Jak przypomina serwis „Goniec”, w minioną środę doszło do dramatycznego morderstwa na Uniwersytecie Warszawskim. Mieszko R. zabił 53-letnią pracownicę uczelni i ranił strażnika uniwersytetu. Mężczyzna trafił do szpitala. O chwilach po zbrodni opowiedział kanclerz uczelni Robert Grey, co powiedział?
Zbrodnia, która wstrząsnęła Polską
Data 7 maja zapisze się już na zawsze w historii Uniwersytetu Warszawskiego. To właśnie wtedy 22-letni Mieszko R. bestialsko zamordował 53-letnią pracownicę uczelni. Ranił też strażnika uniwersyteckiego, który gołymi rękami próbował ratować zaatakowaną kobietę.
Doniesienia świadków zdarzenia są wyjątkowo dramatyczne i drastyczne. Z zarzutów, jakie postawiono Mieszkowi R., wynika, iż mężczyzna nie tylko zabił portierkę, ale także dopuścił się znieważenia jej zwłok. W przestrzeni medialnej pojawiły się informacje o potencjalnym akcie kanibalizmu, choć te doniesienia nie zostały oficjalnie potwierdzone.
O samym sprawcy wiadomo, iż pochodził z tzw. dobrej rodziny. Jego ojciec jest prawnikiem, matka nauczycielką akademicką. On sam uchodził za niezwykle inteligentnego i z dużą wiedzą. Na studiach postrzegany był raczej jako osoba unikająca kontaktu z innymi, zamknięta w sobie i wycofana.
Poruszająca relacja
Do tragedii na Uniwersytecie Warszawskim odniósł się kanclerz uczelni. Robert Grey, w rozmowie z portalem TVN24.pl podzielił się swoją relacją z tamtego dramatycznego wieczora.
„Wybiegłem z budynku wraz z grupą innych osób, na miejscu zdarzenia byliśmy dosłownie w minutę. Tego, co zobaczyłem, nigdy nie będę w stanie, jak to się dziś mówi, "odzobaczyć". Nasza uczelniana koleżanka leżała na ziemi, co było efektem niewyobrażalnej i przerażającej zbrodni” – relacjonował Grey, cytowany przez „Gońca”.
Kanclerz Uniwersytetu Warszawskiego podkreślił też ogromne heroizm, jakim wykazali się pracownicy straży uniwersyteckiej – panowie Tomasz i Dariusz. Ten pierwszy rzucił się z gołymi rękami na sprawcę ataku, chcąc ratować koleżankę.