W pierwszej dekadzie nowego wieku Zachód łaknął krytyki religii i religijności, szczególnie po atakach z 11 września. To, co wielu jawiło się jako zbrodniczy produkt irracjonalnej wiary, mogło – zgodnie z logiką, która podążać miała ścieżkami wytyczonymi przez filozofów oświecenia – zostać powstrzymane poprzez eradykację zabobonu, ciemnoty i wszystkich przekonań niepopartych dowodami, sprzecznych z Rozumem. Wtedy na scenie pojawili się Czterej Jeźdźcy Nowego Ateizmu: Richard Dawkins, Daniel Dennett, Sam Harris i Christopher Hitchens.
Za ilustrację problemu zachodniej „sceptykosfery” niech posłuży fakt, iż po zapytaniu na The Right Stuff – forum zwolenników białej supremacji – o drogi, które doprowadziły ich na skrajną prawicę, społeczność sceptyków wymieniana była częściej niż Ruch Praw Mężczyzn i strony wyznawców teorii spiskowych. Wśród osób, które wywarły największy wpływ na obranie takiej ścieżki ideologicznej, wymieniano neofaszystę Richarda Spencera, jak również „walczącego ateistę” Sama Harrisa.
Carl Benjamin, używający na YouTubie pseudonimu Sargon of Akkad, zaczynał jako ateistyczny i sceptyczny twórca wyśmiewający kreacjonizm. Podczas tzw. Gamergate – kampanii nienawiści, oszczerstw i gróźb pod adresem kobiet w branży gier – stał się antyfeministą i swoje ataki skierował w stronę „wojowników o sprawiedliwość społeczną” (social justice warriors, SJW). Do krytyków Anity Sarkeesian, feministki zaangażowanej w społeczność graczy, dołączył też The Amazing Atheist (TJ Kirk), który zaczął wówczas tworzyć treści wyśmiewające SJW, podobnie jak inny ateistyczny youtuber, Thunderf00t (Phil Mason). Podobną drogę przeszedł James Lindsay, autor wydanej w 2015 roku książki Everybody Is Wrong About God, teraz sprzymierzony ze skrajną prawicą (i współpracujący z chrześcijańskim nacjonalistą Michaelem O’Fallonem) wyborca Donalda Trumpa, bredzący o kulturowym marksizmie.
Jako zwolennik Trumpa zadeklarował się również popularny ateista Robert M. Price (znany jako The Bible Geek). W wywiadzie z 2016 roku przekonywał, iż przeniesienie sceptycznego postrzegania świata na grunt politycznych wyborów powinno prowadzić do popierania republikanów, gdyż lewicowa polityka stała się jak religia.
Sam Harris postanowił w 2018 roku – na przekór politycznej poprawności i w imię wolności słowa – ugościć w swoim popularnym podcaście Making Sense with Sam Harris Charlesa Murraya, jednego z autorów bestsellera The Bell Curve, którego najbardziej kontrowersyjną tezą jest ta o genetycznym powiązaniu rasy i inteligencji. Niespodziewane wskrzeszenie obskuranckiej „rasowej nauki”, rozniesionej w strzępy przez naukowców krytykujących Murraya od 1994 roku, kiedy to ukazała się jego książka, odbyło się w podcaście Harrisa pod obiecującym tytułem Zakazana wiedza. Naukowa krytyka tez i metodologii użytej w The Bell Curve pokazana została jako bezładny kwik obrażonych na proste fakty zawodowych antyrasistów, zaszczuwających wiernego nauce, nieustraszonego Murraya.
Wydawać się może, iż wielu obecnych sceptyków i wolnomyślicieli zatroskanych o wolność słowa z chęcią udostępni swoje platformy każdemu marginalizowanemu w świecie nauki autorowi, którego wystąpienia zostaną oprotestowane przez studentów z kolorowymi włosami, wywlekając na nowo dawno zamknięte, ale dalej klikalne debaty i przedstawiając się jako dzielni bojownicy o prawdę.
W 2017 roku znany ateistyczny bloger David McAffee postanowił udzielić głosu Richardowi Spencerowi, zwolennikowi „pokojowej czystki etnicznej”, również określającemu się jako ateista (na stronie Spencera wywiad wylądował później pod tytułem Altprawica i świecki humanizm). George Harley, autor książki Making Sense of the Alt-Right, zwrócił uwagę na to, iż alt-right jest mniej religijny niż społeczeństwo jako całość – co jest zrozumiałe, biorąc pod uwagę, iż środowisko to przyciąga głównie ludzi młodych, którzy nie są zainteresowani wiarą, a angażujące ich „wojny kulturowe”, wstrząsające przestrzeniami internetowymi, w znacznej części dotyczą innych tematów niż religia. Chrześcijańskie dogmaty nie stanowią co do zasady argumentów w dyskusjach na temat „ideologii woke”, politycznej poprawności czy obecności czarnych aktorów w nowych wersjach filmów.
Dear Muslima
Epoka w historii kultury internetu nazywana czasem Anti-SJW Era (erą sprzeciwu wobec bojowników o sprawiedliwość społeczną) trwała od 2011 do 2019 roku. Charakteryzowała ją duża popularność treści wyśmiewających nagranych podczas protestów rozemocjonowanych młodych aktywistów, unieśmiertelnionych dzięki przydomkom takim jak Big Red czy Trigglypuff. YouTube zalewany był wówczas niezwykle popularnymi filmami typu SJW Cringe Compilation, a bycie „striggerowanym” stało się memem. Wiele tego rodzaju treści wychodziło z internetowego ruchu ateistycznego i sceptycznego, podzielonego w 2011 roku przez głośną Elevatorgate.
W 2011 roku działająca w ateistycznym środowisku Rebecca Watson, posługująca się w sieci pseudonimem Skepchick, wrzuciła na swój kanał na YouTubie film opowiadający o konferencji w Dublinie, w której brała udział. Opowiadała o panelach, odwiedzonych muzeach i spotkaniach z innymi sceptykami. Powiedziała: „Byliście fantastyczni… z wyjątkiem jednego faceta” – w tym miejscu opisała sytuację, w której poczuła się niekomfortowo.
Będąc w obcym mieście o czwartej nad ranem, pożegnała się z konferencyjnym towarzystwem, mówiąc, iż jest bardzo zmęczona i chce iść spać. Jeden z uczestników uznał, iż pójdzie za nią do windy, powie, iż uważa ją za interesującą i zaprosi do swojego pokoju hotelowego na kawę. Rebecca uznała, iż było to nie na miejscu. Czuła się zaniepokojona i uprzedmiotowiona. Nie przedstawiła zdarzenia jako przemocowego czy traumatyzującego – ot, powiedziała, uśmiechając się: „Chłopaki, nie róbcie tak… trudno wyjaśnić to, jak bardzo jest to niekomfortowe”. Nie zdradziła też tożsamości mężczyzny. Na cały segment dotyczący zdarzenia w windzie poświęciła półtorej minuty. To wystarczyło, aby wywołać histerię części sceptyków, wraz z falą hejtu na Watson i w konsekwencji zaangażowaniem w Elevatorgate najważniejszych postaci związanych z Nowym Ateizmem.
Po stronie Watson stanął między innymi PZ Myers, profesor biologii, który później zdystansował się od Nowego Ateizmu jako ruchu dającego narzędzia skrajnej prawicy i służącego raczej pseudonaukowej racjonalizacji swoich uprzedzeń, niż propagowaniu oświecenia i humanistycznych wartości. Od tamtej pory kilkakrotnie podnosił temat seksizmu i mizoginii w ruchu sceptyków. Inaczej do tematu podszedł Richard Dawkins, uznany naukowiec, który niegdyś zachwycał czytelników – w tym mnie – książkami o ewolucji, takimi jak Rzeka Genów i Samolubny Gen. To jeden z wielu przypadków osób publicznych, których wizerunkowi bardzo zaszkodziła obecność w internecie i możliwość wypowiadania się na gorąco na bieżące tematy. W odpowiedzi na Eleveatorgate Dawkins opublikował kuriozalny komentarz udający list, zatytułowany Dear Muslima:
„Przestań w końcu się mazać, dobrze? Tak, tak, wiem, iż masz genitalia okaleczone brzytwą i… ziew… nie powtarzaj mi znowu, iż nie możesz prowadzić samochodu i opuścić domu bez męskiego krewnego, twój mąż ma prawo cię bić, a w przypadku zdrady zostaniesz ukamienowana. Przestań narzekać. Pomyśl o cierpieniach, przez jakie muszą przechodzić twoje amerykańskie siostry. Tylko w tym tygodniu można było usłyszeć o jednej z nich. Wiesz, co ją spotkało? Mężczyzna w windzie hotelowej zaprosił ją do swojego pokoju na kawę. Nie żartuję. Naprawdę to zrobił. Zaprosił ją do swojego pokoju na kawę. Oczywiście ona powiedziała, iż nie, a on nie tknął jej choćby palcem, ale i tak… I ty, Muslimo, myślisz, iż możesz narzekać na mizoginię? Dorośnij, na litość, albo wyhoduj grubszą skórę”.
Ta absurdalna instrumentalizacja problemów, z jakimi stykają się niektóre muzułmanki, sprowadzone tutaj do rasistowskiej figury „muslimy”, mająca na celu zruganie Rebeki Watson za zwrócenie uwagi na zachowanie, które uznała za uprzedmiatawiające, to ostentacyjny wyraz tego, iż Richard Dawkins – a wraz z nim wielu mężczyzn zaangażowanych w ruch, sądząc po reakcjach na Elevatorgate – nie rozumie ani seksizmu, ani mizoginii, ani źródeł uprzedzeń i opresji w ogóle. Przekonanie, iż korzeniem wszelkiego zła jest religia (nawiązując do filmu dokumentalnego Dawkinsa Root of all Evil?), sprawia, iż pozostaje się ślepym na zachowania własnej „oświeconej” grupy, która przecież dawno odrzuciła zabobony, a wraz z nimi wszelkie uprzedzenia, na rzecz ogólnoludzkiego humanizmu. Ta ślepota jest jedną z przyczyn marginalizacji feministek i kobiet w ogóle w ruchu ateistycznym, jak również poirytowania części ateistów na wspomnienie feministycznych postulatów, chyba iż dotyczą muzułmanek.
„Osoby wyglądające na muzułmanów”
Zaciekła islamofobia jest postawą, która jak żadna inna jednoczy skrajną prawicę i świeckich aktywistów spod znaku Nowego Ateizmu. Ci drudzy – w ślad za pierwszymi – zaczęli posługiwać się buzzwordem „Cywilizacja Zachodnia”, a Harris już w 2006 pisał, iż obawia się tego, jak szybko przybywa muzułmanów, posługując się retoryką spiskowej teorii Great Replacement, przewidującej rychły koniec białego człowieka, który zostanie zastąpiony przez ciemnoskórych migrantów i migrantki. Według wyliczeń Harrisa Francja ma stać się muzułmańska do 2030 roku, i to w przypadku, gdyby migracja zakończyła się w dniu pisania tekstu (osiem lat temu). Na razie nic nie wskazuje, by miało się to sprawdzić. Harris bronił też profilowania osób „wyglądających na muzułmanów” na lotniskach.
Richard Dawkins od czasu do czasu dzieli się na X uwagami, które sprowadzają na niego krytykę, jak tweet o tym, jakie słodkie mu jest bicie kościelnych dzwonów w porównaniu do „agresywnego” muzułmańskiego wezwania do modlitwy. W 2015 dał się ponieść twitterowej dyskusji na temat Ahmeda Mohamada, czternastolatka aresztowanego i zawieszonego w szkole na trzy dni w związku z podejrzeniem o posiadanie bomby, która okazała się zrobionym przez niego w ramach projektu budzikiem. Dawkins nazywał nastolatka oszustem i sugerował, iż w rzeczywistości nie chodziło o żaden budzik, tylko zrobienie z siebie ofiary islamofobii. Wyraził poirytowanie faktem, iż prawnik rodziny żąda zadośćuczynienia w wysokości 15 milionów dolarów. Gdy ludzie pisali mu, iż chłopak pozostało dzieckiem, wkleił link do artykułu o dziesięciolatku odcinającym głowę więźniowi ISIS z zapytaniem, czy ten też jest „tylko dzieckiem”.
Dawkins i Harris odpierają zarzuty o rasizm, jako iż islam to religia, a nie rasa. Jednak biorąc pod uwagę, iż „rasa” jest tylko i aż społecznym konstruktem, proces „urasawiania” poszczególnych grup odbywa się również poprzez wyodrębnienie ich na podstawie domniemania o wyznawanej religii – o czym dobitnie świadczy komentarz Harrisa na temat „osób wyglądających na muzułmanów”. W swojej książce Islamofobia jako technologia władzy Monika Bobako porównała ze sobą dyskursy islamofobiczne i antysemickie jako podobne pod względem przenikania się kategorii rasy i religii. Jej zdaniem „chodzi m.in. o pogłębioną refleksję nad relacjami między kategoriami «religii» i «rasy» (również np. «kultury» i «etniczności») oraz ich rolą w określaniu przynależności i obcości, a także budowaniu hierarchii i wykluczeń. Przenikanie i współdefiniowanie się tych kategorii w toku historycznej ewolucji antysemityzmu stanowi tutaj najważniejsze odniesienie dla analizy islamofobii”.
Nie, religia nie jest źródłem wszelkiego zła
Krytyka zinstytucjonalizowanej religii jako narzędzia utrwalania systemów opresji jest jak najbardziej uzasadniona, jednak diagnoza, według której wszelki ucisk znajduje swój początek w wierze, jest naiwna i w żaden sposób nie zbliża do rozwiązania żadnego problemu. Jednym z najlepszych tego przykładów jest Sam Harris, który chętnie wypowiada się na temat polityki międzynarodowej, jednak skupienie na religii prowadzi go często do wniosków w najlepszym wypadku błędnych, w najgorszym – moralnie odrzucających. O wojnie w Iraku pisał w 2005 roku, iż „cywilizowani ludzie próbują poprawić życie Irakijczyków”, a wszystkie zarzuty, jakie Południe może mieć wobec polityki USA czy Wielkiej Brytanii, sprowadził do „teologicznych” – czyli irracjonalnych. Po prawie dwudziestu latach ten płytki sposób rozumienia światowych konfliktów przez Harrisa nie zmienił się znacząco.
Według jego „błyskotliwych” diagnoz głównym, jeżeli nie jedynym problemem toczącym Bliski Wschód, jest religijny fanatyzm, z którym należy prowadzić sprawiedliwą wojnę. Odgrzewając na nowo Zderzenie cywilizacji (jednak zaznaczając, iż tak naprawdę z cywilizacją mamy do czynienia tylko po jednej stronie konfliktu) w jednym z najnowszych odcinków podcastu Making Sense with Sam Harris przekonuje, iż za wojnę w Strefie Gazy również odpowiada islam i dżihadyzm. Dodaje także, iż naturalnym wydaje się odruch potępienia działań, przez które później oglądamy martwe dzieci wyciągane spod ruin zbombardowanych budynków w Gazie, jednak czasem jest to odruch zdradliwy, gdyż wojna może być koniecznością. Sugeruje też, aby pochylić się nad izraelskimi żołnierzami, którzy nie mogą zaufać osobom wyglądającym na nieuzbrojone, szukające schronienia – w końcu Izrael mierzy się z irracjonalną antykulturą dżihadystów motywowanych chęcią znalezienia się w raju, w walce z którą należy zawiesić wszelkie zasady.
W zatroskanym, ale spokojnym głosie Harrisa słychać, iż ta tragiczna konieczność boli go niepomiernie. Być może świadomość tej konieczności ukoiłaby bliskich nauczycielki Hali Khreis, która opuszczała Gazę z białą flagą, trzymając za rękę swojego czteroletniego wnuka, kiedy została zastrzelona przez snajpera. Może owi bliscy sami uroniliby łzę nad nieszczęsnym izraelskim żołnierzem (lub żołnierką), który musiał dokonać szybkiej oceny, czy starsza pani i jej wnuczek z torbą jedzenia wyglądają na terrorystów.
Według Harrisa problem Gazy nie jest związany ani z Izraelem, ani polityką Stanów Zjednoczonych. Nie ma mowy o istocie konfliktu, o okupacji palestyńskich terytoriów, o Nakbie i apartheidzie. Wszystkie polityczne cele organizacji palestyńskich, także świeckich, znikają z pola widzenia. To po prostu przeklęty dżihadyzm, pojawiający się z nagła w różnych częściach świata jak wirus szaleństwa, nakazujący muzułmanom zachowywanie się jak dzikie bestie.
Niewidzialny staje się wpływ imperializmu na kształtowanie się postaw fundamentalistycznych i radykalizację jako formę kontestacji hegemonii świata zachodniego, szczególnie USA. W 2009 roku w książce Nienawiść do Zachodu Jean Ziegler, były członek Komitetu Doradczego Rady Praw Człowieka ONZ, opisywał odradzanie się tożsamości narodów Południa, którego jesteśmy świadkami, i domaganie się uznania przez Zachód krzywd, jakie je spotkały i dalej spotykają przez imperialną politykę. Ziegler pisał, iż „w samej istocie odrodzenia tożsamości, […] które jest podstawą każdej konstrukcji narodowej, czai się śmiertelne niebezpieczeństwo: pokusa zamknięcia się na własnej grupie, fanatyzmu etnicznego […], a w konsekwencji do patologicznej nienawiści”.
Uniknięcie drogi prowadzącej do powstawania ugrupowań fundamentalistycznych wymagałoby, jego zdaniem, radykalnej zmiany w relacjach z krajami Południa, w pierwszej kolejności uznania ich za równe Zachodowi podmioty. Patrząc m.in. na działania Izraela względem Palestyńczyków, od lat opisywane chociażby w raportach Amnesty International, realizacja tej wizji jest bardzo odległa, jednak antyreligijna fiksacja, nierozerwalnie łącząca sekularyzm z najlepszą formą postępu i oświecenia, może z łatwością zostać wykorzystana do przedstawienia rzeczywistości w wykrzywiony sposób. Nieciekawe – acz przez niektórych już dawno przewidywane – dziedzictwo Nowych Ateistów każe powątpiewać w sens ruchów, dla których sekularyzacja jest celem samym w sobie.
**
Aleksandra Herzyk – absolwentka krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Ilustratorka i autorka komiksów. Jako Herzyk od lat publikuje swoje rysunki w sieci. W 2022 roku zadebiutowała powieścią graficzną Wolność albo Śmierć. Z Patrycją Wieczorkiewicz napisała książkę Przegryw. Mężczyźni w pułapce gniewu i samotności.