Wybuch drona w miejscowości Osiny wywołał poruszenie zarówno wśród mieszkańców, jak i służb państwowych. Prokuratura ujawniła, iż na szczątkach maszyny znaleziono napisy przypominające język koreański, a Ministerstwo Obrony wskazuje na elementy typowe dla rynku chińskiego. Sprawa staje się coraz bardziej zagadkowa, a śledczy próbują ustalić, skąd naprawdę pochodzi urządzenie i w jakim celu znalazło się nad Polską.

Fot. Warszawa w Pigułce
Eksplozja drona w Osinach – nowe ustalenia prokuratury i MON
Śledczy z Prokuratury Okręgowej w Lublinie ujawnili nowe szczegóły dotyczące eksplozji drona w miejscowości Osiny. Jak poinformował prokurator Grzegorz Trusiewicz, na szczątkach maszyny znaleziono napis, który „prawdopodobnie jest w języku koreańskim”. To pierwszy trop, który może wskazywać na pochodzenie urządzenia.
Jednocześnie Trusiewicz zastrzegł, iż na obecnym etapie nie da się jednoznacznie wskazać producenta ani modelu drona. – Ze wstępnej opinii biegłego wynika, iż skala zniszczeń urządzenia wybuchowego jest tak duża, iż nie jesteśmy w stanie określić, skąd pochodzi – mówił. Podkreślił jednak, iż udało się odnaleźć element silnika, co może okazać się najważniejsze dla dalszych analiz.
Śledztwo w toku
Prokurator poinformował, iż prace biegłych i techników potrwają jeszcze wiele dni. Celem jest odnalezienie jak największej liczby części, które pozwolą ustalić, czym dokładnie był dron i z jakiego kraju pochodził. – Będziemy szukać elementów istotnych dla tego postępowania – zaznaczył Trusiewicz.
Na miejscu pracują eksperci od materiałów wybuchowych oraz wojskowi specjaliści. Śledczy chcą sprawdzić, czy urządzenie zostało wykorzystane w celach bojowych, czy mogło pełnić funkcję testową bądź dezinformacyjną.
Minister obrony o szczegółach zdarzenia
Kilka godzin wcześniej konferencję prasową zwołał minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz. Towarzyszył mu generał Dariusz Malinowski, który przedstawił wojskową ocenę sytuacji.
– Wiemy, iż jest to silnik dostępny na wszystkich rynkach „made in China” – podkreślił generał. – Na pokładzie znajdowały się systemy również powszechnie dostępne, a ładunek wybuchowy nie był duży. To nie była głowica bojowa, bo wtedy zniszczenia miałyby zupełnie inny charakter – dodał.
Zdaniem Malinowskiego wiele wskazuje na to, iż dron mógł być wabikiem, użytym do sprawdzenia systemów obronnych. – Pewności stuprocentowej jeszcze nie mamy – zastrzegł.
Trudny do wykrycia i niski lot
Wojskowi specjaliści zwrócili uwagę na konstrukcję maszyny. – Dron był przeznaczony do tego, by był bardzo ciężko wykrywalny. Leciał prawdopodobnie bardzo nisko, aby ominąć nasze pole radiolokacyjne – wyjaśniał generał Malinowski.
Takie adekwatności wskazują, iż urządzenie mogło zostać wykorzystane do celów rozpoznawczych lub testowych, a jego obecność w Polsce rodzi pytania o bezpieczeństwo przestrzeni powietrznej i zdolności obronne kraju.
Otwarte pytania
Na razie śledczy i MON nie podają oficjalnych wniosków dotyczących źródła pochodzenia drona. Z jednej strony pojawił się trop w postaci napisów w języku przypominającym koreański, z drugiej – silnik typowy dla chińskiego rynku.
Eksperci podkreślają, iż dopiero pełne zakończenie oględzin i analiza odnalezionych części pozwoli na jednoznaczne ustalenia. Do tego czasu sprawa pozostaje w sferze hipotez, a służby traktują incydent jako poważny sygnał dotyczący bezpieczeństwa państwa.