Pies tropiący zaatakował 16-letnią uczennicę i zaczął głośno szczekać: gdy policjanci zdjęli odciski palców dziewczyny, odkryli coś przerażającego

21 godzin temu

W Liceum nr 17 w Krakowie zorganizowano lekcję otwartą o bezpieczeństwie. W auli zebrali się uczniowie starszych klas, nauczyciele i rodzice. Na spotkanie zaproszono policyjnego przewodnika psa z owczarkiem niemieckim o imieniu Burek. Psy tropiące zawsze robiły wrażenie na młodzieży, a tu obiecywano jeszcze pokaz jak zwierzę wykrywa narkotyki, reaguje na broń i słucha swojego pana.
Policjant w mundurze pewnie wyszedł na scenę z Burkiem u boku. Pies był spokojny, wręcz lekko leniwy krocząc dostojnie, jednocześnie bacznie obserwował salę. Uczniowie wymieniali się spojrzeniami i szeptali.
To nie zwykły pies powiedział z uśmiechem funkcjonariusz. To mój partner. I nigdy się nie myli.
Pokazał kilka komend: Burek odnalazł ukryty w plecaku atrapę pistoletu, a choćby położył się obok osoby, w której kieszeni schowano specjalną próbkę zapachową. Młodzież biła brawo.
Lecz nagle wszystko się zmieniło.
Gdy policjant zamierzał zakończyć pokaz, Burek niespodziewanie zesztywniał. Uszy stanęły mu dęba, sierść na karku się zjeżyła. Wpatrywał się w tłum uczniów, po czym z warknięciem ruszył do przodu.
Burek! Stój! warknął przewodnik, ale pies nie reagował.
Owczarek z głośnym szczeknięciem rzucił się na dziewczynę w trzecim rzędzie. Była to nieśmiała uczennica o imieniu Zosia zawsze siedziała z tyłu, nie wychylała się, unikała szkolnych sporów. Tego dnia stała z koleżankami, trzymając pod pachą zeszyt. Wyglądała jak zwyczajna, skromna dziewczyna.
Lecz Burek szarpał się w jej kierunku, jakby oszalał. Warczał, pokazywał kły, aż w końcu skoczył, przewracając ją na podłogę. Zosia krzyknęła, zeszyt wypadł, a wokół wybuchła panika. Nauczyciele próbowali odciągnąć psa.
Fe, Burek! Waruj! przewodnik złapał obrożę i z wysiłkiem odciągnął owczarka. ale zwierzę wciąż wpatrywało się w Zosię, ciężko dysząc i warcząc.
Policjant był zaskoczony: Nigdy tak się nie zachowuje bez powodu Nigdy.
Dziewczyna drżała, jej oczy wypełniły się łzami. Wszyscy uznali, iż pies pomylił zapachy. ale funkcjonariusz nalegał: Pani Zofio, proszę iść ze mną na komisariat. Trzeba coś sprawdzić.
Rodzice protestowali, krzycząc o hańbie na całą szkołę, ale warczenie Burka nie pozostawiało wątpliwości.
Gdy zabrano ją na komisariat, zdjęto odciski palców. Policjantom włosy stanęły dęba. System wskazał dopasowanie.
Ślady należały do kobiety poszukiwanej w krajowej bazie przestępców.
Funkcjonariusz zwrócił się do drżącej uczennicy: Chcesz sama powiedzieć czy mam odczytać akta?
Dziewczyna ciężko westchnęła, a jej wyraz twarzy nagle się zmienił. Z zalęknionej nastolatki stała się zimną, dojrzałą kobietą, której oczy zdradzały, iż widziała za dużo.
Dobra koniec przedstawienia powiedziała niskim, pewnym głosem.
Okazało się, iż jej prawdziwe imię to Agnieszka, ma 32 lata, nie 16. Dzięki rzadkiej chorobie genetycznej wciąż wyglądała jak nastolatka: drobna postura, dziecięce rysy, cienki głos. I to wykorzystywała.
Od lat ukrywała się przed wymiarem sprawiedliwości, zmieniając miasta i tożsamości. W jej aktach figurowały włamania, oszustwa, udział w kradzieży biżuterii.
Odciski znajdowano na sejfach, klamkach, w mieszkaniach ale zawsze uchodziła, bo nikt nie wierzył, iż za zbrodniami stoi nastolatka.
Zapis

Idź do oryginalnego materiału