Parafianie o księdzu, który zabił znajomego. „On nie do ludzi był”

news.5v.pl 10 godzin temu

60-letni proboszcz Mirosław M. z parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Przypkach w gminie Tarczyn (woj. mazowieckie) usłyszał zarzut zabójstwa 68-letniego znajomego. Podpalone ciało mężczyzny zostało znalezione na drodze w powiecie grójeckim w miejscowości Lasopole.

Ksiądz zamordował znajomego. Parafianie w Przypkach w szoku

Morderstwo wstrząsnęło parafianami w Przypkach. „Nie wiemy, co się tam stało. Ludzie mówią, iż on tego gościa gonił. Ale ksiądz sam miał problemy z chodzeniem. Dziwne to wszystko” — mówi „Gazecie Wyborczej” młode małżeństwo.

Dodają, iż ksiądz jest „problematyczny”. Okazuje się, iż wśród parafian nie ma dobrej opinii. Jedna z mieszkanek Przypek mówi, iż większość woli pojechać do kościoła do Tarczyna niż do księdza Mirosława M. Dopytywana o to, dlaczego, stwierdza, iż „on nie do ludzi był, nie umiał z ludźmi rozmawiać”.

„Pani, on mi po złości syna do bierzmowania nie dopuścił” — mówi jeden z parafian. „Na mszy podczas kazania potrafił na konkretnych ludzi naskakiwać. To takie mają być kazania? A jak ktoś zmarł, a proboszcz uznał, iż nie chodził regularnie do kościoła, to kondukt żałobny zamiast przez Przypki, to tyłem przez las musiał iść na cmentarz” — dodaje inna osoba. Z rozmów „Gazety Wyborczej” z mieszkańcami wynika, iż ksiądz miał broń i brał udział w polowaniach. „Trzymał psy w kojcu i ich nie wypuszczał” — relacjonują.

„Każdy tutaj jest w szoku” — mówi portalowi o2 sołtys wsi Maciej Sówka. Potwierdza słowa parafian i stwierdza, iż „ksiądz od ludzi ze wsi praktycznie się odciął”. Wskazuje, iż duchowny nie przyjmuje krytyki i jest „porywczy”.

Ksiądz z zarzutem zabójstwa. „Podpalił, gdy ten jeszcze żył”

Ksiądz miał dożywotnio opiekować się znajomym i w zamian za darowiznę załatwić mu lokum. Konflikt dotyczył wyboru miejsca, w którym bezdomny miałby zamieszkać. — W tle zbrodni jest umowa darowizny nieruchomości, którą pokrzywdzony uczynił wcześniej na rzecz księdza — powiedziała PAP rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Radomiu Aneta Góźdź.

Duchowny przyznał się do winy. — Zeznał, iż jechali samochodem drogą przez pola i się kłócili. Kiedy sprzeczka eskalowała, duchowny wyjął siekierę i uderzył nią w głowę znajomego, a następnie go podpalił, gdy ten jeszcze żył, po czym odjechał — powiedziała Góźdź. Prokurator wyda postanowienie o zmianie zarzutu z zabójstwa na zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem.

Idź do oryginalnego materiału