30 marca 2025
Dzisiaj, przy kolacji, moja córka podsunęła mi dyskretnie złożoną notatkę. Udawaj, iż jesteś chora i wyjdź stąd napisała własnym, znajomym pismem. Gdy rozwinęłam szkarłatny kartonik, nie przypuszczałam, iż te pięć słów odmienią moje życie: Udawaj, iż jesteś chora i wyjdź. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem, a ona drgnęła głową, patrząc na mnie z błagającym wzrokiem. Dopiero później zrozumiałam, dlaczego.
Rano rozpoczęło się jak każdy inny w naszym domu na przedmieściach Warszawy. Od ponad dwóch lat jestem już mężatką z Ryszardem, dobrze prosperującym przedsiębiorcą, którego poznałam po rozwodzie. Wszystko wyglądało idealnie: przytulny dom, konto bankowe pełne złotych i stabilność, na którą tak bardzo czekałam. Łucja, nasza czternastoletnia córka, zawsze była cicha i spostrzegawcza, chłonąc otoczenie jak gąbka. Z początku jej relacja z Ryszardem była napięta typowa dynamika między nastolatkiem a ojczymem ale z czasem wydawało się, iż znajdziecie wspólny rytm. Przynajmniej tak myślałam.
W sobotę rano Ryszard zaprosił współpracowników na domowy brunch, ważne spotkanie dotyczące ekspansji firmy. Przez cały tydzień przygotowywałam menu i każdy detal wystroju. W kuchni, kończąc sałatkę, pojawiła się Łucja. Twarz bladą, oczy pełne niepokoju.
Mamo szepnęła, starając się nie zwracać uwagi muszę ci coś pokazać w pokoju.
Ryszard wszedł do kuchni, dopasowując krawat. Zawsze nienagannie ubrany, choćby przy nieformalnych spotkaniach. Co słychać w kącie? zapytał z uśmiechem nie dochodzącym do oczu.
Nic ważnego odpowiedziałam automatycznie Łucja potrzebuje pomocy z lekcjami.
Pośpiesz się rzucił, spoglądając na zegarek goście przyjdą za trzydzieści minut, musisz ich przywitać.
Poszłam za córką korytarzem. Gdy weszłyśmy do jej pokoju, drzwi zamknęły się z hukiem.
Co się stało, kochanie? Przyprawiasz mnie strachem zapytałam. Łucja milczała, po czym wyciągnęła mały kawałek papieru i podała mi go. Rozwinęłam notatkę: Udawaj, iż jesteś chora i wyjdź. Teraz.
Łucjo, co to za żart? byłam zdezorientowana i lekko zirytowana. Nie mamy czasu w zabawy, goście już w drodze.
To nie żart szepnęła cicho musisz teraz wyjść z domu. Wymyśl jakąś wymówkę, powiedz, iż źle się czujesz.
Patrzyłam w jej oczy, pełne desperacji. Po latach macierzyństwa nie widziałam tak poważnej, przerażonej twarzy. Co się dzieje? zapytałam. Łucja nie odpowiadała, tylko wpatrywała się w drzwi, jakby bała się, iż ktoś ich usłyszy.
Wtem usłyszeliśmy kroki w korytarzu. Drzwi otworzył Ryszard, wyraźnie zirytowany. Co wy robicie? Dlaczego tak długo? zapytał, patrząc na pierwszego gościa.
Spojrzałam na Łucję, której oczy błagały mnie w milczeniu. Z głębokiego przeczucia postanowiłam zaufać. Przepraszam, Ryszardzie powiedziałam, dotykając czoła nagle poczułam silny zawrót głowy, chyba migrena.
Ryszard zmarszczył brwi. Teraz? Przed chwilą świetnie się czułaś.
Wiem, dopiero co zaczęła się migrena tłumaczyłam, udając ból. Zacznę od razu leczyć się tabletką i położyć się.
Zanim zdążyłem się sprzeciwić, zadzwonił dzwonek i Ryszard przyjął gości. Zostaliśmy same. Łucja chwyciła mnie za ręce. Nie położysz się. Powiedz, iż muszę iść do apteki po silniejszy lek, pójdę z tobą.
To absurd protestowałam. Nie mogę zostawić gości.
Mamo, proszę, to nie żart. To twoje życie.
Zrozumiałam, iż muszę działać szybko. Wzięłam torbę i kluczyki, podeszłam do Ryszarda w salonie, gdzie rozmawiał z dwoma partnerami w garniturach. Ryszardzie, przepraszam, ale ból głowy nasila się, muszę do apteki, Łucja jedzie ze mną. Jego uśmiech zamarł, a twarz przybrała powściągliwą powagę. Okej, wrócisz później.
Wsiadłyśmy do samochodu. Łucja kierowała, a ja patrzyłam w kierunku domu, czując, iż coś jest nie tak. Po kilku minutach ona nagle szepnęła: Ryszard chce mnie zabić. Słyszałam go wczoraj, jak telefonował o truciznie do herbaty.
Zatrzymałam auto nagle przed światłami. Serce przyspieszyło, a w uszach zagrała panika. Co słyszałaś? zapytałam drżąc. Łucja wzięła głęboki oddech i opowiedziała, co usłyszała: rozmowa o planie podania trucizny, o ubezpieczeniu na milion złotych, o bankructwie firmy i o tym, iż po moim odejściu będzie miał dostęp do pieniędzy.
Szybko podniosłam rękę na kierownicę i ruszyłam w stronę lasu przy granicy naszego osiedla. Uciekając, myślałam o tym, jak Ryszard od miesięcy przelał nasze oszczędności na tajne konto, o dokumentach, które Łucja znalazła w jego biurze. Mój świat legł w gruzach.
W lesie zatrzymałyśmy się przy małej drodze. Łucja wyciągnęła telefon i pokazała zdjęcia: mała, bezetykietowa butelka, notatka z terminami podania trucizny i listą działań. Wiedziałam, iż muszę zadzwonić po pomoc.
Zadzwoniłam do Anny Kowalskiej, przyjaciółki z uczelni, adwokat. Zostańcie tam, przyjadę w trzydzieści minut. Nie rozmawiajcie z policją rozkazała.
W międzyczasie Ryszard zadzwonił, pytając, gdzie jesteśmy. Jego głos brzmiał spokojnie, ale w mojej głowie odbijał się krzyk: Zabił mnie i moją córkę.
Zanim dotarła Anna, przyjechał patrol policji do kawiarni przy centrum handlowym, gdzie ukryliśmy się po ucieczce. Funkcjonariusze zapytali o Helenę (mnie), mówiąc, iż Ryszard zgłosił, iż uciekłam pod wpływem leku i narażam córkę na niebezpieczeństwo. Łucja natychmiast wyciągnęła zdjęcia i wyjaśniła, iż to on planował zabójstwo.
Policjanci byli sceptyczni, ale Anna przedstawiła dowody: próbka trucizny, notatki, nagranie rozmowy telefonicznej. Po kilku minutach przybył także Ryszard, wyraźnie zszokowany, iż jego żona i córka są w komisariacie.
Komendant Różański, kierujący sprawą, wysłuchał obu stron. Ryszard twierdził, iż to pomyłka, iż w domu były tylko leki przeciwbólowe, a ja cierpię na nerwicę. Ja krzyknęłam: Nigdy nie miałam migreny! To on planował podać mi truciznę! Łucja dodała, iż słyszała go wczoraj, kiedy mówił o krwi i o tym, iż chce ją wlać w pokój córki.
Komendant otworzył teczkę z wynikami badań: krew znaleziona w pokoju Łucji nie była ani jej, ani moją krwią była krwią Ryszarda. Analiza butelki wykazała śladowe ilości arsenu. Ryszard zbladł, a w jego oczach pojawiła się czysta wściekłość. Został natychmiast zatrzymany.
Proces przyciągnął uwagę mediów. Okazało się, iż nie był to jego pierwszy zamach przed rokiem jego pierwsza żona zmarła nagle po ślubie, a on odziedziczył jej majątek, potem go wydawał, szukając kolejnej ofiary. Sąd wydał wyrok: trzydzieści lat za próbę zabójstwa, piętnaście lat za oszustwo finansowe, a sprawa pierwszej żony wciąż była w toku.
Po sześciu miesiącach Łucja i ja wprowadziliśmy się do mieszkania w Pradze (Warszawa). Pewnego poranka, przeglądając kartkę w nowej powieści, znalazłam małą, złożoną notatkę te same pięć słów Łucji: Udawaj, iż jesteś chora i wyjdź. Przechowałam ją w małym, drewnianym pudełku jako przypomnienie, iż w najgorszych chwilach nasza siła tkwi w wzajemnym zaufaniu.
Rok później Anna przybyła z nowiną: ciało pierwszej żony Ryszarda zostało wykopane, a w kościach znaleziono arseniczny ślad. Rozpoczęto postępowanie o morderstwo pierwszego stopnia, które najprawdopodobniej zakończy się dożywotnim pozbawieniem wolności. Z majątku Ryszarda odzyskano pół miliona złotych, które przekazano nam jako odszkodowanie.
Podniosłam kieliszek i wzniosłam toast: Za nowe początki. Podczas kolacji z przyjaciółmi rozmawialiśmy o przyszłości, a ja poczułam, iż blizny, choć wciąż obecne, stały się znakami przetrwania, nie tragedii. Nasza historia powinna być przestrogą, ale i dowodem na to, iż choćby w najciemniejszych chwilach istnieje nadzieja czasem przychodzi w postaci gwałtownie napisanej notatki od nastolatki, której pięć słów może uratować życie.

14 godzin temu









![Oszuści dzwonią „z banku” i zaczynają od ankiety. PKO ostrzega: tak możesz stracić wszystkie oszczędności [24.12.2025]](https://warszawawpigulce.pl/wp-content/uploads/2025/12/okladka-99.jpg)


English (US) ·
Polish (PL) ·
Russian (RU) ·