Powrót do sacrum w sztuce

goniec.net 1 dzień temu

Sztuka i religia od najdawniejszych czasów stanowiły nierozdzielną jedność w strukturze ludzkiej cywilizacji. Już w kulturach pierwotnych wyraźnie widać, iż pierwsze przejawy twórczości artystycznej miały charakter rytualny, sakralny były formą komunikacji z siłami wyższymi, próbą oswojenia tajemnic życia i śmierci, wyrażenia duchowego doświadczenia wspólnoty.

Malowidła jaskiniowe, rzeźby totemiczne, obrzędy taneczne czy rytualna muzyka wszystko to było nie tyle rozrywką, co formą wejścia w kontakt z transcendencją. W tym sensie sztuka nie była czymś dodatkowym wobec życia religijnego, ale jego integralnym elementem. Estetyka była wtórna wobec funkcji duchowej. Artysta był kapłanem, szamanem, pośrednikiem między światem widzialnym a niewidzialnym. choćby w wielkich cywilizacjach starożytnych Egiptu, Mezopotamii, Indii czy Grecji sztuka pozostawała nierozerwalnie związana z religią. Świątynie, posągi bóstw, misteria, freski i reliefy, wszystko to miało na celu ukazanie boskiego porządku, odzwierciedlenie harmonii kosmicznej, oddanie czci temu, co wykracza poza ludzką egzystencję.

W tradycji chrześcijańskiej relacja między sztuką a religią zyskała jeszcze głębszy wymiar. Sztuka stała się nie tylko narzędziem kultu, ale także nośnikiem Objawienia formą przekazu prawd teologicznych, refleksji nad Pismem Świętym, wizualną modlitwą. Ikony, mozaiki, freski, rzeźby, architektura sakralna wszystko to miało prowadzić człowieka ku kontemplacji, ku głębszemu doświadczeniu obecności Boga. Gotyckie katedry były nie tylko miejscami modlitwy, ale wcieloną teologią „kamiennymi Bibliami”, które mówiły światłem, proporcją, symboliką. Sztuka i człowiek od zarania dziejów są ze sobą nierozerwalnie związani. Nie dlatego, iż człowiek ma zdolność tworzenia rzeczy pięknych czy technicznie złożonych, ale dlatego, iż sztuka jest odzwierciedleniem najgłębszych tęsknot ludzkiej duszy. Nie jest tylko wytworem rąk, umysłu czy techniki jest medium, przez które człowiek komunikuje się z tym, co niewidzialne, niewypowiedziane i wieczne.

To właśnie w sztuce zawiera się ten moment spotkania człowieka z samym sobą, z drugim człowiekiem, z transcendencją. W swojej najczystszej, pierwotnej formie, sztuka była narzędziem duchowej eksploracji próbą dotarcia do tajemnic bytu, do sensu istnienia, do obecności tego, co wykracza poza codzienność.

Jednak współczesność coraz częściej odcina sztukę od jej duchowych korzeni. Sekularyzacja kultury sprawiła, iż sztuka przestała być medium kontaktu z sacrum, a stała się często nośnikiem czysto indywidualnych emocji, komentarzem społecznym, eksperymentem formalnym. Choć nie brakuje dzieł wartościowych i głębokich, to jednak rzadziej spotykamy się dziś ze sztuką, która stawia pytania o sens życia, o obecność Boga, o tajemnicę śmierci i cierpienia. Zamiast odwoływać się do uniwersalnych wartości, dominującym nurtem stała się introspekcja artysty często hermetyczna, trudna do odczytania, pozbawiona wymiaru wspólnotowego i ponadczasowego. W świecie podporządkowanym logice konsumpcji, utylitaryzmu i technologicznego przyspieszenia, sztuka podobnie jak człowiek przechodzi głęboki kryzys. Kultura natychmiastowości i spektaklu sprawia, iż dzieło sztuki coraz częściej staje się eventem, artysta marką, a odbiorca klientem. Zamiast być przewodnikiem po głębszych warstwach istnienia, sztuka staje się lustrzanym odbiciem powierzchownego społeczeństwa. Prawdziwa sztuka, która miała w sobie coś z modlitwy, coś z tęsknoty za światłem i prawdą, coraz rzadziej znajduje miejsce w dominującym dyskursie kultury.To, co kiedyś było poszukiwaniem Prawdy i Piękna, dziś nierzadko redukuje się do estetyki szoku, prowokacji lub technicznej biegłości. Ale czy sztuka, która nie odwołuje się do żadnego transcendentnego porządku, nie traci zarazem tego, co stanowiło o jej najgłębszym sensie? Czy nie staje się jedynie powierzchownym ozdobnikiem, emocjonalnym komunikatem, artefaktem epoki? Sztuka pozbawiona duchowości może fascynować, ale rzadko porusza do głębi. Może zaskakiwać, ale nie przemienia.

Tymczasem prawdziwa sztuka religijna nigdy nie była tylko dekoracją była narzędziem objawiania, formą duchowego doświadczenia. W ikonografii wschodniej ikona nie przedstawia świata widzialnego w realistyczny sposób nie jest ilustracją, ale rzeczywistością symboliczną, nasyconą obecnością. Nie chodzi w niej o to, by zobaczyć postać, ale by przez nią doświadczyć obecności Boga. Światło ikony nie pochodzi z zewnętrznego źródła ono emanuje z wnętrza postaci, będąc obrazem światła duchowego, światła zmartwychwstania.

Czy możliwe jest dziś tworzenie sztuki w takim duchu? Sztuki, która nie cofa się przed tajemnicą, która nie ucieka od cierpienia, ale potrafi je przemienić w światło? Sztuki, która nie boi się mówić o śmierci, o zbawieniu, o wieczności? Taka sztuka nie musi kopiować dawnych form może posługiwać się nowoczesnym językiem, mediami, symboliką. Ale jej rdzeniem musi być prawda prawda o człowieku jako istocie duchowej, która pragnie spotkania z Nieskończonością. Powrót do sztuki religijnej nie oznacza zamknięcia się na nowe formy wyrazu. Przeciwnie to otwarcie na głębszy wymiar twórczości. To uznanie, iż piękno nie jest wyłącznie kwestią formy, ale odblaskiem dobra i prawdy. Że dzieło sztuki może być miejscem spotkania nie tylko artysty z widzem, ale człowieka z Tajemnicą. Tak rozumiana sztuka nie jest produktem ani towarem jest świadectwem.

Dziś, gdy człowiek coraz częściej doświadcza duchowego zagubienia, gdy mnożą się źródła informacji, ale brakuje mądrości, sztuka może pełnić rolę przewodnika. Może stawiać pytania, których nie zadają media. Może tworzyć przestrzeń ciszy w świecie hałasu. Może przypominać, iż istnieją rzeczy większe niż my sami, iż jesteśmy powołani do czegoś więcej niż tylko konsumpcji i rozrywki. Dlatego też odnowienie duchowego wymiaru sztuki nie jest tylko kwestią artystyczną. Jest wyzwaniem kulturowym, a choćby cywilizacyjnym. W świecie zranionym przez relatywizm i duchową pustkę, sztuka religijna w najgłębszym sensie tego słowa może stać się znakiem sprzeciwu. Nie jako narzędzie ideologii, ale jako świadectwo światła. Światła, które nie pochodzi z tego świata, ale które ten świat przemienia. jeżeli spojrzymy na dzieje kultury ludzkiej, zobaczymy, iż sztuka nigdy nie była zaledwie dodatkiem do życia była jego esencją. W jaskiniach paleolitycznych, w świątyniach starożytnych cywilizacji, w romańskich kościołach i gotyckich katedrach, w ikonach bizantyjskich, w freskach wszędzie tam sztuka pełniła funkcję duchową. Nie była rozrywką, dekoracją ani przedmiotem spekulacji rynkowej, ale sposobem komunikacji z niewidzialnym, z tym, co wieczne i święte. Twórczość była aktem uczestnictwa w kosmicznym porządku, niekiedy choćby formą modlitwy lub liturgii.

W epoce nowoczesnej ten porządek został zakwestionowany. Rewolucja naukowa, oświecenie i rozwój techniki przyniosły ogromny postęp, ale także duchowy rozpad. Sacrum zaczęło być traktowane jako relikt przeszłości, a miejsce Boga zajęły rozum, autonomia jednostki i postęp. Sztuka oderwała się od swoich źródeł religijnych i stała się najpierw narzędziem emancypacji, potem eksperymentu, a dziś coraz częściej jedynie komentarzem do rzeczywistości medialnej. W efekcie często traci swoją głębię, przemieniając się w spektakl, prowokację lub dekorację. Tymczasem człowiek wciąż pozostaje istotą duchową niezależnie od epoki. Pragnienie sensu, miłości, wieczności, sprawiedliwości, piękna to nie są potrzeby wtórne, ale podstawowe. W świecie zdominowanym przez ekran, informację i technologię, te potrzeby nie znikają przeciwnie, stają się coraz bardziej palące, bo nie znajdują zaspokojenia. I dlatego sztuka, jeżeli ma być odpowiedzią na czas, w którym żyjemy, musi znowu zwrócić się ku temu, co niewidzialne, ku temu, co większe od nas samych. To nie znaczy, iż ma wracać do dawnych form czy kopiować religijną ikonografię przeszłości. Chodzi raczej o powrót do intencji do źródła, z którego wypływa każde prawdziwe dzieło sztuki do tęsknoty za tym, co przekracza. Tęsknoty za pełnią, za światłem, za obecnością, która nadaje sens naszemu istnieniu. Sztuka nie musi być religijna w formie, aby była duchowa w treści. Nie musi ukazywać Boga wprost, aby mówić o Nim pośrednio przez piękno, ciszę, dramat ludzkiego losu, cierpienie, nadzieję i zachwyt. W tym sensie artysta nie jest tylko twórcą estetycznych form jest świadkiem. Prorokiem, który widzi głębiej i szerzej. Który zadaje pytania, których inni się boją. Który mówi językiem form, barw, dźwięków i przestrzeni, kiedy słowa już nie wystarczają. W epoce, w której zanika język duchowy, artysta może i powinien ten język odzyskiwać. Ale by tak się stało, potrzebna jest odwaga. Odwaga przeciwstawienia się duchowi czasu, który gloryfikuje szybkość, powierzchowność i indywidualną ekspresję bez większego sensu.

Potrzebna jest też pokora świadomość, iż artysta nie tworzy z pustki, ale czerpie z głębokiego nurtu ludzkiej duchowości, który płynie przez wieki. I wreszcie: potrzebna jest odpowiedzialność zrozumienie, iż to, co tworzymy, ma wpływ na innych. Że każde dzieło może otworzyć człowieka na głębię albo go od niej oddalić. Może więc przyszłość sztuki nie polega na kolejnych zaszufladkowanych trendach na nowym nurcie, manifeście czy stylistycznej rewolucji ale na powrocie do sensu. Na tym, by twórczość znów stała się formą służby nie ideologii, nie rynkowi, ale duszy ludzkiej. Może przyszłość sztuki polega na tym, by była przestrzenią pojednania między materią a duchem, między rozumem a intuicją, między przeszłością a przyszłością. Pojednania, którego tak bardzo brakuje w świecie pełnym rozbicia, hałasu i nieufności. jeżeli sztuka stanie się na nowo przestrzenią sacrum choćby w najbardziej nieoczywisty sposób jeżeli będzie kierować spojrzenie człowieka ku temu, co przekracza jego codzienność, wówczas stanie się tym, czym była od zawsze drogą. Drogą do samego siebie. Do innych. I do Tajemnicy, która nadaje wszystkiemu sens.

Zenon Burdy
Przewodnik Katolicki, Między religią a sztuką, Natalia Budzyńska
Zarys Estetyki, Maria Gołaszewska
Samobójstwo kultury (fragment), Marek Arpad Kowalski
Blaga czy sztuka? (fragment), Stanisław Michalkiewicz
Wywiad z Waldemarem Łysiakiem Sztuka dzisiejszych czasów

Idź do oryginalnego materiału