Na Ukrainie rozbito siatkę, która organizowała podpalenia w Polsce

1 miesiąc temu

Ukraińskie służby rozbiły 19 osobową siatkę sabotażystów, którzy korzystając z podrabianych dokumentów, mieli wjeżdżać do UE, wyszukiwać cele i dokonywać podpaleń. Grupa działała miedzy innymi w Polsce, na Ukrainie i w krajach bałtyckich. Organizatorem był zamieszkały w Iwano-Frankowsku 39 latek. Miał pozostawać w kontakcie z rosyjskimi służbami specjalnymi.

Śledczy upublicznili szereg screenów wiadomości z przejętych telefonów (przetłumaczone przy pomocy Google Translatora). Widać tam między innymi Hurtownię Budowlaną 3W przy Staniewickiej w Warszawie. Była jednym z branych pod uwagę celów. Miejsca udało się dopasować w Google Street View (pierwsze, drugie). Daty wskazują, iż rozpoznanie prowadzono w marcu. Mowa też o wyszukiwaniu obiektów w Gdańsku. Pojawia się też link do artykułu o pożarze hali Farmacol w Katowicach 8 kwietnia. Wiadomo, iż zapłata wymagała przesłania dowodu jakim był link do relacji o pożarze w mediach.

Screeny z komunikatorów zatrzymanych

W Polsce w styczniu ABW zatrzymała Ukraińca, który szykował się do podpalenia fabryki farb we Wrocławiu. W maju ujęto dwóch Białorusinów i 40-letniego Polaka, którzy miesiąc wcześniej, 8 kwietnia spalili magazyn europalet w Markach pod Warszawą. Być może były to odpryski działań rozbitej na Ukrainie grupy, lub co gorsza, bo świadczyłoby o skali, osobna siatka.

Geolokalizacja jednego z widocznych w komunikatorach celów. Google Street View

Do wzniecania pożarów służyły między innymi ładunki inicjowane drogą radiową. Podobne do tych stosowanych na pokazach pirotechnicznych. Takie zestawy, łącznie z lontami, są dostępne bez żadnych pozwoleń, co ułatwia konstruowanie, kiedyś niedostępnych dla zwykłych osób, ładunków odpalanych na odległość. Można je kupić już za kilkaset złotych. Działają na minimum sto metrów.

Grupa była finansowana przez Rosjan. Podstawową walutą były dolary. Ukraińcy sugerują, choć nie przedstawili na to dowodów, iż siatka mogła stać za pożarem Marywilskiej 44 w Warszawie 12 maja, i podpaleniem hali Farmacol w Katowicach 8 kwietnia.

Ukraińscy śledczy przejęli sporo zestawów podrabianych dokumentów m. in. dowody osobiste i prawa jazdy. Zostały przygotowane do ukrywania tożsamości np. w czasie meldowania się w hotelu, wypożyczania aut czy zakładania kont.

To, iż działali z Ukrainy utrudniało wyśledzenie grupy przez polskie organy ścigania. Nieciekawy jest też fakt, iż to kolejna spora siatka złożona z samych obywateli Ukrainy. Z drugiej strony należy pochwalić tamtejszą Policję za tak dokładną relację. Dzięki temu lepiej rozumiemy jak działają takie grupy i na co należy zwracać uwagę. Szkoda, iż ABW ma w tym temacie zupełnie inną politykę informacyjną. W rezultacie trzeba opisywać metody sabotażystów, opierając się na źródłach ukraińskich.

Jakiś czas temu informowano o znalezieniu 8 ładunków podpalających w jednym ze sklepów wielkopowierzchniowych w stolicy. Miały nie zadziałać prawidłowo co umożliwiło ich przejęcie. Nigdy nie podano, o które miejsce chodziło. Być może to jedno z miejsc, które obserwowali zatrzymani.

Grupa była bardziej profesjonalna niż ta rozbita w Polsce w ubiegłym roku przez ABW. Zatrzymano wtedy 16 osób. Tamci rozklejali ulotki, obserwowali magistrale kolejowe na Ukrainę, lotniska, w tym podrzeszowską Jasionkę, porty w Gdyni i Gdańsku oraz jednostki wojskowe. Były to działania o charakterze szpiegowskim. Chodziło wtedy o próbę zdobycia informacji, o tym co trafi na Ukrainę. I zatrzymania tej pomocy np. uderzeniami po wschodniej stronie granicy. Jak pokazały ostatnie dwa lata, to się nie udało. Skoro tamto nie dało efektu, to teraz próbują skłonić sąsiednie kraje do wstrzymania pomocy, sabotażem i podpaleniami. To eskalacja ocierająca się o stan wojny.

Film o rozbitej siatce:

Idź do oryginalnego materiału