Nowe przepisy miały zwiększyć bezpieczeństwo i uprościć dochodzenie roszczeń, ale w praktyce mogą wywołać lawinę sporów. Choć wprowadzono obowiązkowe ubezpieczenia OC, jedno najważniejsze wyłączenie sprawia, iż w wielu sytuacjach to sprawca będzie musiał sam pokryć koszty szkody — choćby mimo posiadania ważnej polisy.

Fot. Warszawa w Pigułce / Shutterstock
Obowiązkowe OC dla dronów już działa. Ale jedna pułapka w przepisach może zostawić operatorów bez ochrony
Od połowy listopada każdy operator drona o masie powyżej 250 gramów musi mieć obowiązkowe ubezpieczenie OC. Reforma miała zwiększyć bezpieczeństwo i zapewnić poszkodowanym szybszą drogę do odszkodowań. W praktyce jednak w przepisach znalazł się zapis, który może wywrócić cały system do góry nogami. jeżeli szkoda powstanie podczas lotu wykonanego z naruszeniem przepisów, ubezpieczyciel może odmówić wypłaty. To oznacza, iż odpowiedzialność – często bardzo kosztowna – spadnie bezpośrednio na operatora.
Rynek dronów w Polsce rośnie błyskawicznie. Szacuje się, iż lata ich już około 400 tysięcy, a liczba ta ma w kolejnych latach tylko rosnąć. Dlatego obowiązkowe OC wydawało się naturalnym krokiem – stabilizującym rynek, chroniącym poszkodowanych i porządkującym zasady odpowiedzialności. Problem w tym, iż najważniejszy przepis wprowadzono na wniosek Polskiej Izby Ubezpieczeń. I właśnie ten przepis może sprawić, iż poszkodowani w wielu sytuacjach pozostaną z roszczeniami kierowanymi wyłącznie do operatora.
Eksperci zwracają uwagę, iż wystarczy drobne, nieumyślne naruszenie zasad lotu, by polisa przestała działać. Przekroczona wysokość, zbyt mała odległość od zabudowań czy chwilowa utrata kontroli – to sytuacje, które w praktyce zdarzają się bardzo często, zwłaszcza osobom latającym rekreacyjnie. Jarosław Szymański z Mentor S.A. zaznacza, iż w konsekwencji ubezpieczyciele mogą masowo odmawiać wypłat. Poszkodowany zostanie wtedy z roszczeniem kierowanym wyłącznie do operatora, który nie zawsze ma środki, by pokryć szkody.
Branża ubezpieczeniowa odpiera zarzuty. PIU przekonuje, iż podobne wyłączenia są standardem rynkowym i wynikają z proporcjonalności ryzyka. Gdyby polisy obejmowały szkody powstałe przy łamaniu przepisów, składki musiałyby znacząco wzrosnąć. Ubezpieczyciele podnoszą też, iż w przypadku OC komunikacyjnego mogą dochodzić regresu wobec sprawcy. W przypadku dronów takiej możliwości nie ma, co zwiększa ich ryzyko.
Praktycy prawa widzą to jednak inaczej. Mecenas Kamil Szpyt wskazuje, iż funkcją ubezpieczeń obowiązkowych jest właśnie ochrona poszkodowanych w sytuacjach, w których ryzyko jest wysokie. Wprowadzenie tak szerokiego wyłączenia osłabia sens obowiązkowego OC. Jego zdaniem możemy spodziewać się licznych sporów, bo nieprecyzyjne pojęcie „naruszenia przepisów” będzie prowadziło do różnych interpretacji. To sądy będą musiały rozstrzygać, czy każde naruszenie – choćby drobne – wyłącza odpowiedzialność ubezpieczyciela, czy tylko takie, które miało wpływ na powstanie szkody.
Dodatkową komplikacją jest fakt, iż przy dronach powyżej 20 kg obowiązek OC opiera się na unijnym rozporządzeniu, które takich wyłączeń nie zawiera. W efekcie paradoksalnie poszkodowany ma dziś większą ochronę, jeżeli uderzył w niego cięższy dron, niż ten lżejszy – mimo iż to te mniejsze latają najczęściej nad miastami.
Rzecznik finansowy zapowiada monitorowanie skarg i możliwe rekomendacje zmian. jeżeli przepisy będą generować spory lub prowadzić do masowych odmów wypłaty świadczeń, konieczne może być ponowne otwarcie rozporządzenia. Na razie jednak operatorzy muszą liczyć się z tym, iż mimo obowiązkowej polisy, przy choćby drobnym naruszeniu prawa zapłacą z własnej kieszeni.

1 godzina temu












English (US) ·
Polish (PL) ·
Russian (RU) ·