Kobieta po przeszczepie szpiku cierpiała na tak silne bóle pleców i nóg, iż – jak sama mówiła – miała wrażenie, iż nie jest w stanie dalej żyć. Standardowe środki przeciwbólowe nie przynosiły efektu. Dopiero fentanyl pozwolił jej na powrót do względnie normalnego funkcjonowania. Recepty wystawiał jej mąż, sam lekarz, który – jak podkreśla – kierował się przede wszystkim dobrem pacjentki.
Sytuacja zmieniła się, gdy w jego przychodni pojawiła się kontrola NFZ. Urzędnicy uznali, iż w tym przypadku złamano przepisy refundacyjne. Zgodnie z obowiązującymi zasadami, fentanyl może być refundowany wyłącznie jako uzupełnienie innych terapii, a nie podstawowy środek leczenia bólu. – Nie były spełnione wszystkie elementy wskazania refundacyjnego w obwieszczeniu ministra zdrowia – tłumaczył przedstawiciel NFZ, Krzysztof Urban.
Fundusz wystawił rodzinie rachunek na 597 tys. zł, z czego 70 tys. zł to same odsetki.
Dla lekarza i jego bliskich to cios, z którym – jak sami przyznają – nie wiedzą, jak sobie poradzić. – Jesteśmy pod ścianą. Nie mamy takich pieniędzy, żyjemy już na kredytach i wychowujemy dwoje nastoletnich dzieci – mówi mężczyzna.
Rodzina zapowiada odwołanie od decyzji NFZ, wskazując, iż przypadek pacjentki wymagał indywidualnego podejścia i odstąpienia od sztywnych procedur. w tej chwili kobieta otrzymuje preparaty na bazie marihuany medycznej w poradni leczenia bólu, jednak bliscy nie kryją rozgoryczenia. Ich zdaniem system nie uwzględnia wyjątkowych sytuacji i skazuje pacjentów na cierpienie.