Nie jesteśmy niewinni w sprawie Holocaustu. To wymaga przemyślenia antysemityzmu

3 miesięcy temu

Emancypacja ma swoje pułapki. Przede wszystkim tę, iż jesteśmy produktami świata, który chcielibyśmy zmienić. Dlatego tak istotny okazuje się namysł nad własnymi sposobami myślenia i działania, słowem: autorefleksja. W takim kontekście Anna Zawadzka w książce Więcej niż stereotyp. „Żydokomuna” jako wzór kultury polskiej stawia pytanie o antysemityzm w Polsce.

A jesteśmy w impasie – praktycznym i teoretycznym. W sprawie Gazy, polityki historycznej i żołnierzy wyklętych, a w końcu strategii zwalczania nienawistnych zachowań i wypowiedzi. Gdzie obrona praw człowieka zamienia się w antysemityzm? Gdzie kończy się walka polityczna i antykomunizm zaczyna działać jak antysemicka klisza? Czym adekwatnie jest antysemityzm? Przydałoby się w tym galimatiasie choć odrobinę porządku.

Książka Zawadzkiej jest propozycją, której nie wolno przegapić. Autorka patrzy na antysemityzm z innej strony, niż do tego przywykliśmy. Nie jako na zbiór stereotypów, ale wzór kultury. Pyta w związku z tym, jakie treści, uchodzące, wydawałoby się, za neutralne, zbudowane są na antysemickich założeniach. To właśnie owe ukryte normy, postawy, tożsamości i kategorie postrzegania wytwarzają i reprodukują antysemityzm w coraz to nowych wariantach. Bez rozpoznania owej sieci jesteśmy wobec nich bezradni.

Pytanie, kto jest, a kto nie jest antysemitą, schodzi w tym ujęciu na drugi lub trzeci plan. Świadome intencje nie są tu najważniejsze. Problem okazuje się strukturalny: indywidualnie i zbiorowo jesteśmy uczestnikami sfery symbolicznej i zajmujemy w niej różne pozycje. Jedni postrzegani są jako neutralni, to znaczy mają przywilej życia na własny rachunek. Antysemityzm polega na tym, iż ludzie napiętnowani podlegają obostrzonemu nadzorowi i chcąc nie chcąc, muszą się tłumaczyć z fantazji, które większość snuje na ich temat.

Odnoszenie antysemityzmu do relacji między Żydami, a nie żydowskim zewnętrzem, a więc widzenie antysemickich zachowań jako skutku kontaktu, okazuje się w związku z tym podwójnym błędem. Po pierwsze dlatego, iż przekonania na temat Żydów są całkowicie zmyślone i nie zależą od rzeczywistości. Nienawiść nie wynika z takich lub innych działań realnych Żydów. Antysemita widzi raczej w żydowskości przyczynę zła, bo jest antysemitą. Wyciąga z obserwacji to, co sam w nią włożył.

Po drugie, hipoteza relacji międzygrupowych zasłania fakt, iż antysemityzm jest przede wszystkim sposobem, w który antysemickie zbiorowości załatwiają własne sprawy. Pielęgnowana i modernizowana przez wieki fantazja pozwala tym, którzy ją snują, uporać się z niejednym problemem. Spełnia pewne funkcje, które trzeba rozpoznać.

Antysemityzm jest rodzajem energii społecznej, zasobu gotowego do wykorzystania w każdej chwili. Dlatego powinniśmy z uwagą przypatrywać się własnym reakcjom i działaniom. Pozwala stwarzać poczucie jedności i przynależności do wspólnoty. Działa jak rytuał inicjacyjny, w którym przystępuję się do powszechnie wyznawanych wartości i sposobów rozumienia świata. Nienawiść do Żydów i przekonanie o ich winie oraz własnej niewinności staje się spoiwem społecznym.

Co ważniejsze, przedstawia się jako forma antykapitalizmu. Już w wersji nacjonalistycznej tworzy niejako wbrew niemu egalitarną wspólnotę zjednoczoną wokół mitu posiadania tego, co narodowe. Dziedziczenie symboli i dóbr dokonuje się bez pośrednictwa pieniądza i wbrew kapitalistycznym regułom wymiany. Antysemita czuje się właścicielem Polski na przekór tym, którzy nie mają do niej prawa i chcieliby mu ją ukraść, i w ten sposób sprzymierza się z innymi.

Za jednym zamachem radzi sobie z bezradnością wobec kapitalistycznych reguł rządzących światem, w którym żyje. Pracę, uznawaną za etyczną wartość, przypisuje samemu sobie i oddziela od rynku, z którym utożsamia Żydów. Potępia ich, łącząc z tym, co nieproduktywne i „pasożytnicze”. Frustracja znajduje ujście w agresji, która wydaje się usprawiedliwionym protestem, ale problemy pozostają nierozpoznane i nierozwiązane. Antysemici mają poczucie, iż są indywidualnie i zbiorowo ofiarą inwazji czegoś, co przychodzi z zewnątrz, i w związku z tym nie potrafią rozpoznać własnego miejsca w sieci relacji składających się na rzeczywistość.

Uruchamia się przy tym mechanizm samospełniającej się przepowiedni. Napiętnowani, których wypycha się z miejsc zarezerwowanych dla większości, nie mają innego wyjścia, jak szukać sposobów przetrwania tam, gdzie to możliwe. Tyle iż większość będzie w tym widzieć potwierdzenie swoich fantazji. Zakaz uprawiania ziemi spowoduje, iż Żydzi zajmujący się handlem będą postrzegani jako „pasożyty”, a izolacja będąca następstwem przemocy okaże się żydowską solidarnością przeciw reszcie świata.

Presja antysemickiego otoczenia wytwarza sytuację, którą Zawadzka określa mianem sublokatorstwa. Napiętnowani muszą układać się z większością wedle reguł narzuconych przez antysemityzm. Są wywoływani do odpowiedzi i pociągani do odpowiedzialności w związku z dotyczącymi ich fantazjami. Mają dostarczać dowodów, iż są niewinni, choć przekonania o ich winie nie daje się zmienić i pozostaje ono wyłącznie produktem antysemityzmu. Mają się manifestacyjnie starać o przyjęcie do grupy dominującej, choć nigdy nie zostaną w nią włączeni na równych prawach.

Klasycznym przykładem jest oskarżenie o nielojalność, które pojawia się w Polsce zawsze, kiedy mowa o antysemickiej przemocy. Najpierw samospełniająca się przepowiednia: agresja jest faktem i trudno spodziewać się po ofiarach, iż będą siedzieć cicho. Ale antysemityzm – jak już mówiliśmy – wytwarza w agresorach poczucie niewinności, dlatego mogą potraktować głos ofiar jako nielojalność i atak. Ci, którzy chcą się jakoś ułożyć z antysemickim otoczeniem, muszą udawać, iż przemocy nie ma, iż nigdy się z nią nie spotkali, lub wręcz popierać i usprawiedliwiać antysemickie zachowania. Mimo wszystko będą wciąż narażeni na podejrzenia i wzywani do przedstawiania coraz to nowych dowodów na swoją lojalność i przynależność.

Ważną rolę odgrywa w tym procederze antykomunizm i związane z nim wyobrażenie „żydokomuny”. Zawadzka analizuje to zjawisko na przykładzie makkartyzmu w Stanach Zjednoczonych w latach 40. i 50., ale także Polski po transformacji. Okazuje się, iż antykomunizm zakreśla ramy zarówno samodefiniowaniu się wspólnot żydowskich, jak i badaniom nad antysemityzmem. W uproszczeniu, oskarżenie o komunizm pojawia się w przypadku prób krytyki większościowej dominacji, a więc wtedy, kiedy żądanie równości idzie zbyt daleko. Żydzi zostają dopuszczeni do wspólnoty pod warunkiem potępienia komunizmu, którego definicja jednocześnie się rozrasta. Podejrzane stają się wszelkie zastrzeżenia wobec status quo.

W praktyce – zarówno amerykańskiej, jak i polskiej – zmusza to do popierania antysemickich zachowań i zaprzeczania przemocy na dowód, iż potępia się komunizm i należy do większościowej społeczności.

W 1950 roku aresztowano pod zarzutem szpiegostwa na rzecz ZSRR Ethel i Juliusa Rosenbergów. Stracono ich trzy lata później. Historycy są zgodni, iż ich proces nie był bezstronny, a antysemityzm odegrał w nim ogromną rolę. Jego ofiarami byli nie tylko Rosenbergowie. Antykomunizm i wyobrażenie „żydokomuny” wywierały presję na wszystkich Żydów. jeżeli chcieli być zaakceptowani przez amerykańską większość i czuć się względnie bezpiecznie we własnych domach, musieli się przyłączyć do antysemickiej przemocy i, co więcej, mieli przy tym mówić, iż w Ameryce nie ma antysemityzmu i mamy do czynienia jedynie z walką przeciw komunizmowi. To, co nazywamy uniwersalistycznym projektem społeczeństwa równych obywateli, zostało w ten sposób ograniczone, podobnie jak rozumienie asymilacji, która mogła polegać na dostosowaniu do antysemickich reguł współżycia, ale nie na ich krytyce.

W obrębie kategorii „żydokomuny” istotną rolę odgrywają symetryzacje, przede wszystkim zrównanie komunizmu i nazizmu. Sugerują one równowagę win i krzywd i tym samym zasłaniają zasadniczą dla antysemityzmu dysproporcję między większością a zdominowanymi. Mamy z nią do czynienia na wszystkich bodaj poziomach: przemoc antysemicka jest faktem, natomiast wyobrażenie o winach Żydów fikcją; w znaturalizowanej wizji świata Żydzi okazują się winni, podczas gdy większość uznawana jest za ofiarę; społeczny nadzór dotyczy tylko jednej grupy, której członkowie traktowani są jako przedstawiciele wyobrażonych wszystkich Żydów; wreszcie – w związku z tym – podporządkowani pozostają nieporównanie mniej sprawczy niż większość.

Traktowanie komunizmu jako żydowskiej winy skutecznie blokuje namysł nad antysemityzmem, a tym samym sprawia, iż próby korekty antysemickich działań i przekonań zamieniają się we własną karykaturę. Na przykład w tak zwany dialog polsko-żydowski, który ma polegać na uznaniu wzajemnych krzywd. Propozycja tego rodzaju albo zmusza Żydów do zachowań sublokatorskich, to znaczy rozmowy, która potwierdza antysemickie fantazje na ich temat (mają tłumaczyć się z komunizmu), albo musi zostać odrzucona. Antysemicka kultura zinterpretuje taki gest jako niechęć: „Tak reagują na wyciągniętą rękę!”.

Dążenie do symetrii i utożsamianie izraelskiej prawicy z Żydami jest obecne także w reakcjach na działania izraelskiego rządu dzisiaj. Niezależnie od tego, jakie stanowisko zajmujemy w sprawie konfliktu w Gazie, należy zastanowić się nad sensami i funkcjami takich sformułowań jak „Holocaust Palestyńczyków”. Nie dlatego, iż ich cierpienie i śmierć są mniej ważne. Raczej dlatego, iż powstanie państwa Izrael i związany z tym konflikt – a więc także ofiary po obu stronach – są bezpośrednim następstwem Holocaustu Żydów i europejskiego antysemityzmu.

Żydów przybywających do Palestyny nie da się porównać z europejskimi, białymi kolonizatorami innych części świata, ponieważ byli ofiarami rasizmu i uciekali przed śmiercią oraz pogromami. To europejskie społeczeństwa – w tym polskie – nie dały im wyboru. Zmusiły do wyjazdu i desperackiego poszukiwania jakiegoś bezpiecznego miejsca na ziemi. Nie jesteśmy w tej sprawie niewinni. Wynika z tego przynajmniej obowiązek jak najstaranniejszego przemyślenia antysemityzmu.

**

Książkę Anny Zawadzkiej Więcej niż stereotyp. „Żydokomuna” jako wzór kultury polskiej można znaleźć w wolnym dostępie.

**

Tomasz Żukowski – historyk literatury, profesor w Instytucie Badań Literackich PAN. Autor książek Wielki retusz. Jak zapomnieliśmy, iż Polacy zabijali Żydów (2018) i Pod presją. Co mówią o Zagładzie ci, którym odbieramy głos (2021).

Idź do oryginalnego materiału