Narkotyki o wartości miliarda euro. To dzieje się w Holandii

3 godzin temu

23 stycznia br. obwieszczono mały sukces. W 2024 roku w największym europejskim porcie w Rotterdamie przechwycono tylko… 26 ton kokainy. To znaczący spadek, bo rok wcześniej przechwycono tam 45,5 tony, a na przykład w 2020 roku 40 ton. Urzędnicy chcą wierzyć, iż przypływa mniej narkotyków. W 2022 roku w amerykańskich portach skonfiskowano 104 tony kokainy, już załadowanej na statki, a jej celem były Niderlandy. To główna trasa do Europy. Od dwóch lat widoczna jest tendencja, iż przemytnicy rzadziej korzystają z dużych portów morskich. Do 40-tysięcznego Vlissingen dobijają tygodniowo raptem cztery statki z Ameryki Południowej. Ale w każdym jest kokaina! Konfiskaty w tym małym holenderskim porcie wzrosły z 11,3 tony w 2023 roku do 12,6 tony w roku ubiegłym. Narkotyki są ukrywane nie tylko w kontenerach, ale też na samych statkach. Czasami paczki wyrzucane są do morza jeszcze przed dotarciem do celu.

Przy małych portach, jak Vlissingen, Borsele, Terneuzen czy Moerdijk, po – wstały komisariaty policji, które skupiają się na śledzeniu przemytu i wspierają celników. Całkowita wartość skonfiskowanych w Holandii w ubiegłym roku narkotyków przekroczyła 917 mln euro. – Trzeci rok z rzędu w Rotterdamie znaleziono mniej kokainy. Przez wzmożone kontrole port jest omijany przez przemytników, którzy przesyłają teraz więcej mniejszych paczek do małych portów – wyjaśnia prokurator Mariette Bode.

Kolekcjonerzy koki

Dziennikarzom BBC udało się porozmawiać z młodym mężczyzną w porcie w Rotterdamie. Chłopak wyjaśnił, iż gdy zatrzymuje go policja lub celnicy, to mówi, iż tylko spaceruje, bo fascynują go kontenery. Nie noszą przy sobie żadnych narzędzi, jeżeli nie przyłapie się ich na gorącym uczynku, to kilka można im zrobić. Mafia wysyła do portu choćby 14-letnich chłopców, aby wykradali ze stojących w porcie kontenerów ukryte paczki z kokainą. Co roku policja aresztuje kilkudziesięciu tzw. kolekcjonerów koki, ale niepełnoletnich nie może zatrzymać, więc ci wracają. Aresztowania starszych też kilka pomagają, bo przychodzą kolejni. Wielu, zamiast chodzić do szkoły czy do pracy, woli szybki zysk. Przemytnicy płacą 2000 euro za każdy wyniesiony z portu kilogram, na rynku wart 65 tys. euro. Czasami choćby nie muszą wynosić paczek poza port. Przenoszą je tylko z niesprawdzonych jeszcze przez celników kontenerów do tych już opieczętowanych jako sprawdzone. Zabawa w kotka i myszkę trwa całe noce. Młodzi koczują w pustych kontenerach. Czekają na dogodny moment, w którym mogą przeprowadzić akcję. Policja często odkrywa przygotowane tam materace, butelki po wodzie i opakowania po jedzeniu. Starsi mężczyźni zajmują się z kolei korupcją i zastraszaniem pracowników portowych. Przestępcy oferują po 500 euro za zdjęcie kontenera z listy do sprawdzenia przez celników. jeżeli trafi się uczciwy pracownik, to za parę dni przestępcy wracają do niego ze zdjęciami, na których widać, jak jego dzieci wychodzą z domu do szkoły. Niektórzy ze strachu rezygnują z pracy.

Nie boją się zabijać

Jeszcze dekadę temu nikt nie wiedział w Holandii, co to strzelanina. Teraz nie ma dnia, żeby nie doszło do jakiejś w Rotterdamie. Przestępcy nie boją się zabijać, aby chronić swoje zyski. W biały dzień na środku ulicy w Amsterdamie zastrzelili dziennikarza śledczego Petera De Vriesa, który demaskował ich interesy. W ubiegłym roku sąd skazał nie tylko holenderskiego mordercę, ale też trzech Polaków, którzy pomagali przygotować to zabójstwo na zlecenie.

Femke Halsema, burmistrzyni Amsterdamu od 2018 roku, napisała artykuł opublikowany w dzienniku „The Guardian”. Była poseł centrolewicowej partii stwierdziła, iż skala przemytu jest tak ogromna, iż służby nie mają szans na znalezienie wszystkiego. Jej zdaniem to jak wycieranie mopem podłogi, na którą leje się woda z pękniętej rury. Co gorsza, pieniądze z narkotyków są inwestowane w holenderską gospodarkę. Mafia wykupuje nieruchomości, lokalne firmy, hotele i pierze pieniądze z kokainy. Młodzi ludzie nie chcą normalnej pracy, skoro mogą w jedną noc zarobić parę tysięcy euro. To prowadzi do degradacji całych holenderskich dzielnic. – Bez fundamentalnej zmiany kursu Holandii grozi przekształcenie się w państwo narkotykowe. Przez dekady handel marihuaną nie miał większego wpływu na naszą gospodarkę i życie codzienne. Ale to się zmieniło. Pobudzony przez globalizację i międzynarodową kryminalizację nielegalny handel twardymi narkotykami stał się bardziej lukratywny, profesjonalny i bezwzględnie brutalny – stwierdziła burmistrz.

Idź do oryginalnego materiału