Pijany ksiądz zasnął podczas pogrzebu. Szokujące wyznanie Ewy. „Ma na sumieniu znacznie więcej”

news.5v.pl 4 tygodni temu

Szymon Piegza: Ksiądz Tomasz K. podczas odprawiania pogrzebu w parafii w Rzejowicach zasnął z powodu upojenia alkoholowego. Afera była naprawdę duża, a o sprawie pisały wszystkie media.

Ewa: Tak, ale to tylko część prawdy. Ten człowiek ma na sumieniu znacznie poważniejsze rzeczy.

Chce pani do tego wracać?

Muszę.

Pijany ksiądz zasnął podczas pogrzebu. Ewa: ten człowiek mnie molestował

Dlatego zgłosiła się pani do mediów, bo, pani zdaniem kuria chce zatuszować prawdziwy powód jego odwołania.

A z jakiego?

Ponieważ dwa lata temu zgłosiłam w kurii, iż byłam przez niego molestowana. Od tego czasu toczy się proces, ale ksiądz został zawieszony dopiero po tym, gdy zrobiła się afera, iż pijany odprawiał pogrzeb.

Maciej Kałach / Onet

Drewniany kościół w Rzejowicach – największa duma wsi

Chce pani powiedzieć, iż biskup częstochowski od dwóch lat wie o tym, iż ks. Tomasz K. może być przestępcą seksualnym i nic z tym nie zrobił?

Właśnie.

Zacznijmy od początku: kiedy poznała pani księdza Tomasza?

To był początek lat dwutysięcznych, ksiądz przyszedł do naszej parafii w Częstochowie jako wikary, gdy miałam może z osiem, dziewięć lat. Widywałam go na niedzielnych mszach. Prowadził chórek parafialny, a ja interesowałam się muzyką, więc dołączyłam do tej formacji, gdy miałam 13 lat. Pod jego opieką w tygodniu ćwiczyliśmy piosenki na niedzielę.

Z czasem ten kontakt stał się bardziej prywatny. Ksiądz zaczął dużo do mnie pisać przez Gadu-Gadu, czy telefon. Z czasem wydawało mi się, iż tylko on tak dobrze mnie rozumie i iż jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.

W mailu pisała pani, iż odkąd miała 12 lat, to ksiądz panią „urabiał”. Na czym to polegało?

Ciągle szukał ze mną kontaktu. Pytał, co u mnie, jak się czuję, dlaczego jestem smutna. Rzeczywiście, jak na swój wiek miałam sporo problemów – w domu był problem alkoholowy. Ksiądz gwałtownie zorientował się. Tak naprawdę był jedyną dorosłą osobą, która zwracała wtedy na mnie uwagę.

Zarzuca pani też ks. Tomaszowi, iż gdy skończyła pani 15. rok życia, to wikary panią zaczął wykorzystywać seksualnie.

Proszę opowiedzieć o tych spotkaniach, gdy była pani nastolatką.

Długo zdobywał moje zaufanie, odkąd zaczęłam chodzić na chórek, budował ze mną relację. Był starszym ode mnie mężczyzną w roli autorytetu – księdza w katolickim mieście, jakim jest Częstochowa. Powoli przesuwał w tej relacji granice. Gdy skończyłam 15 lat, zaczął regularnie zapraszać mnie do siebie do mieszkania.

Podczas tych spotkań dużo rozmawialiśmy. Głównie ja dzieliłam się swoimi problemami, na przykład tymi dotyczącymi rodziców, a on mnie pocieszał. Ale z czasem te spotkania zaczęły wyglądać inaczej: on zaczął mnie całować i dotykać w miejsca intymne. Pamiętam, iż raz choćby wziął moją rękę i dotknął nią swojego penisa we wzwodzie. Ja miałam wtedy 15 lat, a on 34.

Jak pani wtedy na to reagowała? Przeciwstawiała się pani temu?

Wie pan, dziś, z perspektywy dorosłej kobiety trudno mi odpowiedzieć na pytanie, czy tak zmanipulowana nastolatka mogła się na coś takiego zgodzić lub przeciwstawić się takiej sytuacji. Nie czułam wtedy, iż mam wybór.

Wtedy, w wieku 15 lat już leczyłam się psychiatrycznie, miałam myśli samobójcze i samookaleczałam się. Podczas sytuacji, w których dochodziło do przekraczania granic fizycznych, zwykle miałam reakcję zamrożenia ciała. Nie rozumiałam tego, co się dzieje i chyba długo nie przyjmowałam tego do świadomości.

Relacja z księdzem zdecydowanie pogłębiła moje problemy psychiczne wynikające z trudnej sytuacji w domu. Ksiądz Tomasz przez długi czas manipulował mną. Dziś, gdy czytam wydruki naszych rozmów z Gadu-Gadu, widzę to wyraźnie.

Oczywiście, nie było tak, iż zaciągał mnie do swojego mieszkania siłą. Chodziłam tam, bo był jedyną osobą, która w tamtym czasie okazywała mi zainteresowanie i która — wydawało mi się — mogła mi pomóc. Bardzo zależało mi na jego wsparciu.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

„Mój problem polegał na tym, iż długi czas łudziłam się, iż ksiądz chce być moim wsparciem”

Jak długo trwała ta relacja?

Rozmawiałam o tym z psycholożką, do której chodziłam, a także z kolegą z klasy w liceum.

Wtedy zdecydowałam, iż muszę za wszelką cenę to skończyć. Było mi ciężko, bo moje poprzednie próby zakończenia tej relacji były nieskuteczne, ale tym razem pomógł fakt, iż byłam już po bierzmowaniu i nie musiałam przychodzić na prowadzone przez niego zajęcia przygotowawcze. Zmieniłam też wtedy wyznanie, zaczęłam chodzić do kościoła ewangelicko-augsburskiego i tam odnalazłam się w dobrej społeczności.

I to był koniec kontaktów z ks. Tomaszem?

Ksiądz jeszcze długi czas nękał mnie telefonami i SMS-ami, przestał dopiero wtedy, gdy telefon od niego odebrał mój ówczesny chłopak i powiedział, iż to jego nowy numer, który dopiero co kupił i iż żadna Ewa już pod nim nie występuje. Miałam wtedy 17 lat.

Kiedy pani zdecydowała się opowiedzieć o tym wszystkim po raz pierwszy?

Minęło prawie 10 lat, zanim zgłosiłam się do prokuratury. To było pod koniec 2020 r. Po dwóch latach śledczy umorzyli sprawę, choć prokuratorzy potwierdzili, iż dochodziło do kontaktów o charakterze seksualnym.

To z jakiego powodu nastąpiło umorzenie?

Ponieważ prokurator uznał, iż miałam świadomość relacji, jaka łączyła mnie z tym księdzem, dlatego nie byłam w stanie bezradności. Dodatkowo zdaniem biegłych, „przedstawiałam ponadprzeciętną inteligencję i dojrzałość psychiczną pomimo swego wieku”, co miało potwierdzić, iż byłam wszystkiego świadoma i ksiądz nie używał wobec mnie podstępu.

Dziwię się prokuraturze, która stwierdziła, iż nie byłam w żadnej zależności wobec tego człowieka. Przecież poznałam go i zaufałam mu w pełni tylko dlatego, iż był naszym wikarym i prowadził chór. Z jednej strony ustalili, iż nie ma wątpliwości, iż doszło do kontaktów między 15-latką a 34-letnim księdzem i iż to było wątpliwe moralnie, natomiast ich zdaniem nie doszło do przestępstwa.

Maciej Kałach / Onet

„Słynny” cmentarz w Rzejowicach – na początku sierpnia trwał remont dojazdu do tej nekropolii

Biskup wiedział, iż ksiądz molestował. Nie odwołał go ze stanowiska

W końcu po umorzeniu sprawy w prokuraturze decyduje pani o zgłoszeniu w kurii. Kiedy o tym wszystkim dowiaduje się ordynariusz częstochowski abp Wacław Depo?

Pod koniec 2022 r. w budynku kurii w Częstochowie złożyłam zeznania. Pamiętam, iż bardzo mnie to stresowało, trzęsłam się wtedy, jak galareta. Chyba po prostu bałam się, iż spotkam tam mojego oprawcę.

Jak wyglądało to spotkanie w kurii?

Poprosiłam delegata ds. ochrony dzieci i młodzieży, bym nie musiała tego wszystkiego ponownie opowiadać, dlatego przyniosłam ze sobą akta z prokuratury, gdzie były moje pełne zeznania i opinie biegłych.

Na szczęście to wystarczyło. Dostałam tylko kilka dodatkowych pytań, a na koniec podpisałam dokument o tym, iż mówiłam prawdę i tylko prawdę i iż dokumenty, które przyniosłam, również są prawdziwe.

Czego pani oczekiwała od kurii po zgłoszeniu?

Przede wszystkim tego, żeby odsunęli tego księdza od pracy z dziećmi. Liczyłam też, iż dostanę jakąś pomoc.

Ale nie stało się ani jedno, ani drugie.

Dodatkowo pani twierdzi, iż kuria zostawiła panią bez pomocy.

Tak, nie zaproponowano mi żadnego wsparcia. Dopiero niedawno dowiedziałam się, iż mam prawo domagać się zwrotu kosztów za psychoterapię. Jestem w tej chwili już w drugiej terapii.

Policzyłam koszty spotkań z obecną terapeutką i wyszło już około 50 tys. zł, które zapłaciłam na przestrzeni tych 5 lat.

Ksiądz Tomasz w końcu został odwołany.

Ale dopiero prawie dwa lata od mojego zgłoszenia! I to z jakiego powodu: bo pijany przyszedł na pogrzeb i zasnął w trakcie mszy. Zrobił się skandal na całą Polskę i w końcu musieli zareagować.

Niestety, mam wrażenie, iż prawdziwe powody zostały zamiecione pod dywan. Jako osoba pokrzywdzona w tej sprawie czuję się upokorzona taką reakcją władz Kościoła.

FotoDax / Shutterstock

Pijany ksiądz zasnął podczas pogrzebu. Szokujące wyznanie kobiety (zdj. ilustracyjne)

„Mam nadzieję, iż ten człowiek nigdy już nie będzie miał styczności z dziećmi. Tylko o to walczę”

Najpierw ks. Tomasz odprawiał pod wpływem alkoholu pogrzeb, a później dziennikarze „Gazety Radomszczańskiej” ustalili, iż prowadził samochód mimo sądowego zakazu. Jest pani tym zaskoczona?

Nie. Od innych osób słyszałam, iż już rok temu miał pijany rozbijać samochody. Już wtedy jego parafianie wiedzieli, iż proboszcz ma problem alkoholowy. Podobno choćby zgłaszali to do kurii i nic się nie działo.

Dla mnie próba przemilczania prawdy jest jej tuszowaniem. Do tej pory siedziałam cicho, bo bardzo wstydziłam się tego, co mnie spotkało. W ogóle nie umiałam o tym mówić i długo myślałam, iż to była moja wina, iż ten ksiądz mnie wykorzystał. Przez wiele lat bałam się też mojego oprawcy, ale po tym newsie o jego odwołaniu coś we mnie pękło.

Uważam, iż kuria powinna publicznie przyznać, iż ks. Tomasz już wcześniej miał zostać odwołany z powodu zarzutów o wykorzystywanie seksualne osoby nieletniej. Bierność wywołuje kolejne krzywdy i naraża kolejne bezbronne osoby.

Niedawno wysłała mi pani zdjęcia, na których ksiądz K. w towarzystwie biskupa Antoniego Długosza wraz z mieszkańcami Rzejowic świętują peregrynację Kopii Cudownego Obrazu. Ta uroczystość była już po skandalicznym pogrzebie.

Od razu, jak tylko zobaczyłam te zdjęcia, napisałam do abp. Depo list z pytaniem, dlaczego wydaje zgodę na takie gorszące sytuacje. Niestety, do dziś nie dostałam żadnej odpowiedzi. Jako osoba pokrzywdzona czuję się już wobec tego zupełnie bezradna.

Mieszkańcy Rzejowic, z którymi rozmawialiśmy, mówią, iż ksiądz proboszcz ogłosił niedawno, iż udaje się na leczenie, ale ma wrócić za miesiąc lub za dwa. Pytani o zarzuty, jakie kieruje pani wobec niego, twierdzą, iż w Rzejowicach „tego nie robił” i iż to „nie ich historia”. Myśli pani, iż faktycznie tam nie dochodziło do molestowania?

Chciałabym powiedzieć, iż mam nadzieję, iż nie dochodziło do takich sytuacji, ale szczerze mówiąc nie jestem w stanie stwierdzić tego z przekonaniem.

Na jakim etapie jest w tej chwili pani sprawa, jeżeli chodzi o proces kościelny?

Mam nadzieję, iż ten człowiek nigdy już nie będzie miał styczności z dziećmi. Tylko o to walczę od samego początku. Skoro jest na tyle zuchwały, by odprawiać mszę pod wpływem alkoholu i jeździć samochodem z zakazem prowadzenia pojazdów, to skąd mamy pewność, iż nikogo więcej już nie skrzywdzi?

Kilka dni temu w sprawie ks. K. wysłaliśmy zapytania do częstochowskiej kurii. Do momentu tej publikacji nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: [email protected]

Czytaj inne artykuły tego autora tutaj.

Idź do oryginalnego materiału