Morderstwo, które wstrząsnęło Gnieznem! Mariusz S. opuścił więzienie po 15 latach

5 godzin temu

W środę, 15 stycznia 2025 roku, Mariusz S., który w 2010 roku brutalnie zamordował swoją żonę Zdzisławę S., opuścił Zakład Karny w Gębarzewie po odbyciu 15-letniej kary pozbawienia wolności. Zbrodnia, która rozegrała się w małżeńskim domu w Gnieźnie, wstrząsnęła nie tylko lokalną społecznością, ale także całą Polską.

Koszmar tamtej nocy

Był mroźny, styczniowy wieczór, kiedy Zdzisława S., po wspólnym spotkaniu towarzyskim w gronie znajomych, oznajmiła mężowi, iż wybiera się na dyskotekę. Mariusz S., były żołnierz Legii Cudzoziemskiej i ochroniarz, zareagował stanowczym sprzeciwem. Doszło do gwałtownej kłótni, podczas której napięcie między małżonkami sięgnęło zenitu. Mężczyzna, który w śledztwie opowiadał o trudnym charakterze swojej żony, oskarżając ją o nadużywanie alkoholu i zaniedbywanie rodziny, tłumaczył, iż „stracił nad sobą kontrolę”.

Według ustaleń śledczych, w feralnym momencie Mariusz S. chwycił leżącą na schodach linkę i zacisnął ją na szyi Zdzisławy S. Kobieta, drobna i delikatna, próbowała się bronić, błagała o litość. Mimo to jej mąż nie przestawał. Zacisnął pętlę tak mocno, iż kobieta zmarła na miejscu.

Zacieranie śladów zbrodni

Po dokonaniu morderstwa Mariusz S. zaczął planować, jak pozbyć się ciała. Włożył zwłoki żony do bagażnika samochodu, pojechał na stację paliw, gdzie zatankował benzynę do kanistra, i ruszył za miasto. W ustronnym miejscu, w przydrożnych krzakach, oblał ciało benzyną i podpalił. Jak wykazało śledztwo, próbował skierować podejrzenia w inną stronę – z telefonu żony wysłał do siebie wiadomość SMS: „Jestem na imprezie, wracam rano”.

Śledczy gwałtownie jednak odkryli prawdę. najważniejsze okazały się nagrania z monitoringu na stacji paliw, które zarejestrowały Mariusza S. z kanistrem benzyny. Kilka dni później, podczas przesłuchań, mężczyzna przyznał się do winy.

Proces i wyrok

Proces Mariusza S. był jednym z najgłośniejszych w regionie. Prokuratura domagała się dla niego 25 lat więzienia, wskazując na wyjątkowe okrucieństwo zbrodni. Obrona próbowała przekonywać sąd, iż mężczyzna działał w afekcie, a jego czyny były wynikiem wieloletniego konfliktu małżeńskiego.

W maju 2010 roku Sąd Okręgowy w Poznaniu skazał Mariusza S. na 15 lat pozbawienia wolności, uznając, iż nie było premedytacji. Wyrok został utrzymany przez sąd apelacyjny, mimo odwołań obu stron.

Powrót na wolność

Po 15 latach za kratami Mariusz S. wyszedł na wolność. Jak powiedział w sądzie przed laty, jego największym marzeniem jest odbudowanie relacji z dziećmi, które od czasu tragedii wychowują się pod opieką rodziny Zdzisławy S.

Mimo odbycia kary, Mariusz S. będzie teraz pod nadzorem kuratora sądowego. Czy rzeczywiście uda mu się rozpocząć nowe życie, pozostaje pytaniem otwartym.

Idź do oryginalnego materiału