Sąd rodzinny powierzył córki (7 i 9 lat) ojcu, przeciwko któremu w prokuraturze toczy się postępowanie o ich molestowanie. Formalnie mężczyzna nie ma choćby postawionych zarzutów, więc kodeks każe stosować zasadę domniemania niewinności. Ale co sądzić o państwie, które w imię tej zasady być może właśnie wydało bezbronne ofiary seksualnemu drapieżcy? Według relacji matki, ojciec całował obie dziewczynki w usta z tzw. "języczkiem". Ściągał koszulkę starszej z córek i masował jej klatkę piersiową. Masował też jej nogi. Robił to w taki sposób, by jednocześnie stymulować swego członka. W łazience podczas kąpieli dotykał obie dziewczynki w intymne miejsca. Potem młodszą, jeszcze bez majteczek, sadzał na sobie. Część tych zachowań została utrwalona na filmikach robionych komórką.
Według matki, do seksualnego molestowania dziewczynek dochodziło od czerwca ubiegłego roku. We wrześniu, kiedy zorientowała się, co się dzieje, złożyła w Prokuraturze Rejonowej Wrocław Fabryczna zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na tzw. innych czynnościach seksualnych. Dzieci zostały przesłuchane w tzw. niebieskim pokoju, z udziałem psychologa. Co dalej? Pani Anna (imię zmienione) nie wie. Wie tylko, iż jej mąż wciąż nie ma postawionych zarzutów.
Równolegle z prokuratorskim postępowaniem w Sądzie O