Pod Srebrnicą sosny przez cały czas płaczą. Mordów dokonali miejscowi Niemcy

1 dzień temu

Maksymilian Talaśka – burmistrz, Stanisław Chyła – mistrz krawiecki, Wiktor Gollnik – kupiec, Jan Hoppe – fotograf, Piotr Ipczyński – mistrz piekarski, Bernard Kaczorek – mistrz fryzjerski, Stefan Kortz – drogerzysta, Józef Krysiński – kupiec, Władysław Małkowski – mistrz piekarski, Jan Pestka – mistrz piekarski, Józef Przybył – prokurent, Czesław Wyrzykowski – pomocnik fryzjerski. To nazwiska osób pomordowanych 26 października 1939 roku w lesie w Srebrnicy pod Koronowem przez miejscowych Niemców.

„Pod Srebrnicą sosny płaczą” – to tytuł artykułu autorstwa Józefa Ceynowy, który ukazał się w drugim numerze Tematów Koronowskich w 1983 roku. Materiał został sporządzony na podstawie opowiadań mieszkańców Koronowa w tym stróża żwirowni, dokumentów pełnomocnika PCK do badania zbrodni hitlerowskich w okolicy oraz własnych obserwacji autora – zasłużonego nauczyciela.

Z cichych domów znikają znani spokojni obywatele miasta

– O to pewnej nocy październikowej z cichych domów znikają znani spokojni obywatele miasta – kupcy, rzemieślnicy, robotnicy – czytamy w opracowaniu. – Zostali wywleczeni z łóżek, wepchnięci do samochodów i wywiezieni pod Srebrnicę, w zagajnik, przylegający do drogi prowadzącej do Różanny. Stróż pobliskiego magazynu ówczesnej Żwirowni Miejskiej przykucnął przy rozłożystej sośnie, by uniknąć skierowania na siebie uwagi krzykliwych, prawdopodobnie pijanych oprawców, i trwając tam w bezruchu, stał się nieproszonym i długo niemym świadkiem pastwienia się nad bezbronnymi. Nieludzkie krzyki, wzywające katowanych do uciążliwych podskoków, i przeskoków przez krzewy, do hopsania wzorem żab, do czołgania rodziły w nim przestrach; jęki i odgłosy razów zadawanych szpadlami mroziły mu myśli. Gdy ten popis brutalności wraz z ostatnim językiem ucichł to w rozhuśtanym pijackim gwarze rozeznał zgrzyty pracujących rydli i przekleństwa, towarzyszące zakopywaniu pomordowanych. Potem zauważył jak wskoczyli ci nadludzie do samochodów i odjechali do miasta.

W lipcu 1944 roku zwłoki rozstrzelanych wydobyto i przewieziono do miejscowości Dębowa Góra, gdzie razem z innymi zamordowanymi spalono.

Część marynarki i płaszcza

W dokumentach archiwalnych zachowały się protokoły zeznań z czerwca 1945 roku złożonych w Zarządzie Miejskim. I tak na przykład Helena Krysińska – żona kupca Józefa Krysińskiego, zeznała iż po jej męża około godz. 19 przybyło 2 Bakarynów i jeden policjant niemiecki. W późniejszym czasie na miejsce zbrodni udał się ich pracowników. Odkrył on liczne zakopane zwłoki zamordowanych. Jako dowód dostarczył część materiału od marynarki i płaszcza Józefa Krysińskiego. Z kolei Kazimierz Chyła – syn zamordowanego Stanisława Chyły zeznał, iż po jego ojca przybył Bakarynow – członek niemieckiego Selbstschutzu oraz niemiecki żołnierz. Informacje te powielają się także w innych zeznaniach.

W mieście słyszano strzały

– Niemcy pojawili się w ich domach, oświadczając im, iż są aresztowani w celu przesłuchania, co okazało się jedynie pretekstem do pojmania ofiar – pisze z kolei w opracowaniu „Zbrodnia w Srebrnicy koło Koronowa 26 października 1939 roku” Grzegorz Sikorski z Uniwersytetu Gdańskiego. – Polaków przeprowadzono lub przewieziono samochodami do restauracji miejscowego niemieckiego piekarza. Następnie wszyscy zostali przetransportowani po dwie–trzy osoby samochodem do odległego o ok. 2 km lasu w okolicach osady Srebrnica i tam prawdopodobnie byli bici, a potem rozstrzelani. Po każdym odjeździe samochodu w mieście słyszano strzały. Znane są, choć nie wszystkie, nazwiska sprawców, członków koronowskiego Selbstschutzu. Zbrodnię popełnili lub w niej uczestniczyli m.in.: szef obwodu koronowskiego Selbstschutzu Otto, Bakarinow, nauczyciel Wilhelm Aswald (dowódca Selbstschutzu w Koronowie), piekarz Kurt Brunk oraz Willi Bigalke, Emil Dalüge, Jortzik Eduard, bracia Schützler, Lueck Urlich, Herbert Belau. Aresztowań dokonywało dwóch Niemców. Jeden z nich, umundurowany, nie był znany w Koronowie. Drugim, według świadków, okazał się Bakarinow, miejscowy urzędnik i jednocześnie działacz i członek koronowskiego Selbstchutzu. Rodziny nie zostały powiadomione o losie rozstrzelanych. Nie mogły się też nic o nich dowiedzieć. Władze niemieckie zaprzeczały, aby wiedziały cokolwiek o tym, co stało się z aresztowanymi Polakami.

Wystarczyło oskarżenie

Ponadto Grzegorz Sikorski podaje, iż stosownie do zaleceń egzekucje odbywały się w godzinach wieczornych lub nocnych. Dokonywano ich zawsze na przynajmniej kilkuosobowych grupach. Na wykonawców wyznaczano najczęściej członków Selbstschutzu, działających pod nadzorem żandarmerii lub Wehrmachtu. Tak było i w Koronowie. Zatrzymania rozstrzelanych odbyły się bowiem wieczorem, po godz. 18.00, a na miejsce kaźni ofiary przywieziono w jednym transporcie. Zostały rozstrzelane przez miejscowych Niemców, a w egzekucji uczestniczyły umundurowane osoby. Do wykonania egzekucji w ramach tzw. Intelligenzaktion wystarczyło oskarżenie skierowane przez dwóch volksdeutschów.

Symboliczny pogrzeb

Na miejscu egzekucji w tej chwili stoi pomnik upamiętniający ofiary, odsłonięty 3 września 1964 r. Składa się on z dębowego krzyża i dwóch tablic z nazwiskami pomordowanych. W 1945 r. odbył się tam symboliczny pogrzeb, w czasie którego dokonano pochówku odnalezionych w tym czasie w Srebrnicy szczątków ofiar. Miejscem tym opiekuje się Nadleśnictwo Różanna oraz koronowscy harcerze.

Idź do oryginalnego materiału