Moja córka i zięć zginęli dwa lata temu aż pewnego dnia moje wnuki krzyknęły: Babciu, popatrz, to nasza mama i tata!
Byliśmy na plaży w Sopocie z wnukami, gdy nagle wskazały na pobliską kawiarnię. Serce zamarło mi w piersi, gdy usłyszałam ich słowa, które miały przewrócić mój świat do góry nogami. Para przy stoliku wyglądała dokładnie jak ich rodzice, którzy odeszli dwa lata wcześniej.
Żałoba zmienia człowieka w sposób, którego się nie spodziewasz. Czasem to tępy ból w piersi, innym razem uderza jak pięść w twarz.
Tego ranka w kuchni wpatrywałam się w anonimowy list, czując mieszankę nadziei i przerażenia.
Dłonie mi drżały, gdy czytałam po raz kolejny: Oni naprawdę nie odeszli.
Biała kartka niemal parzyła mi palce. Myślałam, iż radzę sobie ze stratą, starając się stworzyć stabilne życie dla moich wnuków, Janka i Wojtka, po tragicznej śmierci córki Kingi i jej męża Krzysztofa. Ale ten list uświadomił mi, jak bardzo oderwałam się od rzeczywistości.
Zginęli w wypadku dwa lata temu. Pamiętam ból, gdy Janek i Wojtek pytali, gdzie są ich rodzice i kiedy wrócą.
Minęły miesiące, zanim zrozumieli, iż mama i tata nigdy nie wrócą. Rozdzierało mi serce, gdy tłumaczyłam, iż muszą nauczyć się żyć bez nich, ale iż zawsze będę przy nich.
Po tych wszystkich próbach dostanie listu, który sugerował, iż Kinga i Krzysiek żyją, było jak uderzenie obuchem w głowę.
Oni nie odeszli? szepnęłam, osuwając się na krzesło. Co to za okrutna gra?
Miałam już wyrzucić kartkę, gdy zadzwonił telefon.
To był bank, informujący o transakcji na karcie Kingi, którą trzymałam tylko po to, by mieć cząstkę jej przy sobie.
Jak to możliwe? mruknęłam. Ta karta leży w szufladzie od dwóch lat. Kto mógł jej użyć?
Natychmiast zadzwoniłam na infolinię banku.
Dzień dobry, mówi Bartosz. W czym mogę pomóc? usłyszałam.
Dzień dobry. Chciałabym sprawdzić ostatnią transakcję na karcie mojej córki powiedziałam.
Oczywiście. Proszę podać pierwsze i ostatnie cyfry karty oraz swoją relację z właścicielem konta poprosił Bartosz.
Podałam dane i wyjaśniłam: Jestem jej matką. Zginęła dwa lata temu, a ja zajmuję się jej sprawami.
Zapadła cisza, wreszcie Bartosz odpowiedział ostrożnie: Bardzo mi przykro, proszę pani. Wydaje się, iż na tej karcie nie było ostatnio żadnych transakcji. Ta, o której pani mówi, została dokonana kartą wirtualną powiązaną z kontem.
Kartą wirtualną? Nigdy jej nie zakładałam. Jak to możliwe?
Karty wirtualne działają niezależnie od fizycznej i mogą być aktywne, dopóki ich nie wyłączymy. Czy mam ją dezaktywować?
Nie, niech na razie zostanie. Czy może mi pan powiedzieć, kiedy ją założono?
Po chwili Bartosz odpowiedział: Tydzień przed datą śmierci pani córki.
Przeszedł mnie dreszcz. Dziękuję, Bartosz. To wszystko.
Rozłączyłam się z ciężkim sercem i zadzwoniłam do mojej przyjaciółki Hani, by opowiedzieć jej o liście i tajemniczej transakcji.
To niemożliwe wykrzyknęła Hania. To musi być pomyłka.
Ktoś chce, żebym uwierzyła, iż Kinga i Krzysiek żyją. Ale po co? Kto mógłby zrobić coś takiego?
Kwota była niewielka tylko 100 złotych w lokalnej kawiarni. Część mnie chciała tam pójść, ale bałam się, co mogę odkryć.
Postanowiłam sprawdzić kawiarnię w weekend, ale to, co się stało w sobotę, zmieniło wszystko.
Byliśmy na plaży, dzieci bawiły się w płytkiej wodzie, ich śmiech niosło nad piaskiem. Pierwszy raz od dawna wydawały się tak beztroskie.
Hania i ja leżałyśmy na ręcznikach, obserwując je, gdy nagle Janek krzyknął:
Babciu, patrz! złapał Wojtka za rękę, wskazując kawiarnię. To nasza mama i tata!
Serce stanęło mi w miejscu. Kilkadziesiąt metrów dalej siedziała kobieta o farbowanych włosach i zgrabnej sylwetce, pochylona nad mężczyzną, który wyglądał jak Krzysiek.
Zostań z chłopcami powiedziałam do Hani, w głosie czuć było napięcie. Choć w jej oczach malowało się zaniepokojenie, skinęła głową.
Ruszyłam w stronę pary.
Wstali i skręcili w wąską ścieżkę wśród trzcin i dzikich róż. Szłam za nimi w bezpiecznej odległości.
Rozmawiali, śmiali się. Kobieta odgarniała włosy za ucho, tak jak Kinga. Mężczyzna utykał, zupełnie jak Krzysiek.
Wtem usłyszałam ich rozmowę.
To ryzykowne, ale nie mieliśmy wyboru, Ewo powiedział mężczyzna.
Ewa? Dlaczego ją tak nazywa?
Skręcili w alejkę wyłożoną muszlami, prowadzącą do domku otoczonego kwitnącym bluszczem.
Gdy weszli do środka, wyjęłam telefon i zadzwoniłam na policję. Funkcjonariuszka wysłuchała, jak tłumaczę niemożliwą sytuację.
Stałam przy płocie, nasłuchując. Nie mogłam uwierzyć w to, co się działo.
Wreszcie, zebrawszy całą odwagę, podeszłam do drzwi i zadzwoniłam.
Chwila ciszy, potem kroki.
Drzwi otworzyły się i stała w nich moja córka. Jej twarz zbladła, gdy mnie poznała.
Mamo? szepnęła. Skąd skąd nas znalazłaś?
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, za nią pojawił się Krzysiek. W oddali rozległy się syreny.
Jak mogliście? głos mi drżał z gniewu i bólu. Coście narobili? Wiecie, przez co przeszliśmy?
Podjechały radiowozy, dwóch funkcjonariuszy gwałtownie podeszło.
Będziemy musieli zadać kilka pytań powiedział jeden z nich, patrząc na nas po kolei. Nie codziennie widzi się coś takiego.
Kinga i Krzysiek, którzy zmienili nazwiska na Ewa i Artur, zaczęli opowiadać swoją historię kawałek po kawałku.
Nie powinno tak być Kinga mówiła drżącym głosem. Byliśmy zdesperowani, rozumiesz? Długi, lichwiarze wciąż przychodzili, żądając coraz więcej. Próbowaliśmy wszystkiego, nic nie działało.
Krzys

13 godzin temu





![Strażacy z gminy Stąporków zdobyli tytuł ratownika KPP [zdjęcia]](https://tkn24.pl/wp-content/uploads/2025/12/Strazacy-z-gminy-Staporkow-zdobyli-tytul-ratownika-KPP-4.jpg)






![Kamery źródłem koszmaru. Prezes UODO nie miał litości. Dodatkowo jeden szczegół pogorszył sprawę. Podpowiadamy co zrobić, by nie powtórzyć tego błędu [PORADNIK]](https://warszawawpigulce.pl/wp-content/uploads/2025/12/CCTV-kamera-monitoring.webp)


English (US) ·
Polish (PL) ·
Russian (RU) ·