Sąd Apelacyjny podtrzymał wyrok za zabójstwo w Borzęcinie. Czesław K. spędzi 25 lat w więzieniu

miastoiludzie.pl 2 dni temu

Sąd Apelacyjny w Krakowie utrzymał w mocy wyrok 25 lat więzienia dla Czesława K., oskarżonego o zabójstwo swojej żony Grażyny K. do którego doszło w Borzęcinie w 2019 roku. Wyrok pierwszej instancji zapadł we wrześniu ubiegłego roku w Sądzie Okręgowym w Tarnowie, jednak został zaskarżony przez obronę. Apelacja nie przyniosła jednak zmiany decyzji.

Proces – zarówno w pierwszej instancji, jak i apelacyjny – odbywał się z wyłączeniem jawności, co uzasadniono dobrem dziecka ofiary i oskarżonego. Jak dowiedział się portal miastoiludzie.pl, sąd apelacyjny podzielił ustalenia tarnowskiego sądu, uznając, iż wszystkie poszlaki prowadzą do jednoznacznego wniosku – tylko Czesław K. mógł dopuścić się tej zbrodni.

Rzecznik prasowy krakowskiego sądu apelacyjnego sędzia Tomasz Szymański tłumaczył, iż chociaż proces miał charakter poszlakowy, to sąd niższej instancji wykonał swoje zadanie w sposób rzetelny. Jego zdaniem to właśnie zebrane dowody – w tym treść wiadomości SMS wymienianych między małżonkami oraz między Grażyną K. a jej nowym partnerem z Anglii – miały wskazywać na motyw i działania oskarżonego.

Portal miastoiludzie.pl ustalił, iż jednym z kluczowych dowodów były również zapisy z monitoringu, na których widać, jak Czesław K. przemieszcza się samochodem w różnych kierunkach w dniu zaginięcia żony. Sędzia miał zauważyć, iż to właśnie oskarżony miał powód, by pozbawić żonę życia. Sąd nie dał też wiary osobie, która po zabójstwie przyznała się do winy – śledczy ustalili bowiem, iż w chwili śmierci Grażyny K. przebywała ona w zupełnie innym miejscu.

Obrona nie zgadza się z wyrokiem. Mecenas Dawid Gąsawski w rozmowie z dziennikarzami miał podkreślać, iż jego klient nie przyznaje się do winy i przez cały czas utrzymuje, iż nie miał nic wspólnego ze śmiercią swojej żony. Obrońca zapowiedział kasację, zaznaczając, iż każdy wyrok skazujący – niezależnie od przyjętej kwalifikacji prawnej – nie może zostać zaakceptowany ani przez oskarżonego, ani przez jego obrońców.

Grażyna K., 35-letnia mieszkanka Londynu, przyleciała do Polski na początku stycznia 2019 roku. niedługo potem ślad po niej zaginął. To rodzina kobiety zawiadomiła policję – jej mąż twierdził, iż był przekonany, iż kobieta wróciła do Wielkiej Brytanii. Sprawa jej zaginięcia natychmiast odbiła się szerokim echem, angażując w poszukiwania setki osób – służby, wolontariuszy i lokalną społeczność. Dopiero pod koniec lutego ciało kobiety odnaleziono w rzece Uszwicy koło Bielczy.

Śledczy ustalili, iż ostatnią osobą, która widziała Grażynę K. żywą, był właśnie jej mąż. Miało to miejsce 3 stycznia 2019 roku około godziny 22.30. Prokurator Mieczysław Sienicki, rzecznik tarnowskiej prokuratury, mówił wówczas, iż motywem mogła być zazdrość oraz konflikty majątkowe między małżonkami.

Po przedstawieniu zarzutów Czesławowi K. okazało się, iż mężczyzna opuścił już Polskę. Wydano za nim list gończy, a jego ujęcie zajęło ponad dwa lata. Problemy proceduralne, pandemia oraz brexit znacząco wydłużyły proces ekstradycyjny. Ostatecznie został sprowadzony do kraju w maju 2022 roku. Od początku konsekwentnie nie przyznaje się do winy.

(Smol)

Idź do oryginalnego materiału