Wojny gangów skończyły się 20 lat temu, nie notujemy zamachów terrorystycznych, apogeum terroru piłkarskich chuliganów również mamy za sobą. Na drogach ludzie giną nie w policyjnych pościgach (bo nikt ich nie goni), tylko pędząc, nie mając gdzie i po co jechać w ogóle, a co dopiero tak szybko. Wyłania się stąd obraz prowincjonalnego, ale idyllicznego kraju.
Już nie tylko prawicowe, ale każde media łączą to z tym, iż masowa i niekontrolowana imigracja nie przenosi naszych miast wizualnie i mentalnie na Bliski Wschód, jak to się dzieje w wielu miejscach w Europie. Sytuacja, iż najwięcej przestępstw z użyciem broni palnej notuje się na naszym kontynencie w Albanii, Czarnogórze i Szwecji, pokazuje całkowite wymieszanie kierunków na mapie, gdzie północ znalazła się wraz z południem na dole. Liberalne dzienniki skandynawskie na różne sposoby tłumaczą, dlaczego osoby aresztowane tam za udział w strzelaninach w 97 proc. mają pochodzenie imigranckie, przez co słynny „sztokholmski syndrom”, polegający na tym, iż ofiara broni i usprawiedliwia swoich oprawców, okazał się charakterystyką całego kraju.