
Czy da się zaparkować na kieleckich osiedlach? Jak wynika z sygnałów docierających do naszej redakcji, w wielu miejscach mieszkańcy mają spory problem z pozostawieniem auta. Na początek przyglądamy się osiedlu KSM.
– Na kieleckim osiedlu KSM nie ma gdzie zostawić auta. Gdy wracam po pracy krążę po całym osiedlu, a zaparkowanie samochodu – choćby 500 metrów od mieszkania i dalej – graniczy z cudem. A jeżeli w końcu się to uda, wisi nade mną widmo mandatu – skarży się mieszkaniec. Jak wynika ze statystyk kieleckich strażników miejskich, interwencje dotyczące parkowania mają tam miejsce codziennie.
Mieszkańcy KSM-u na ogromny problem z parkowaniem wskazują nie od dziś.
– Jesteśmy w okropnej sytuacji. W ciągu ostatnich lat ogromnie przybyło aut, a liczba miejsc parkingowych pozostaje taka sama. Ludzie zostawiają samochody tam gdzie jeszcze jest to możliwe, a mam wrażenie iż strażnicy miejscy tylko na to czekają. Gdy kiedyś zaparkowałem w pobliżu skrzyżowania, na miejsce przyjechał strażnik który miarką sprawdzał odległość od krzyżówki. A nie są to ruchliwe drogi, a osiedlowe uliczki, samochody nie zagrażają tu bezpieczeństwu. Strażnicy miejscy wystawiają mandaty, ale niech odpowiedzą nam na pytanie: Co mieszkańcy mają zrobić? Sprzedać samochody i wszędzie chodzić pieszo? – skarży się Pan Łukasz, mieszkaniec KSM-u.
A jak wynika ze statystyk Straży Miejskiej w Kielcach, interwencji związanych z nieprawidłowym parkowaniem jest niemało. Od 15 kwietnia do 18 maja mundurowi odnotowali 666 takich zdarzeń w całym mieście.
– Strażnicy nałożyli 214 mandatów karnych, 171 osób pouczono, wystawiono także 351 wezwań do stawienia się w naszej siedzibie i złożenia wyjaśnień – mówi Bogusław Kmieć ze Straży Miejskiej w Kielcach.
A jak sytuacja przedstawia się na KSM-ie? Tam, w tym samym okresie, tego typu interwencji było 35.
– Wystawiono 54 wezwania do stawienia się w naszej siedzibie, nałożono dziesięć mandatów karnych i zastosowano osiem pouczeń – wylicza strażnik.
Jak dodaje, często bywa tak, iż gdy strażnicy przyjadą na miejsce po zgłoszeniu, zauważają więcej źle zaparkowanych samochodów, stąd liczba wezwań jest wyższa niż liczba interwencji.
– Po takim wezwaniu kierowcy zgłasza się do naszej siedziby i składa wyjaśnienia. Nie zawsze jest to jednoznaczne z mandatem, czasem kończy się pouczeniem lub odstąpieniem od prowadzenia czynności, ale strażnik może też złożyć wniosek o ukaranie do sądu – wyjaśnia Kmieć.
Oddzielne statystyki strażnicy prowadzą w kwestii parkowania na zieleńcach. Takich zdarzeń, od 15 kwietnia do 18 maja, w całym mieście było 221.
– Nałożono 92 mandaty i zastosowano 18 pouczeń – uzupełnia funkcjonariusz.
I choć mieszkańcy skarżą się na to, iż po prostu nie ma wolnych miejsc parkingowych, to Bogusław Kmieć podkreśla – kodeks drogowy nie przewiduje takich wyłączeń.
– Nie może być tak, iż ktoś kto nie ma miejsca w pobliżu mieszkania, może zostawić samochód gdziekolwiek. Strażnik jest od tego, by respektować przestrzeganie prawa i podjąć konkretne działania. Ale dodajmy, iż oczywiście są różne sytuacje – bywały interwencje wobec osób, które zostawiły auto tuż pod klatką schodową, utrudniając do niej dostęp. Kiedy okazuje się, iż chodzi na przykład o podwiezienie chorej osoby, strażnicy przeważnie odstępują od dalszych czynności lub pouczają kierowcę. Ma to odzwierciedlenie w naszych statystykach – kwituje Bogusław Kmieć.
Tymczasem mieszkańcy KSM-u pozostają z nierozwiązanym, parkingowym problemem. Choć chcą respektować przepisy, to – jak zauważają – jedynym wyjściem z sytuacji byłoby pozbycie się samochodu.
– Nie może być tak, iż Ratusz zostawia nas samych. Ktoś zgodził się na tak gęstą zabudowę, zupełnie nieadekwatną do liczby miejsc postojowych. W ten sposób mieszkańcy KSM-u zostali postawieni pod ścianą i stali się głównym źródłem dochodu straży miejskiej – podkreślają.
80 procent interwencji strażników miejskich wynika ze zgłoszeń mieszkańców.
- Parkowanie
- KSM
- Straż Miejska
- mieszkancy
- interwencja