Olsztyńscy sędziowie uchylają się od prowadzenia sprawy, w której jednym z głównych oskarżonych jest Tomasz K.
Tego można było się spodziewać. Już ponad rok temu w artykule „Oskarżony agent Tomek” (PRZEGLĄD nr 5/2022) pisałem: „Po raz pierwszy w powojennej historii Olsztyna w jednej sprawie karnej zgromadzono 500 (!) tomów akt, którymi zawalony jest cały pokój miejscowego Sądu Okręgowego. Sam akt oskarżenia przesłany przez Prokuraturę Regionalną w Białymstoku liczy 1000 stron zamkniętych w sześciu tomach. Trzeba docenić wysiłek prokuratorów białostockich – i wcześniej olsztyńskich – którzy zajęli się stowarzyszeniem Europejskie Centrum Wsparcia Społecznego Helper już w 2015 r. Co wyniknie z sześcioletniej żmudnej pracy śledczych, tego nikt nie potrafi przewidzieć, zwłaszcza iż nie wyznaczono jeszcze – w drodze losowania – sędziego do prowadzenia tego procesu”.
I nie udało się do tej pory, ponieważ sędziowie Sądu Okręgowego w Olsztynie in gremio złożyli ostatnio oświadczenia, iż chcą wyłączenia ich ze sprawy Helpera. Jak informuje sędzia Adam Barczak, rzecznik prasowy tego sądu, zasadność ich wniosków zbada teraz Sąd Apelacyjny w Białymstoku. Powodem uchylania się sędziów od rozpoznawania tej sprawy jest nie tylko ogrom materiałów, z mnóstwem nazwisk, liczb, numerów, dat oraz innych szczegółów, którymi prokuratura uzasadnia, iż doszło do przekrętu na 71 mln zł, ale też lista oskarżonych.
Tomaszowi K., jego żonie Katarzynie (uważanej za mózg afery), a także 40 innym osobom zarzucono popełnienie 146 przestępstw, m.in. przywłaszczenie pieniędzy z dotacji celowych na utrzymanie środowiskowych domów samopomocy (ŚDS). Z tych środków kupowano drogie perfumy i inne kosmetyki, markową odzież i inne drogie towary, aby biedni i schorowani pensjonariusze „przeżyli chwilę luksusu”. Pieniądze przeznaczano również na wynajęcie luksusowych samochodów, przebudowę i adaptację prywatnych nieruchomości oraz opłacanie renomowanej kancelarii prawnej.
W sprawie zabezpieczono nieruchomości podejrzanych o wartości ponad 17 mln zł. W tym nieruchomość należącą do agenta Tomka o wartości 6,5 mln zł.
Ale prokuratorzy wzięli pod lupę także przedsiębiorców wystawiających fikcyjne faktury dla stowarzyszenia Helper i samorządowców z gmin, na terenie których działały ŚDS. W tym prezydenta Olsztyna Piotra Grzymowicza, choć on i wójtowie od początku przekonują, iż działali w dobrej wierze i zgodnie z prawem. Obecność samorządowców na liście oskarżonych to – przynajmniej formalnie – przyczyna, dla której sędziowie nie chcą prowadzić tej sprawy, aby nie być posądzonym o stronniczość. Do tego dochodzą powiązania Tomasza K. z miejscowymi liderami PiS, w tym z posłanką Iwoną Arent, choć im bliżej było do zakończenia śledztwa, tym szybciej były agent CBA tracił sprzymierzeńców.
Jednak według opinii obserwatorów głównym powodem uchylania się sędziów jest objętość materiału dowodowego oraz tłum uczestników procesu. 42 osoby na ławie oskarżonych, 900 świadków, do tego media! Oznacza to chaos i ugrzęźnięcie składu sędziowskiego w procesie na długie miesiące, jeżeli nie lata. Zrozumiałe więc, iż olsztyńscy sędziowie chcą podrzucić to kukułcze jajo kolegom z innego regionu. Zdaniem jednego z prawników sprawę Helpera najlepiej byłoby podzielić na kilka wątków i osobno sądzić sześcioosobową grupę głównych sprawców (w tym małżeństwo K.), osobno pozostałych oskarżonych i osobno samorządowców. Wtedy byłaby szansa na sfinalizowanie sprawy.
Tymczasem taka sytuacja jest chyba na rękę Tomaszowi K., który z rodziną prowadzi stateczne życie w ekskluzywnej dzielnicy Olsztyna i pewnie z ironią komentuje bezradność wymiaru sprawiedliwości.