Po dwóch interwencjach i wsparciu Urzędu Gminy Świdnica udało się doprowadzić do uprzątnięcia wraku samochodu, który został porzucony pod wiaduktem kolejowym na granicy Świdnicy i gminy Jaworzyna Śląska. Determinacją wykazał się mł.asp. Rafał Jarosz z Posterunku Policji w Słotwinie.
W sierpniu jeden z czytelników Swidnica24.pl zaalarmował o samochodzie, porzuconym pod wiaduktem kolejowym niedaleko ul. Pogodnej w Świdnicy. Już wtedy pojazd nie miał kół i nosił pierwsze ślady dewastacji. Sprawa została zgłoszona na policję, jednak samochód stał nadal, nosząc coraz większe ślady dewastacji.
Samochód marki Renault został pozbawiony tablic rejestracyjnych, wyciągnięto z niego fotele, zabrano koła. – Być może został komuś ukradziony – zastanawiał się przed miesiącem czytelnik. Poinformowana o sprawie policja ustaliła, iż pojazd nie został skradziony, a stoi na drodze gruntowej, poza drogą publiczną.
Pierwotnie ustalono, iż pojazd nie jest kradziony i znajduje się poza drogą publiczną. Na miejscu była policja i świdnicka Straż Miejska. Strażnicy wskazali, iż wrak znajduje się poza granicami Świdnicy i nie podlega ich jurysdykcji.
Samochód stał więc przez cały czas i pod koniec września był niemal całkowicie zdewastowany, a do ziemi w wyniku uszkodzeń wyciekły paliwo i olej. Po raz kolejny pytania zostały skierowane do policji, a także do gminy wiejskiej Świdnica. Jak poinformował rzecznik Urzędu Gminy Janusz Waligóra, teren należy do gminy Jaworzyna Śląska. Mimo to podjął działania i zwrócił się bezpośrednio do dzielnicowego Posterunku Policji w Słotwinie.
– Funkcjonariusz dzielnicowy pełniący na co dzień służbę na Posterunku Policji w Słotwinie w wyniku przeprowadzonych czynności służbowych ustalił właściciela porzuconego pojazdu. Dzielnicowy zobligował mężczyznę do usunięcia pojazdu oraz posprzątania miejsca w którym się znajdował – poinformował dzisiaj mł.asp. Michał Rzepecki, zastępujący rzecznika prasowego Komendy Powiatowej Policji w Świdnicy.
Właściciel na własny koszt wrak już usunął, a jak zapewnił mł. asp. Michał Jarosz, ma jeszcze raz wrócić na miejsce i posprzątać teren.
/red./