
Jasnowidz i ślady na duszy
W tej sprawie co rusz wychodzą na jaw zadziwiające informacje, których wymiar sprawiedliwości jeszcze nie widział. Powoływanie jasnowidza na biegłego, analizowanie wierszy i szukanie „śladów na duszy”, to tylko niektóre elementy śledztwa, które pochłonęło ponad cztery miliony złotych i zakończyło się spektakularną klęską.
Przypomnijmy, iż chodzi morderstwo studentki Uniwersytetu Jagiellońskiego Katarzyny Z., której fragmenty skóry i ciała pod koniec lat 90. wyłowiono z Wisły. Sprawa prowadzona przez śledczych pod kryptonimem „Skóra” była określona jako największa zagadka polskiej kryminalistyki.
W 2017 r. oskarżono o to zabójstwo 53-letniego Roberta J., ale sprawa od samego początku budziła mnóstwo kontrowersji.
Pomimo zaangażowania setek funkcjonariuszy, biegłych i ekspertów, prokuratorowi Piotrowi Krupińskiemu (ówczesnemu szefowi wydziału zamiejscowego Prokuratury Krajowej w Krakowie) nie udało się przedstawić bezpośrednich dowodów na to, iż to właśnie Robert J. jest odpowiedzialny za śmierć Katarzyny Z.
31 października 2024 roku Robert J. został prawomocnie uniewinniony przez Sąd Apelacyjny w Krakowie, który nie zostawił suchej nitki na działaniach śledczych. Kulisy tej sprawy opisaliśmy w artykule „Pióro bażanta i ślady na duszy. Sprawa „Skóry”. Jak państwo próbowało zrobić z Roberta J. potwora”.
Teraz okazuje się, iż prok. Piotr Krupiński wciąż prowadzi śledztwo w sprawie udzielenia głównemu sprawcy pomocy w zabójstwie i zbezczeszczeniu zwłok Katarzyny Z.
Jak to możliwe?
„Takie zachowanie jest niedopuszczalne”
W tej sprawie doszło bowiem do niecodziennej sytuacji. Mianowicie już osiem lat temu prok. Krupiński z głównego śledztwa dotyczącego zabójstwa Katarzyny Z. wyłączył do odrębnego postępowania sprawę przeciwko Robertowi J., którego oskarżył o zabójstwo studentki i skierował przeciwko niemu akt oskarżenia.
O ile, w przypadku zorganizowanych grup przestępczych takie działania się zdarzają, o tyle w przypadku zabójstwa, nie było to standardowe zachowanie. Jednak zdaniem naszych informatorów – absolutnie celowe.
— W ten sposób prokurator zrobił sobie wehikuł. Chodziło o to, aby obok postępowania sądowego robić przez cały czas podstępowanie dowodowe, które można potem wykorzystać w sądzie. Kilkadziesiąt opinii biegłych wykorzystywanych przeciwko Robertowi J. wychodziło właśnie z tego pierwotnego śledztwa, już w trakcie procesu — tłumaczy jeden z naszych rozmówców.
— Mimo iż akt oskarżenia został wniesiony, proces się toczył, prokurator miał do dyspozycji cały wachlarz działań. Mógł zlecać działania policji, powoływać biegłych, wnioskować o opinie. Formalnie robił to w ramach śledztwa w sprawie pomocnictwa, ale tak naprawdę wykorzystywał to w sprawie przeciwko Robertowi J. – dodaje drugi z naszych informatorów.
— Gdyby chciał przeprowadzać jakieś postępowania dowodowe w ramach procesu, to musiałby za każdym razem zwracać się z wnioskiem do sądu, a sąd mógłby się zgodzić, lub nie. Tak to, prowadząc formalnie drugie, bliźniaczo podobne śledztwo, miał pełną swobodę działania – dodaje.
Nasi rozmówcy zwracają uwagę na jeszcze jeden aspekt tej sprawy. Po wydzieleniu sprawy Roberta J. prokuratura udostępniła adwokatom tylko te akta ze sprawy głównej, które uznała za stosowne. To oznacza, iż obrońcy nie mieli dostępu do całości materiału dowodowego zebranego w sprawie zabójstwa Katarzyny Z.
— A co, jeżeli znajdowałyby się tam istotne materiały wskazujące na niewinność Roberta J.? Albo na winę innej osoby? Takie zachowanie jest niedopuszczalne, bo ogranicza prawo do obrony oskarżonego – słyszymy.
Poważne wątpliwości
Dlaczego zatem dochodzenie w sprawie pomocnictwa wciąż się toczy, choć Robert J. został prawomocnie uniewinniony? Prokuratura Krajowa nie odpowiedziała nam jednoznacznie na to pytanie.
W korespondencji mailowej poinformowała nas jedynie, iż „śledztwo to obejmuje również inne wątki” a „z uwagi na dobro postępowania nie można przekazać do publicznej wiadomości informacji dotyczących wykonywanych czynności”.
Prokuratura nie była w stanie również podać potencjalnego terminu zakończenia tego postępowania.
Zdaniem naszych informatorów najważniejsze znaczenie w tym kontekście może mieć kasacja, która najpewniej zostanie wniesiona (po sporządzeniu przez Sąd Apelacyjny w Krakowie pisemnego uzasadnienia wyroku) przez prokuratora Piotra Krupińskiego.
Otwarte śledztwo w sprawie pomocnictwa pozwoli mu na szukanie potencjalnie nowych dowodów obciążających Roberta J., które mógłby potem wykorzystać przed Sądem Najwyższym.
To budzi jednak emocje, ponieważ śledztwo w sprawie zabójstwa Katarzyny Z. jest uznawane za jedną z największych i zarazem najdroższych kompromitacji w historii polskich organów ścigania.
Do tej pory wszystkie koszty postępowań w tej sprawie wyniosły dokładnie 4 mln 300 tys. zł. W dodatku zasadność wielu działań prokuratury w trakcie śledztwa budzi poważne wątpliwości.

Prokurator Piotr Krupiński
Ekspertyza w sprawie bielizny i badania seksuologiczne
Jak informowała nas Prokuratura Krajowa — na wspomnianą kwotę złożyły się w szczególności koszty opinii zleconych Uniwersytetowi Medycznemu, koszty związane z przeczesywaniem dna Wisły, koszty opinii biologicznych i genetycznych, jak również koszty opinii dendrologicznej i eksperymentów procesowych.
Śledczy sięgnęli też po pomoc m.in. jasnowidza, egzorcysty, eksperta ONZ specjalizującego się w badaniu śladów torturowania, jak również profilera pracującego dla FBI. Ten ostatni miał za zadanie porównać sposób okaleczenia ofiary z działaniami seryjnego mordercy Eda Geina, który ze skór swoich ofiar robił ubrania i abażury.
Inne nietypowe działania prok. Krupińskiego i krakowskiego Archiwum X ujawnili dziennikarze TVN24. Chodzi o to, iż na fragmencie skóry, który został wyłowiony z Wisły, znaleziono igły sosny zwyczajnej. Nie było to specjalnie zaskakujące, ponieważ w Wiśle pływa praktycznie wszystko, w tym mnóstwo śmieci. Śledczy postanowili jednak przeprowadzić szeroko zakrojone badania igliwia.
— Prokurator zlecił policjantom zebranie po 10 igieł z każdego drzewa iglastego w kilku miejscach w Krakowie, np. ze wszystkich drzew iglastych na terenie szpitala przy Kopernika 12 i dodatkowo wszystkich innych w promieniu 100 m od tej nieruchomości — opowiadał w rozmowie z Gazetą.pl dziennikarz TVN24 Łukasz Frątczak.
— Każde drzewo musiało być przy tym sfotografowane, zmierzony pień dokładnie na wysokości metra od gruntu oraz opisane i zlokalizowane przy użyciu współrzędnych GPS — dodał.
W podobny sposób zbierano również larwy owadów czy skrzydełka zdechłych much. Od matki Roberta J. wzięto do badań choćby używaną bieliznę, a policjantom zlecono ustalenie pochodzenia zniczy, które pojawiły się na grobie Katarzyny Z.
Analizie poddano też m.in. włosy zabezpieczone w odpływie jego wanny. Całe mieszkanie Roberta J. (należące do jego matki) został niemal wypatroszone (świadkowie mówili o ciężarówkach z gruzem wyjeżdżających sprzed bloku), a potem odremontowane, również na koszt podatnika.
Samego Roberta J. również poddano wielu badaniom, w tym natury seksuologicznej. Chodzi m.in. o wstrzykiwanie mu rozmaitych substancji w prącie, obserwowanie jego erekcji i weryfikowanie preferencji seksualnych. Prokurator zakazał też Robertowi J. strzyżenia i golenia się przez kilka miesięcy, aby biegli mogli przebadać jego włosy, gdy będą miały oczekiwaną przez nich długość.
Żadna z tych czynności nie przyniosła przełomu w śledztwie, ale każda z nich kosztowała niemałe pieniądze. A biorąc pod uwagę fakt, iż śledztwo w sprawie pomocnictwa w zabójstwie Katarzyny Z. wciąż się toczy, to oznacza, iż na tym nie koniec.