Zanim zaczniesz swoją jesienną wędrówkę, pozwól, by prowadziła Cię droga. Jesienią w Bieszczadach nie trzeba wiele planować – czasem wystarczy jechać adekwatną drogą. Za każdym zakrętem czeka inny kolor, inny zapach, inne światło.
DW 897 z Komańczy do Cisnej – kolory zza szyby
Jesienią choćby sama droga potrafi oczarować. Trasa wojewódzka 897 z Komańczy do Cisnej to około 30 kilometrów spokojnej jazdy przez otwarte łąki, pastwiska i falujące bukowe lasy w pełni jesiennego rozkwitu. Mijamy po drodze Smolnik nad Osławą, Łupków, Wolę Michową, Żubracze i Majdan — każda z tych miejscowości ma swój urok, zwłaszcza o poranku, gdy nad dolinami unoszą się mgły.
Przy drodze Komańcza - Cisna/fot. Agnieszka Skucińska
Między Maniową a Żubraczem warto zrobić przerwę przy wieży widokowej Szczerbanówka — z jej szczytu rozciąga się panorama kolorowych wzgórz, która jesienią naprawdę robi wrażenie.
Gdy myślisz o jesiennych Bieszczadach, prawdopodobnie przed oczami masz połoniny – szerokie grzbiety, panoramy i wiatry. Ale jeżeli szukasz koloru, ciszy i odrobiny historii – warto zejść niżej. To w dolinach kolory trzymają się najdłużej, światło jest cieplejsze, a tłumów jakby mniej. Poznaj cztery trasy, które pokażą Ci Bieszczady od spokojniejszej, bardziej jesiennej strony.
Bieszczady z wieży widokowej "Szczerbanówka"/fot. Agnieszka Skucińska
Krywe – śladami nieistniejącej wsi
Wędrówka do ruin cerkwi w Krywem to jak spacer przez opowieść, której nikt jeszcze do końca nie opowiedział. Na wzgórzu Diłok, ponad doliną Sanu, stoją pozostałości cerkwi z 1842 roku — jednej z najbardziej rozpoznawalnych w całych Bieszczadach. Ale to nie wszystko. W okolicznych zaroślach kryją się resztki dawnych gospodarstw, ślady studni, ruiny dworu i zdziczałe drzewa owocowe — echa życia, które kiedyś tętniło tu pełnią.
Magiczne Krywe i najpiękniejsza dolina w Bieszczadach. Kto raz tutaj dotrze, zawsze będzie wracał
Do Krywego dojeżdżamy z Zatwarnicy – drogą nieco sfatygowaną, ale malowniczą. Samochód najlepiej zostawić na małym placyku przy drogowskazie. Dalej ruszamy pieszo, leśną drogą prowadzącą w głąb doliny. Są dwie trasy do wyboru: krótsza, bardziej stroma – prowadząca prosto do cerkwi, oraz dłuższa, łagodniejsza, obchodząca dolinę szerokim łukiem. Jesienią, gdy liście opadają i mgły snują się nad trawami, to miejsce robi niesamowite wrażenie — jakby świat się na chwilę zatrzymał.
Ruiny cerkwi w Krywem/fot. Robert Mach
Źródła Sanu – najdalej, jak się da
To jedna z najbardziej symbolicznych tras w Bieszczadach – prowadzi do południowo-wschodniego krańca Polski, wprost na granicę z Ukrainą. Szlak do Źródeł Sanu wiedzie przez dziki, rzadko odwiedzany fragment Bieszczadzkiego Worka. Po drodze warto zatrzymać się przy pozostałościach po dworze rodziny Stroińskich oraz odwiedzić tzw. Grób Hrabiny – małą, murowaną kapliczkę z nagrobkami Klary i Franciszka Stroińskich.
Na końcu trasy czeka nieduża polana z granicznymi słupkami, obeliskiem z napisem „Wytik rz. Sjan” oraz skromnym źródełkiem, które symbolicznie uznaje się za początek rzeki San.
Chcesz zobaczyć słynne bieszczadzkie kolory? Wyrusz do Źródeł Sanu [ZDJĘCIA I OPIS TRASY]
Jak dojechać? Start w Bukowcu – dojazd przez Stuposiany, Muczne i Tarnawę Niżną. Ostatni odcinek (ok. 10 km) prowadzi drogą w złym stanie, ale przejezdną. Pieszo to około 6–7 godzin marszu w obie strony. Szlak oznaczony na żółto, długi, ale bez trudności technicznych. Idealny na całodniową wycieczkę.
W drodze do Żródła Sanu/fot. Agnieszka Skucińska
Jeziorka Duszatyńskie – śladami górskiego kataklizmu
1907 roku, po wyjątkowo intensywnych opadach, zachodnie zbocze góry Chryszczata osunęło się, blokując koryto potoku Olchowatego. W efekcie powstały naturalne zapory, które utworzyły niewielkie, ale wyjątkowo malownicze zbiorniki – Jeziorka Duszatyńskie. To drugie co do wielkości osuwisko w Karpatach, a pod względem objętości – największe.
Kataklizm, który ukształtował piękno. Historia Jeziorek Duszatyńskich
Jesienią jeziorka prezentują się wyjątkowo pięknie: tafla wody odbija kolorowe liście, a w ciszy lasu można bez pośpiechu chłonąć atmosferę tego nieco zapomnianego miejsca.
Jak dojść? Najłatwiej dojść z Duszatyna, gdzie rozpoczyna się dobrze oznaczony szlak. Trasa prowadzi łagodnie pod górę, bez trudności technicznych. Dojście do jeziorek zajmuje około 1,5–2 godziny w jedną stronę. Warto zabrać coś do picia i odpocząć nad brzegiem większego z jeziorek.
Rezerwat Sine Wiry – trzy przystanki i spokój
To najkrótsza i najłatwiejsza z opisanych tras – idealna na luźne popołudnie lub wycieczkę z dziećmi. Z parkingu w Polankach prowadzi szeroka, szutrowa droga wzdłuż doliny Wetlinki. Trasa mierzy ok. 3 km w jedną stronę i zajmuje około 40 minut spokojnego marszu.
Po drodze warto zatrzymać się w trzech miejscach:
- Kaskady na Wetlinie – miejsce z wiatą, tablicą informacyjną i zejściem nad rzekę. Wetlinka tworzy tu malownicze, hałaśliwe progi skalne – świetne miejsce na odpoczynek i zdjęcia.
- Sine Wiry – główny punkt rezerwatu. Oznaczona ścieżka prowadzi w dół, przez korzenie i schody, nad głęboką rynnę rzeczną otoczoną skałami. Widok robi wrażenie, szczególnie przy niskim słońcu.
- Łoś z Zawoju – na końcu ścieżki, przy zakolu rzeki, znajduje się charakterystyczne drzewo przypominające łosia. To jedno z najbardziej rozpoznawalnych drzew w Bieszczadach – i jedno z najczęściej fotografowanych.
Trasa jest lekka, przyjazna i dostępna niemal dla wszystkich. Można zabrać psa (na smyczy), dzieci w wózkach (do kaskad), a rowerem dojechać prawie pod same Sine Wiry. Świetna opcja na spokojny kontakt z bieszczadzką przyrodą bez dużego wysiłku.
Rezerwat Sine Wiry/fot. Robert Mach
Powrót przez Góry Słonne – serpentynami w stronę światła
Jeśli po urlopie spędzonym w dolinach kierujesz się w stronę Przemyśla, wybierz drogę przez Góry Słonne. To właśnie tutaj – na odcinku drogi krajowej nr 28 pomiędzy Wujskim a Tyrawą Wołoską – znajduje się najdłuższa i najbardziej malownicza serpentyna w Polsce. Trasa prowadzi przez przełęcz Przysłup, wijąc się stromymi podjazdami wśród bukowych lasów. Ma około 7 km długości i łączy w sobie walory widokowe z dynamicznym przebiegiem.
Jesienią serpentyny w Górach Słonnych zmieniają się w złoty tunel – liście opadają leniwie, a z punktów widokowych roztacza się panorama Pogórza Przemyskiego i doliny Sanu. To miejsce przyciąga nie tylko turystów – ze względu na swój układ, trasa jest też popularna wśród motocyklistów, zwłaszcza latem.
Jesienne serpentyny w Górach Słonnych/fot. GDDKiA
Bieszczady jesienią nie muszą oznaczać wspinaczki na połoniny czy zatłoczonych parkingów. Wystarczy zejść w doliny, ruszyć mniej znaną drogą, zatrzymać się przy ruinie cerkwi, nad rzeką, przy zapomnianym jeziorku. Te pięć tras to propozycje nie na zdobywanie – ale na bycie. Na ciszę, kolory i ruch powolny, jak opadające liście.
Jeśli pogoda pozwoli, warto wrócić tu jeszcze raz przed pierwszym śniegiem. Albo zapamiętać ten rytm na później. Bo jesień w dolinach – zostaje w głowie na długo.