**Przyjaźnić się czy nie przyjaźnić?**
Tato, no przestań się wić jak śledź w occie! Nie namawiam cię do rejestracji w Ministerstwie Głupich Pomysłów, tylko w Szkolnych Ławach już od czterdziestu minut Wojtek bezskutecznie próbował zdigitalizować tożsamość ojca i wypuścić go jako cyfrowego narybka w bezkresny ocean mediów społecznościowych. Ale ojciec stawiał opór.
Nie chce mi się tego! Tata chował swój stary telefon z klawiaturą, na który przyszło już dziesiąte SMS-owe hasło. Możecie się w tych swoich sieciach miotać jak śledzie w beczce, ale mnie zostawcie w spokoju. Mam już wystarczająco uzależnień po co mi kolejne?
Żebyś mógł pogadać, tato. Znajdziesz swoich dawnych kolegów ze szkoły, z pracy, z wojska…
O, nie daj Boże! Przestraszony ojciec wyrzucił telefon przez okno. Na szczęście nie rozbił się mieszkali na parterze. Połowa z nich już dawno na tamtym świecie! Jeszcze zdążę się z nimi nagadać.
No, ale druga połowa żyje. Pogadaj z nimi. Bo poza mną i Małgosią rozmawiasz tylko z oszustami telefonicznymi.
A w przeciwieństwie do was oni mnie słuchają! Wczoraj pogadałem trzy godziny z panią Kasią z Zakładu Karnego nr 7. Wiesz, jak im ciężko oferować dodatkowe usługi po ciszy nocnej?
Możesz chociaż spróbować? Tydzień. Obiecuję, jak ci się nie spodoba, odpuszczę.
No dobra. Ale w takim razie w maju idziesz ze mną na mecz postawił warunek ojciec.
Mówiłem ci już, iż wtedy będę w pracy w Gdańsku Wojtek wypowiedział to już na zewnątrz, grzebiąc w krzakach pod blokiem.
Powiedziałeś, iż może nie pojedziesz wychylił się przez okno ojciec.
Może i nie pojadę. Dam ci znać później. Dobra, pięć minut, ogarnę wszystko. Będziesz jak normalny człowiek rozmawiał z całym światem.
Syn wrócił ze znaleziskiem i usiadł przy starym komputerze.
Na co mi ten wasz świat
Coś powiedziałeś?
No rejestruj już, handlarzu cyfrowy.
Pomysł z Szkolnymi Ławami od dawna forsowała żona Wojtka, której teść lubił dzwonić w najmniej odpowiednich momentach i zaczynać półgodzinne monologi. Po pierwsze, niech swoje nudne historie opowiada komuś innemu. Po drugie, może wtedy rzadziej będzie wychodzić z domu. Bo tych emerytów ciągnie w świat jak ćmy do światła. Wyjdą po chleb na promocję i wracają dopiero po dwóch dniach, z nową kolekcją legendariuszy w kieszeni.
Mówisz teraz o moim ojcu przypominał Wojtek.
A ja oceniam po sobie ripostowała żona.
Na tym zwykle kończyła się dyskusja.
Wojtek, jakiś nieznany typ chce się ze mną zaprzyjaźnić zadzwonił tego samego wieczoru zaniepokojony ojciec.
Super! No to dodaj go, pogadajcie.
Wojtek, pierwszy raz go widzę na oczy. Skąd w ogóle wie, iż istnieję? choćby nie chodziłem po tych waszych portalach. Co to za bezczelność włazić komuś na profil bez zaproszenia?
Wpisywaliśmy twoje dane: szkoła, praca, wojsko, zainteresowania. Może chodziłeś z nim do tej samej klasy
Wojtek, to było milion lat temu!
No to pewnie mamuta razem w jaskini oprawialiście. Spróbuj, pogadaj. Może macie wspólne tematy. Dobra, tato, muszę pracować.
Oj, Wojtek, narobiłeś mi problemów
Następny telefon odebrał dopiero po czterech dniach:
Wojtek, możesz mnie odebrać z dworca?
Z dworca? Co ty tam robisz o tej porze? spytał syn, spoglądając na zegarek. Widocznie żona miała rację ojciec zmieniał się w jednego z tych niespokojnych emerytów.
Czekam już czterdzieści minut na ten przeklęty autobus. Lepiej było iść pieszo, ale złamało mi się kółko w walizce.
Nie ruszaj się, zaraz będę!
Jasne, iż się nie ruszę, skoro udało mi się złapać prywatnego szofera w chińskiej karocy.
Ojca znalazł na ławce przed dworcem. Mężczyzna wyglądał niezwykle schludnie: ogolony, wyprasowany, w nowych butach.
Skąd ty taki? zapytał Wojtek, wrzucając walizkę do bagażnika.
U Darka Żółtka byłem. Mieszka we Wrocławiu burknął zmęczony ojciec.
Byłeś we Wrocławiu? Przecież to pięć godzin drogi! I kto to w ogóle ten Darek Żółtek? Pierwsze słyszę.
Wojtek zapiął pas, potem ojcowski, i ruszył.
Kolega. Z tych twoich Szkolnych Ław Ojciec patrzył przez okno, intensywnie rozmyślając. Chociaż przyjaźń pod znakiem zapytania. On kibicuje Legii, a ty wiesz, co myślę o tym mięsnym kombinacie
Czekaj syn zwolnił, przejeżdżając przez próg zwalniający. Dopiero się poznaliście, a ty od razu do niego pojechałeś?
No jasne! zdziwił się ojciec. Nie dodaję byle kogo. Trzeba poznać człowieka: pogadać, spojrzeć w oczy, dowiedzieć się, czym oddycha, za kogo głosuje.
Tato, znajomość w sieci nie wymaga takich poświęceń. Możecie to ustalić na odległość. Na tym polega uroczko.
A dzieci teraz też zdalnie się robi?
Co to ma do rzeczy?
Ma, Wojtek! Nie nawiązuję relacji z kimś, kogo nie widziałem na oczy. Znajomi tylko sprawdzeni. Kropka.
Dobra, dobra, uspokój się! Wojtek zrozumiał, iż może ojca wystraszyć, a ten znów się zamknie w domu. Ale następnym razem daj znać, jeżeli gdzieś jedziesz. Muszę wiedzieć, gdzie ci szukać.
Rozkaz przyjęty! ojciec salutował niewidzialną czapką, po czym poprosił syna o nowy telefon z internetem.
Następny telefon odebrał w sobotę, podczas kolejnego wyjazdu służbowego:
Lecę do Krakowa, wrócę w poniedziałek.
Tato, u mnie słaby zasięg. Wydawało mi się, czy powiedziałeś, iż lecisz do Krakowa?
Zasięg masz dobry. Właśnie tam lecę. Nowy kolega się znalazł. A adekwatnie dwóch. Okazało się, iż służyliśmy w tej samej jednostce, tylko w różnych latach. Nie martw się, z lotniska wezmę taksówkę, już nauczyłem się korzystać z aplikacji.
Tato, zwariowałeś! Siedź w domu! Niedługo w Wojtek westchnął głęboko i wyłączył laptopa, uświadamiając sobie, iż chociaż ojciec znalazł w sieci więcej przyjaciół niż on przez całe życie, to wciąż nie potrafił dodać do znajomych własnego syna.