Szesnaście nowoczesnych wozów z 42-metrowymi drabinami, które miały podnieść poziom bezpieczeństwa i skuteczność działań Państwowej Straży Pożarnej, od miesięcy stoi nieużywanych w strażnicach w całej Polsce. Powód? Poważne zastrzeżenia dotyczące ich bezpieczeństwa. Sprawa, która ciągnie się już ponad dwa lata, nabrała tempa po pęknięciu jednej z drabin podczas testów oraz po tragicznym wypadku w Katarze. Mimo prób porozumienia między Komendą Główną PSP a producentem – austriacką firmą Rosenbauer – przełomu przez cały czas brak. Radio ZET dotarło do dokumentów i rozmów, które pokazują skalę impasu.
Pęknięcie w Lublinie, tragedia w Katarze
Pierwsze niepokojące sygnały pojawiły się w 2021 roku. W trakcie ćwiczeń w Lublinie kosz jednej z drabin zaczął się niebezpiecznie przechylać. Późniejsza analiza wykazała, iż konstrukcja zaczęła się wyginać. Firma serwisowa podjęła działania naprawcze, a Urząd Dozoru Technicznego dopuścił sprzęt do dalszego użytkowania, ale jedynie warunkowo.
W Katarze w 2022 roku, gdzie również wykorzystywano model Rosenbauer L42A‑XS, drabina złamała się podczas ćwiczeń. W wypadku zginęło trzech strażaków. Producent utrzymywał, iż było to „mechaniczne uszkodzenie spowodowane błędami w użytkowaniu”.
Jednak niespełna trzy miesiące później, 30 stycznia 2023 roku, podobna sytuacja wydarzyła się w Polsce – w Inowrocławiu. Podczas rozkładania drabiny w warunkach testowych, z wykorzystaniem worków obciążających, konstrukcja znów pękła. Tym razem obyło się bez ofiar. Komendant Główny PSP natychmiast wydał decyzję o wycofaniu wszystkich 42-metrowych drabin z eksploatacji.
16 drabin za 50 milionów w zawieszeniu
Zamówienie, które miało być znaczącym wzmocnieniem operacyjnym w PSP, obejmowało łącznie 20 specjalistycznych wozów: 13 z 42-metrowymi drabinami L42A-XS oraz 7 z 32-metrowymi L32A-XS. Do 2022 roku liczba “dużych”większych” drabin wzrosła do 16. I to właśnie one – najdłuższe, najdroższe, najbardziej zaawansowane – dziś stoją bezużytecznie w strażackich garażach.
Komenda Główna zleciła badania zewnętrznej firmie Komes z Wrocławia. Ekspertyza wykazała niezgodność wykonania sprzętu z dokumentacją techniczną. Centrum Naukowo-Badawcze Ochrony Przeciwpożarowej cofnęło wcześniej wydaną homologację. Rosenbauer, w odpowiedzi na zarzuty, przeprowadził własne testy – w tym analizę zapisu tzw. „czarnej skrzynki” i testy przeciążeniowe – i przekonuje, iż „sprzęt jest bezpieczny i spełnia wszystkie wymagania”.
Firma odrzuca również roszczenia zgłoszone przez PSP, uznając rękojmię za bezzasadną. W przesłanym Radiu ZET oświadczeniu podkreślono, iż „nie ma podstaw do twierdzenia, iż uszkodzenia są skutkiem wady fabrycznej”.
Bez wyjścia i bez drabin
– „To sytuacja absolutnie patowa” – mówi gen. brygadier Andrzej Bartkowiak, były komendant główny PSP, w rozmowie z Radiem ZET. – „Wycofaliśmy sprzęt, bo nie chcemy ryzykować zdrowia i życia strażaków. Ale nie możemy też używać go bez pewności, iż jest w pełni sprawny”.
Od ponad roku trwa mediacja między PSP a Rosenbauerem, prowadzona przez Prokuratorię Generalną przy Sądzie Polubownym. Szczegóły rozmów pozostają tajne. Komenda Główna oraz CNBOP odmawiają komentarzy w tej sprawie. Radio ZET ustaliło, iż jeżeli rozmowy nie przyniosą efektu do końca 2025 roku, PSP może wystąpić na drogę sądową z pozwem o zwrot środków lub wymianę sprzętu.
Tymczasem, jak podają sami strażacy, w całym kraju PSP dysponuje ok. 700 różnymi drabinami – często starszymi, mniej zaawansowanymi, ale bezpiecznymi. Te 16, które miały być pokazem możliwości nowoczesnej techniki, są dziś źródłem frustracji i przykładem nieudanej inwestycji.
„To nie teoria, to życie”
Strażacy, z którymi rozmawiało Radio ZET, mówią wprost: nie wejdą na żadną z tych drabin, dopóki nie otrzymają jasnych i niezależnych dowodów ich bezpieczeństwa. – „Tu nie chodzi o ambicje, tylko o ludzi. jeżeli konstrukcja się złamała, to może się złamać znowu” – mówi jeden z oficerów PSP, prosząc o anonimowość.
Producent przez cały czas startuje w przetargach, ale jego reputacja wśród strażaków została poważnie nadwyrężona. Drabiny L42A-XS z oznaczeniem Rosenbauera na razie pozostaną w garażach – do czasu, aż któraś ze stron ustąpi. A może do czasu, aż ktoś w końcu przejmie odpowiedzialność.