W położonych ok. 40 km od Białegostoku Mońkach na komisariat przyprowadzono zagubionego czterolatka. Chwilę później na miejscu pojawił się ojciec chłopca, który przyznał, iż żona "zgubiła" syna, bo nie upewniła się, czy ma wszystkie dzieci w aucie.
Nie sprawdziła, czy ma wszystkie dzieci w aucie. Matka "zgubiła" czterolatka
W poniedziałek po godzinie 16 na Komendzie Powiatowej Policji w Mońkach pojawiły się dwie szesnastolatki. Przyprowadziły ze sobą czterolatka, którego wcześniej napotkały na osiedlu. "Chłopiec był przestraszony, nie potrafił powiedzieć, gdzie mieszka" - relacjonowała tamtejsza policja.
Nie było także wiadomo, dlaczego nie ma z nim rodziców ani kim oni są. Chłopiec znał swoje imię i nazwisko, ale nie wiedział, gdzie mieszka. Do czasu ustalenia policja zdecydowała się nim zająć.
Mońki: Czterolatek na komisariacie. Chwilę później zjawił się ojciec
Zanim jednak doszło do ustalenia adresu zamieszkania czterolatka, na komisariat zgłosił się - jak opisywała policja w komunikacie - zdenerwowany mężczyzna, który przyznał, iż żona "zgubiła" ich syna.
Tłumaczył, iż odbierała syna od babci. Na parkingu przed blokiem umieściła w foteliku jego kilkumiesięczną siostrę, starszy dwa lata brat zajął miejsce na przednim siedzeniu, a czterolatek miał usiąść w aucie z tyłu obok siostry.
ZOBACZ: Niecodzienna akcja policjantów. "Usłyszeli ciche wołanie o pomoc"
Kobieta nie upewniła się, czy wszyscy są w aucie. Dopiero, jak wyjechała z osiedla, zobaczyła, iż młodszego syna nie ma w samochodzie. Od razu zadzwoniła do męża, który przyszedł do komendy prosić o pomoc w poszukiwaniach chłopca.
Policjanci ostrzegli, iż ta historia skończyła się dobrze dzięki interwencji dwóch nastolatek, jednak zaznaczyli, iż czteroletnie dziecko jest całkowicie zależne od rodziców i nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczeństwa, dlatego to na nich spoczywa obowiązek opieki nad nim.