walka o miliony wkracza w decydującą fazę. „Nie mają szacunku nie tylko do mojego dramatu”

news.5v.pl 6 godzin temu
  • O wniosku złożonym przez Prokuratorię Generalną Marek Kubala mówi wprost: – Zrobili to po to, by zdyskredytować opinie biegłych, które w pierwszej instancji sąd dopuścił jako dowód i na ich podstawie wydał wyrok
  • – Ekspertyza przedstawiona przez Prokuratorię Generalną ma wykazać, iż to nie bezprawne aresztowanie i nagonka medialna była przyczyną upadku mojej firmy, tylko zła kondycja przedsiębiorstwa – dodaje
  • W 2000 r. Marek Kubala, wtedy właściciel salonu seata w Wałbrzychu, został aresztowany pod zarzutem uszczuplenia podatku celnego o 350 tys. zł, przemytu samochodów ze Stanów Zjednoczonych, przebijania numerów i fałszowania dokumentacji. Po 11 latach został uniewinniony
  • Więcej takich historii przeczytasz na stronie głównej Onetu

– Dzień przed rozprawą apelacyjną w Łodzi Prokuratoria Generalna (instytucja powołana za rządów PiS do obrony interesów Skarbu Państwa) złożyła do sądu wniosek o dopuszczenie ich prywatnej ekspertyzy, którą sporządzili. Zrobili to po to, by zdyskredytować opinie biegłych, które w pierwszej instancji sąd dopuścił jako dowód i na ich podstawie wydał wyrok – mówi Onetowi Marek Kubala, były przedsiębiorca z Wałbrzycha, któremu 15 kwietnia 2024 r. Sąd Okręgowy w Sieradzu (w pierwszej instancji) przyznał ponad 22 mln zł odszkodowania. Wyrok zapadł po ponad 23 latach od jego niesłusznego aresztowania.

Pieniądze nie zostały mu wypłacone, bo od wyroku odwołała się Prokuratoria Generalna broniącą pozwanych, czyli Sąd Okręgowy w Świdnicy, Sąd Rejonowy w Wałbrzychu i Prokuraturę Rejonową w Wałbrzychu. Uznała, iż Kubali nie należy się ani złotówka, twierdząc, iż jego aresztowanie nie miało wpływu na upadek firmy. On sam wyroku nie zaskarżył, choć walczył o więcej. O ponad 30 mln zł.

Długimi tygodniami Kubala proponował ugodę. Był gotów zrezygnować z odsetek naliczanych po wyroku sądu, gdyby pozwani zgodzili się na porozumienie. W tej sprawie Kubala spotkał się choćby z ministrem sprawiedliwości Adamem Bodnarem. Nic jednak nie wskórał. Pozwani nie zgodzili się na zawarcie ugody.

„Nie mają szacunku nie tylko do mojego dramatu”

– Prokuratoria Generalna miała kilka miesięcy, żeby złożyć wniosek o dopuszczenie ich prywatnej ekspertyzy. Robiąc to na dzień przed rozprawą, pokazali, iż nie mają szacunku nie tylko do mojego dramatu – człowieka zniszczonego przez państwo, ale nie mają też szacunku do pieniędzy skarbu państwa, bo od zeszłorocznego wyroku naliczonych jest już prawie 2 mln zł odsetek – słyszę od Kubali.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Były wałbrzyski przedsiębiorca ma teraz 14 dni, by odnieść się do wniosku Prokuratorii Generalnej, który jego zdaniem jest spóźniony i ma na celu jedynie dalsze przedłużanie procesu.

– To działanie na szkodę interesu państwa i rażące naruszanie praw człowieka i brak poszanowania ludzkiej krzywdy – uważa Kubala. – Dziwię się, iż minister sprawiedliwości Adam Bodnar, który sprawuje nadzór nad prokuraturą i sądami, pozwala na bezprawne działania instytucji państwowej w wydaniu profesjonalnych prawników, których finansuje państwo – dodaje.

Sprawa o odszkodowanie dla Marka Kubali została odroczona do 19 marca.

Jego historia to scenariusz na film

Marek Kubala to były właściciel salonu seata w Wałbrzychu, który w grudniu 2000 r. został aresztowany pod zarzutem uszczuplenia podatku celnego o 350 tys. zł, przemytu samochodów ze Stanów Zjednoczonych, przebijania numerów i fałszowania dokumentacji. Po 11 latach został uniewinniony.

Gdy po miesiącu wyszedł z aresztu, z jego firmy nie było co zbierać. Banki wypowiedziały umowy, a on został z milionowymi długami.

W sądzie nie korzystał z pomocy adwokata. Bronił się sam. Spędził mnóstwo czasu w czytaniu akt i prawniczych książek. – To był klucz do sukcesu, bo gdybym miał adwokata, to bym to przegrał. Żaden adwokat nie poświęciłby tyle czasu w moją sprawę, co ja sam – przekonywał.

W wywiadzie dla Onetu mówił: – Gdy trafiłem do więzienia, byłem tak zestresowany, iż nie mogłem jeść i pić. Gazety pisały o mnie na pierwszych stronach, iż jestem przestępcą, szefem zorganizowanej grupy, bo taki był przekaz prokuratury. Niesłuszne aresztowanie i medialna nagonka, którą na mnie zrobili, spowodowała całkowity upadek mojej firmy. Teraz sąd przyznał mi rację. Wcześniej sądy przez lata, choćby gdy zostałem uniewinniony, traktowały mnie jak przestępcę.

– Był taki czas, gdy wszyscy wytykali mnie palcami. Byłem bankrutem z łatką przestępcy. Najpierw popadłem w depresję, a potem uciekłem w alkoholizm. Piłem w samotności. W domu, w parku, z dala od ludzi. Tak odnajdywałem spokój. Trwało to jakieś dwa lata. Pewnego dnia, gdy spojrzałem w lustro, byłem cały opuchnięty. Nie mogłem się poznać. Wyglądałem tragicznie. Wiedziałem, iż jeżeli dalej będę pił, to przegram proces. To był moment, kiedy powiedziałem „dość” – opowiadał.

Teraz, po pierwszej rozprawie przed Sądem Apelacyjnym w Łodzi, Kubala przekonuje: – Ekspertyza przedstawiona przez Prokuratorię Generalną ma wykazać, iż to nie bezprawne aresztowanie i nagonka medialna była przyczyną upadku mojej firmy, tylko zła kondycja przedsiębiorstwa. Jest to o tyle absurdalne, iż sąd pierwszej instancji dopuścił dwie opinie biegłych, które zaprzeczają temu i z których jasno wynika, iż sytuacja finansowa mojej firmy była bardzo dobra. Inaczej banki nie udzieliłyby mi wielomilionowych kredytów.

Kontakt z autorem: [email protected]

Idź do oryginalnego materiału