Współtwórca niezależnego ruchu wydawniczego w PRL Mirosław Chojecki zmarł w wieku 76 lat. O jego śmierci poinformowało Stowarzyszenie Wolnego Słowa.
„Z wielkim żalem informujemy, iż dzisiaj w nocy zmarł Mirek Chojecki – prezes honorowy Stowarzyszenia Wolnego Słowa. Rodzinie, bliskim oraz przyjaciołom Mirka składamy wyrazy współczucia” – napisało na swojej stronie Stowarzyszenie.
Robić w życiu to, co istotne
Mirosław Chojecki urodził się 1 września 1949 r. w Warszawie. Był synem Marii Stypułkowskiej-Chojeckiej, ps. Kama, łączniczki i sanitariuszki batalionu Armii Krajowej „Parasol”, która brała udział w wykonaniu wyroku na Franzu Kutscherze, oraz żołnierza tego samego batalionu Jerzego Chojeckiego ps. „Spokojny”.
O tym, iż jego mama brała udział w najgłośniejszej akcji Kedywu, dowiedział się w szkole. „W moim liceum imienia Kołłątaja w Warszawie było spotkanie młodzieży z uczestniczką tej akcji – okazała się nią moja mama” – powiedział Mirosław Chojecki PAP we wrześniu 2024 r.
„Było to dla mnie ogromnym zaskoczeniem, iż mieszkam pod jednym dachem z kimś takim, postacią historyczną. Wcześniej nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Miałem wtedy 15 lat i zaczytywałem się raczej Jackiem Londonem i Karolem Mayem, a sprawy wojny i okupacji mniej mnie interesowały” – wyjaśnił.
Podczas studiów na wydziale chemii Politechniki Warszawskiej Chojecki brał udział w strajkach studenckich w marcu 1968 roku. Już wtedy powielał pierwsze ulotki, wykorzystując wyżymaczkę pralki Frania. Wyrzucony z Politechniki, studia dokończył w 1974 r. na Wydziale Chemii Uniwersytetu Warszawskiego. Podjął pracę w Instytucie Badań Jądrowych w Świerku.
„Chemikiem zostałem przez przypadek. Duży wpływ mieli na mnie rodzice – ojciec inżynier uważał, iż politechnika najbardziej mi się przyda w życiu” – wspominał. „A mnie tak naprawdę było wszystko jedno. Wiedziałem, iż nie ma znaczenia, co będę studiował, bo i tak w życiu będę robił to, co będę chciał. Istotnym było, by ten papierek ukończenia studiów wyższych zdobyć – wówczas to było chyba bardziej istotne niż dziś” – opowiadał Chojecki w „Zapiskach ze współczesności” zarejestrowanych w 2013 roku na stronie Ninateka.pl.
Ważna nauka tolerancji
Człowiekiem, który miał nań największy wpływ na początku lat 70., był Władysław Bartoszewski. Poznali się bliżej, gdy Chojecki pomagał mu opróżnić mieszkanie z dokumentów pozostawionych przez emigrantów marcowych – Bartoszewski dostał cynk, iż może być u niego rewizja.
„Powiedział mi wówczas, iż jak się siedzi w kryminale – a przecież wiemy, iż pan Władysław w kryminałach komunistycznych sporo lat był przesiedział – to najważniejszą rzeczą jest, by wyjść z tego kryminału” – mówił Chojecki. „Ale tak naprawdę to nie pozostało najważniejsze – no bo jak się siedzi i nie ma się kary śmierci, to się kiedyś z tego kryminału wyjdzie. Znacznie ważniejsze jest, by potem, po wyjściu, móc spojrzeć ludziom w oczy – przyjaciołom, rodzinie, kolegom” – wyjaśnił.
Drugą sprawą, którą przekazał mu Bartoszewski doświadczony pobytem w Auschwitz i więzieniach UB, była „nauka tolerancji”. „Mówił mi, iż najważniejsze jest, by zachować w pamięci wszystko to, co dobre, a zapominać zło, które ludzie nam wyrządzają. Inaczej nie sposób jest w takim kryminale przeżyć. Z drugiej strony, o ile po wyjściu z takiego kryminału nie szuka się dobrych stron bliźniego, to bardzo trudno jest żyć” – podkreślił Mirosław Chojecki.
Chojecki i KOR
W 1976 r. został członkiem Komitetu Obrony Robotników. Jeździł na radomskie procesy robotników organizowane przez władze komunistyczne po czerwcu 1976 r., a odbywające się w atmosferze terroru i zastraszania – zarówno podsądnych, ich adwokatów, jak i osób wspierających. Został wówczas dotkliwie pobity.
Zaangażował się w tworzenie podziemnego ruchu wydawniczego. „Kiedy przyszło do zakładania KOR-u, to ja byłem jedyny taki bardziej technicznie wykształcony. Trzeba było w pewnym momencie zrobić farbę drukarską, żeby drukować te różne nasze ulotki, pisemka. A ja byłem chemikiem z wykształcenia i tę farbę zrobiłem. I tak zostałem wydawcą” – wyjaśnił Chojecki.
Drukował pierwsze czasopisma niezależne: „Biuletyn informacyjny KOR” i „Komunikat”. W październiku 1976 r. po raz pierwszy został zatrzymany przez milicję. Był jednym ze współorganizatorów Czarnego Marszu – manifestacji krakowskich studentów po zamordowaniu Stanisława Pyjasa w maju 1977 roku.
W sumie zatrzymany i aresztowany był 44 razy. „Nigdy nie miałem pewności, czy zamykają mnie na 48 godzin, czy na 10 lat. W Związku Sowieckim za podobne sprawy dysydenci dostawali 25 lat łagru. W Czechosłowacji Havel został skazany na cztery lata więzienia za ułamek tego, czym my zajmowaliśmy się w Polsce” – powiedział Chojecki Cezaremu Łazarewiczowi w wywiadzie pt. „Najpierw była Frania” („Tygodnik Powszechny”, 2016).
25 marca 1980 r. został oskarżony o kradzież powielacza i kolejny raz aresztowany. Gdy podjął głodówkę, był przymusowo brutalnie dokarmiany.
„Zaczęły płynąć protesty z całego świata przeciw aresztowaniu szefa Niezależnej Oficyny Wydawniczej, ale szefem nigdy nie byłem. Wydawnictwo prowadziliśmy kolektywnie. Konrad Bieliński odpowiadał za infrastrukturę: druk, lokale, ludzi, sprzęt i w ogóle był złotą rączką. Jak się maszyna psuła, jechał i naprawiał. Grzegorz Boguta zajmował się głównie organizowaniem składania i pracami introligatorskimi, kolportażem. Adam Michnik miał ogromny wpływ na profil wydawniczy NOW-ej” – opowiadał Chojecki.
Często też przypominał, iż „Nieocenzurowana Oficyna Wydawnicza” powstała najpierw w środowisku Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego – jej inicjatorami byli Janusz Krupski, Piotr Jegliński i Wit Wojtowicz.
Działalność w Stoczni Gdańskiej
W sierpniu 1980 r. Chojecki wraz z Konradem Bielińskim trafił do strajkującej Stoczni Gdańskiej. Drukowali ulotki i biuletyny strajkowe. W pamięci utkwił mu szczególnie 16 sierpnia – „najważniejszy, najbardziej dramatyczny moment Sierpnia” - kiedy to dyrektor stoczni Klemens Gniech zgodził się na spełnienie początkowych postulatów robotników: przywrócenie do pracy Anny Walentynowicz i Lecha Wałęsy, podwyżkę płac dla wszystkich zatrudnionego, budowę pomnika ofiar grudnia 1970 r. i gwarancje nietykalności dla strajkujących.
„Wałęsa ogłosił koniec strajku, stoczniowcy zaczęli wychodzić. W tym momencie Alina Pieńkowska i Anna Walentynowicz zaczęły zatrzymywać wychodzących, tłumacząc, iż nie powinni kończyć strajku w momencie, gdy zostały zaspokojone tylko ich żądania, ale nie postulaty innych zakładów. Wtedy właśnie zaczął się strajk solidarnościowy” – wspominał. „Ja także chodziłem po różnych zakładach pracy, byłem m.in. w porcie i tłumaczyłem, iż stocznia stoi, iż jest to strajk solidarnościowy” – dodał.
23 sierpnia został aresztowany, gdy na chwilę wyszedł poza bramę Stoczni. Zwolniono go z aresztu, gdy zostały podpisane Porozumienia Sierpniowe. Dzięki nim ponownie dostał pracę w Instytucie Badań Jądrowych. Wszedł w skład komisji ds. dostępu „Solidarności” do środków masowego przekazu. Organizował ruch wydawniczy Regionu Mazowsze NSZZ „Solidarność”.
Nie od początku zdawał sobie sprawę ze znaczenia wydarzeń w stoczni. „Po 30 latach dopiero widać tak naprawdę, jakie to wszystko było ważne. Wstąpienie Polski do Unii Europejskiej, do NATO to w pewnym sensie owoce tamtego strajku, tamtego sierpniowego zrywu” – mówił PAP Mirosław Chojecki w 2010 roku.
Polski niezależny ruch wydawniczy
Jesienią 1981 r. Chojecki pojechał do Frankfurtu nad Menem, by zaprezentować polski niezależny ruch wydawniczy na największych w Europie targach książki. „Ekspozycja wydawnictw podziemnych robiła duże wrażenie” – wspominał. Stan wojenny uniemożliwił mu powrót.
W latach 1982–89 był współpracownikiem Biura Zagranicznego „Solidarności” w Brukseli odpowiedzialnym za wysyłkę do kraju sprzętu poligraficznego, wydawał też w Paryżu miesięcznik „Kontakt”. Założył również firmę „Video-Kontakt” produkującą materiały dokumentalne poświęcone działaniom „Solidarności” i rozprowadzającą kasety wideo z cenzurowanymi przez komunę filmami, m.in. „Przesłuchaniem” Ryszarda Bugajskiego.
Do Polski wrócił w 1990 roku. Współtworzył pierwszą komercyjną stację telewizyjną NTW, założył też Grupę Filmową „Kontakt” – jest producentem i scenarzystą kilkuset filmów dokumentalnych o najnowszej historii Polski. W 2003 roku zainicjował powstanie Stowarzyszenia Wolnego Słowa – został jego prezesem honorowym.
W 2022 r. prezydent Andrzej Duda odznaczył go Orderem Orła Białego.
„Najważniejsze jest przełamywanie sowietyzacji”
Według Chojeckiego nie ma nic złego ani zadziwiającego w obecnych podziałach środowisk odwołujących się do etosu „Solidarności”.
„Obecnie to środowisko dzieli się na wiele różnych struktur – jest tu i związek zawodowy »Solidarność«, i partia PiS, ale także partia PO. W roku 1980 »Solidarność« była ogromnym ruchem społecznym na rzecz demokracji. Dzisiaj jesteśmy krajem demokratycznym i dlatego różni ludzie poszli w różne strony, co jest naturalne i normalne. Wówczas mieliśmy potężnego przeciwnika, brakowało chleba, wolności, niepodległości – wokół tych głównych celów społeczeństwo się jednoczyło, ale dziś nie ma takiej konieczności. Dziś różnimy się między sobą i dobrze, iż się różnimy. Kiedyś już mieliśmy moralno-polityczno-społeczną jedność pod sztandarem partii komunistycznej i bardzo dobrze, iż to się skończyło” – powiedział Mirosław Chojecki.
„Z upływem lat coraz bardziej doceniam znaczenie Sierpnia, bo widzę, iż jesteśmy krajem demokratycznym, europejskim, nie azjatyckim, iż będąc członkami UE, chyba dość dobrze dajemy sobie radę” - dodał.
W jego ocenie „najważniejsze jest przełamywanie sowietyzacji”. „Sowietyzacja to jest akceptacja własnej niemocy – pogodzenie się z tym, iż nie ma wyjścia” – wyjaśnił. „Przykładem takiej postawy jest mała frekwencja wyborcza” – podkreślił w 2024 r.
„Byłem członkiem Komitetu Obrony Robotników, współorganizatorem Niezależnej Oficyny Wydawniczej, która w podziemiu wydała ponad 500 tytułów książek. Nazywaliśmy się zawsze opozycją demokratyczną. Toteż ja i spora część mojego środowiska jesteśmy przywiązani zarówno do ideałów niepodległości naszego kraju, jak i do demokracji, która równoznaczna jest z państwem prawa” – przypomniał wówczas.
„Tocząca się u naszych granic wojna z Rosją absolutnie wyklucza takie osłabiające Polskę działania. Także mianowanie na wysokie stanowiska ludzi współpracujących w przeszłości z FSB jest posunięciem bardzo ryzykownym. Podkreślę, iż spadkobierczyni KGB, obecna FSB, jest służbą rosyjską wrogą Polsce i nastawioną na jej osłabianie. Toteż powrót tych skompromitowanych ludzi na wysokie stanowiska budzi najwyższy niepokój i wzmaga chaos wewnętrzny w Polsce” – dodał.
„Rozumiem, iż nowe władze chcą swoimi ludźmi obsadzić wiele stanowisk. Podobna jest praktyka w wielu krajach. Jednak nie powinno się do tego używać »silnych ludzi« zamiast przepisów prawa” – ocenił Mirosław Chojecki.