O zbrodni, świńskiej szajce i kapo z Auschwitz, czyli rozmowa z kamieniem

1 miesiąc temu

Nadleśniczy Gustav Günther został zamordowany w lesie nad Bystrzycą. Dopiero po kilkunastu latach sprawców złapano i osądzono. W miejscu tragicznego zdarzenia, pomiędzy Zachowicami i Kamionną, ustawiono głaz, z dzisiaj już prawie nieczytelną inskrypcją. Co się wydarzyło w pierwszych latach po I wojnie światowej, gdy w podwrocławskich domach trzymano przy poduszce broń, aby móc ochronić rodzinę i dobytek przed grasującymi po lasach szajkami i bandytami?

Kamień, stojący na poboczu drogi, w lecie jest niemal niewidoczny, bo zasłania go leśna roślinność. Wykuto na nim imię i nazwisko oraz datę śmierci: Gustav Günther, nadleśniczy z Zachowic, zamordowany w 1924 roku. Mijałam ten głaz wielokrotnie, za każdym razem zadając sobie pytanie: „Co się stało?”. Na odpowiedź natrafiłam przypadkowo, gdy w ręce wpadły mi spisane na maszynie, już po wojnie, wspomnienia syna karczmarza z Kamionnej. Otóż na początku marca 1924 roku leśniczy, wracając z inspekcji podległych mu lasów, wpadł wieczorem do gospody w Kamionnej, aby umówić się na następny dzień na świniobicie. Mieszkał w Zachowicach, więc spieszył się do domu, bo mimo iż kalendarzowa zima miała się ku końcowi, to jednak wciąż było mroźnie i padał śnieg. W lesie spotkał dwóch mężczyzn, którzy prowadzili rowery objuczone wielkimi workami. Kazał im się zatrzymać i chciał ich doprowadzić do Zachowic, podejrzewając, iż w workach mają kradzione mięso.

Tutaj warto wyjaśnić, iż od zakończenia wojny w okresie letnim w okolicy plagą byli bezdomni, którzy przyjeżdżali z miasta o wschodzie słońca na rowerach. Nożycami do strzyżenia owiec na polach folwarcznych obcinali kłosy ze snopków i uciekali z worami pełnymi zboża do pobliskiego lasu. Jesienią podczas wykopków worki napełniali ziemniakami. Rozzuchwalili się do tego stopnia, iż okradali drobnych rolników ze wszystkiego, co wpadło im w ręce. Przez tubylców nazywani byli „zarośniętymi” ze względu na bujny zarost – dlatego ustanowiono stały patrol policji przy folwarkach do pilnowania pól. Ale to nie oni byli największą zmorą gospodarzy. Ponieważ do połowy 1924 roku obowiązywały kartki żywnościowe na mięso, którego zwyczajnie brakowało, po lasach grasowały „świńskie” bandy. Ich członkowie wykradali zwierzęta hodowlane, zabijali je, a mięso sprzedawali na czarnym rynku. Jedna z band działała w lasach w okolicy Kamionnej i Zachowic.

Mężczyźni złapani przez Gustava Günthera na gorącym uczynku nie mieli zamiaru wykonać polecenia nadleśniczego. Jeden z nich wyciągnął broń i dwukrotnie strzelił leśniczemu w głowę. Stróż nocny August Fleischer , który rano wracał z pracy z pobliskiej cegielni w Stradowie, znalazł ciało przy leśnej drodze. Rozpoczęto śledztwo, ściągnięto choćby detektywa z Wrocławia. Jednym z podejrzanych był Albert Schwede z Zachowic, ale dowodów na jego winę nie znaleziono. Wdowa po leśniczym przeprowadziła się po śmierci męża do Kątów; jakiś czas potem i jej ciało znaleziono niedaleko śluzy nad rzeką. Popełniła samobójstwo, mówiono, iż to z desperacji spowodowanej niewykryciem sprawców morderstwa.

Dopiero po trzynastu latach od zbrodni w 1937 roku złapano winnych. Okazali się nimi Wilhelm Watzke, z zawodu rzeźnik (to on oddał śmiertelne strzały), i Paul Hirsch, dekarz. Zeznali, iż po tym, jak włamali się w Gniechowicach do jednego z gospodarstw i ukradli cztery młode prosiaki, zostali zatrzymani w lesie przez nadleśniczego Günthera. Ten gwałtownie się zorientował, iż w workach przytroczonych do rowerów znajduje się kradzione mięso, i chciał dokonać rewizji. Mężczyźni nie wyrazili na to zgody, więc Günther, trzymając ich na muszce pistoletu, kazał im iść w kierunku Kamionnej, aby tam zgłosić rabunek. Znał całkiem dobrze obu mężczyzn. Wiedział, iż do tej pory nie sprawiali żadnego kłopotu, a i teraz zachowywali się spokojnie. Gdy po jakimś czasie zatrzymali się na chwilę i leśniczy włożył broń do kabury, Watzke wykorzystał okazję. Przypadkowe spotkanie zakończyło się dla leśniczego tragicznie.

Czterdziestotrzyletniego Wilhelma Watzke, który oddał śmiertelne strzały, skazano początkowo na karę śmierci i dożywotnio utratę praw obywatelskich, ale wyrok złagodzono pod wpływem rodziny, która składała do sądu apelacje. Ostatecznie rzeźnik Watzke miał odbyć karę piętnastu lat więzienia, jego starszego o dwa lata wspólnika, skazano na dziesięć lat. Dwa lata później wybuchła II wojna światowa i obaj mężczyźni, prawdopodobnie razem z innymi kryminalistami odsiadującymi wyroki w niemieckich więzieniach, trafili do obozu pracy. W przeciwieństwie do więźniów politycznych noszących czerwone naszywki na obozowych pasiakach, kryminaliści mieli naszywki koloru zielonego. Z jednych i drugich w obozach koncentracyjnych rekrutowano kapo do sprawowania kontroli nad innymi więźniami. Ze wspomnień syna karczmarza wiemy, iż po wojnie dotarły do dawnych mieszkańców Kamionnej wieści, iż Wilhelm Watzke trafił do obozu KL Auschwitz. Tam został mianowany kapo i oprócz zielonej naszywki na ramię zakładał wyróżniającą go spośród innych więźniów i dającą nad nimi władzę żółtą opaskę. W ręce trzymał pałkę. Do jego obowiązków należało utrzymywanie porządku na bloku i „dyscyplinowanie” współwięźniów.

Na ostatni ślad Wilhelma Watzke, złodzieja, mordercy, obozowego kapo natrafiłam w spisie więźniów obozu w Mauthausen. Przybył tam wraz z innymi więźniami z Auschwitz w tak zwanym „marszu śmierci” 25 stycznia 1945 roku i zmarł zanim wojska amerykańskie na początku maja wyzwoliły obóz, a żołnierze i więźniowie, nie czekając na wyroki sądów, wyłapali strażników, blokowych, kapo, sami wymierzyli karę, a ich ciała spalili w masowych grobach.

Dzisiaj jedynym „twardym” dowodem zbrodni, którą popełnił Wilhelm Watzke w lesie pod Kamionną sto lat temu, jest kamień stojący na obrzeżach lasu. Miałam dużo szczęścia, iż udało mi się usłyszeć opowiadaną przez niego historię.

Tekst i zdjęcia: Marta Miniewicz

1. Leśniczy w Kamionnej – Ernst Oberstein, rówieśnik i znajomy nadleśniczego Gustava Günthera zamordowanego w lasach nad Bystrzycą w 1924 roku (zdj. z prywatnych zbiorów P. Hartmanna, wnuka leśniczego)

2. Widok na Bystrzycą w okolicach Kamionnej; to tutaj w lesie nad Bystrzycą członkowie „świńskiego gangu” zamordowali leśniczego

3. Droga z Zachowic do Kamionnej z widocznym pamiątkowym głazem

4. Słabo czytelna inskrypcja na pamiątkowym głazie

5. Droga lipowa w Kamionnej prowadząca do dawnej gospody

Idź do oryginalnego materiału