Moim rozmówcą jest Piotr Dulas. Oficer Marynarki Wojennej i ojciec od lat walczący o dobro swojego dziecka. Piotr jest ofiarą długotrwałej przemocy fizycznej i psychicznej, którą wyrządza jego była żona. Od ponad dekady znosi bicia, poniżania, pomówienia i stalking. Od wielu lat walczy w sądzie o swoje prawa, jednak machina sądowa skutecznie rujnuje marzenia o spokojnym dzieciństwie jego córki.
Piotr Dulas jest oficerem Marynarki Wojennej.
Czym jest dla pana dobro dziecka?
To kwestia, którą zbyt rzadko weryfikujemy. Dla jednych dobro dziecka to kwestia zapewnienia dobrego bytu lub po prostu bezpieczeństwa, a dla innych to wychowanie, zapewnienie odpowiednich wzorców – w postaci rodziców. Uważam, iż dobro dziecka jest niestety mało razy rozpatrywane i weryfikowane, przez co wiele razy automatycznie jest przypisywane do roli wychowawczej matki. Więc wydaje się, iż dobro dziecka to być jak najbliżej wyłącznie matki. Niezależnie od tego jakie wzorce zapewnia dziecku matka. Mówię to oczywiście w kontekście rozpadu związku i rozwodu. Mówię to w kontekście mojej historii…
Rozwód, do którego doszło w 2017 roku, spowodowany był psychopatycznym zachowaniem mojej byłej żony. Kierując się jednak wtedy przeze mnie rozumianym dobrem dziecka, przekazałem kwestię opieki matce, a ja miałem być rodzicem drugoplanowym, czyli widzącym dziecko w określonym czasie. Dobrem dziecka, jednak nie jest przekazanie praw do opieki nad nim, osobie, która zachowuje się nieobliczalnie. Po latach rozumiałem ze rozwód był podyktowany z powodu jej zachowania, a nie zachowanie spowodowane rozwodem. Gdy zorientowałem się, iż w tym wszystkim ja jestem ofiarą, a dobro dziecka nabrało marginalnego znaczenia zderzyłem się z machiną sądową, gdzie linia orzecznicza jest prosta – dobro dziecka, to dziecko wyłącznie przy matce.
Zacznijmy więc od początku…
W 2010 roku wzięliśmy ślub. Była żona urodziła i wychowała się w Podkarpaciu, ja urodziłem i wychowałem się w Gdyni. Jeszcze przed ślubem ustaliliśmy, iż zamieszkamy w Trójmieście, ze względu na moją pracę. Jestem oficerem Marynarki Wojennej.
Na początku nasz związek to były same pozytywy. Oczywiście, czasami zdarzały się nieprzyjemności, ale przecież prędzej czy później się wszystko wyprostuje i znowu będzie dobrze. Wielokrotnie mówiliśmy sobie, iż przeciwności się przyciągają i chociaż z byłą żoną różniliśmy się niemal we wszystkim, optymizm nas nie opuszczał. Moje wieloletnie przygody sądowe i cierpienia rodzinne pokazały, iż stwierdzenie „przeciwieństwa się przyciągają” można wsadzić między wiersze.
Gdy zdarzały się nieporozumienia, starałem się zejść z linii strzału, zgadzałem się z byłą żoną choćby wbrew sobie. o ile chciałem postawić na swoje stawałem się jej wrogiem, a o ile przykładowo rodzina wspierała mnie w tym, oni też stawali się jej wrogami.
Czy jeszcze przed pojawieniem się dziecka, były stosowane środki przemocy fizycznej, bądź psychicznej?
Przemoc się pojawiła bardzo szybko. Pierwszy raz wspólnie zamieszkaliśmy dopiero po ślubie, co było dużym błędem. Nie mieliśmy choćby okresu, w którym moglibyśmy poznać jak to jest. Weszliśmy na głęboką wodę mimo wahań, które u mnie pojawiły się choćby na ślubnym kobiercu. Powinienem był już wcześniej powiedzieć STOP, bo wszelkie mezalianse same nie przejdą.
Jedną z rzeczy, które swego czasu mi imponowały, ale przerodziły się w pierwsze problemy – było silne przywiązanie się do rodziców. To co rodzice powiedzieli było święte, to co ja – kwestionowane, no chyba iż była w tym aprobata od jej rodziców, wtedy następowało magiczne zmienianie zdania. Przed pojawieniem się Julki, przemoc nie objawiała się w sposób fizyczny. Wszystko zaczęło się eskalować dopiero po roku 2013.
Wtedy pojawiła się Julia?
Tak. Z żoną nie dogadywaliśmy się niemal we wszystkim, jednak mimo to zachowaliśmy wciąż cielesny kontakt – to było najgorsze co mogliśmy robić. W ten sposób pojawiła się Jula i już wtedy byłem święcie przekonany, iż my razem tego dziecka nie będziemy w stanie wychować, nie wiedziałem jednak co mnie czeka. Na początku oczywiście problemy pojawiły się w kwestii wyboru imienia, każda moja propozycja kończyła się kłótnią, krzykami i telefonem do rodziców. Rodzice nie chcieli się mieszać w nasze sprawy. Patrząc jednak jak ważni byli rodzice w życiu byłej żony, każdy swój pomysł pierwotnie uzgadniałem z nimi.
Po narodzinach, kłótnie przez cały czas się pojawiały, jednak wtedy zaczęła się eskalacja… Pojawiło się policzkowanie mnie, plucie w twarz aż w końcu… zostałem więźniem własnego domu. Jestem człowiekiem, który nie może trzymać w sobie emocji. Większość kłótni kończyło się tym, iż musiałem iść na spacer, „rozchodzić” te emocje, aby móc normalnie funkcjonować i z chłodną głową wrócić do tematu. Była żona widząc to zaczęła chować klucze od domu, nie pozwalając mi opuszczać domu.
Takie kłótnie, potrafiły trwać wiele godzin i kończyć się choćby o 4 nad ranem. Jednym z problemów, o które takie kłótnie były wywoływane był temat moich rodziców. Byłem do tego stopnia zdeterminowany aby ugasić konflikt, iż urwałem kontakt z własnymi rodzicami. Dla dobra związku. W pewnym momencie musiałem się ukrywać, z tym iż dzwonię do swoich rodziców. Urwałem kontakt z siostrą. Urwał się też kontakt z przyjaciółmi o czym wspomnę nieco później.
Innym powodem konfliktów były tematy majątkowe. Co roku muszę składać oświadczenia majątkowe. Będąc w związku małżeńskim bez rozdzielności majątkowej, byłem zobowiązany podawać również dane dotyczące majątku żony. To był dramat, tygodnie tłumaczenia, iż to nie mój wymysł.
Podczas jednej z kłótni nie wytrzymałem. Środek nocy. Chciałem po prostu spać. Poszedłem do pokoju obok, do pokoju Julii. Zamknąłem od środka drzwi. Gdy była żona to usłyszała dostała szału. Waliła w drzwi, rzucała ogromnymi ilościami wymyślnych wulgaryzmów, budząc przy tym Julkę. Do tego stopnia rzucała się na te drzwi, iż wyrwała je z zawiasów. Dla mnie te drzwi, stały się symbolem rozpadu naszego małżeństwa. Nie miałem choćby zamiaru naprawiać tych drzwi na znak tego, do czego nasze małżeństwo doprowadziło. Raz gdy ojciec mojej byłej żony przyjechał do nas, pokazałem mu te drzwi. W odpowiedzi usłyszałem jedynie, iż „nasza córka kiedyś taka nie była, coś ty z nią zrobił?!”. Co ładnie pokazuje, iż choćby jej rodzice widzieli duży problem w zachowaniu mojej byłej żony. Tamta noc skończyła się tym, iż spałem pod drzwiami i zastawiałem je swoim ciałem, tylko żeby moja była żona nie weszła do pokoju.
Wielokrotnie sytuacja była odwrotna i miałem zakaz wejścia do domu i przez drzwi jedynie słyszałem „waruj na wycieraczce”. Bałem się iść do domu. Bałem się iść do córki.
Od początku miałem świetny kontakt z dzieckiem. Dużo się razem bawiliśmy. Im lepiej spędzaliśmy czas z Julcią, tym bardziej eskalowała przemoc mojej byłej żony. Nie było już w tym żadnego limitu – wszystkie wyzwiska, plucia czy bicie mnie miało miejsce przy córce. Trwałem w tym lata. Nie wiedziałem co mam w tym robić. Dla dobra dziecka po prostu w tym trwałem. Cytując Einsteina „głupi ten, który robi ciągle to samo i spodziewa się innych efektów”. Ja tak robiłem.
Na porządku dziennym było przez moją żonę symulowanie pobić, symulowanie gwałtów. Wszystko to uwiecznione na nagraniach. Był raz moment, gdy żeby zasymulować pobicie, była żona sama się uderzyła o ścianę. Widząc to dostałem drgawek. To już było w tym momencie, gdy takie sytuacje nagrywałem. Była żona stawiała się na pozycji tej „słabej płci”, tej która nie jest sprawcą przemocy a jej ofiarą. Jednak wszystkie nagrania zadają pytanie – czy to właśnie tak zachowuje się ta słaba płeć?
W jednej z książek dla menadżerów przeczytałem definicję miłości – Miłość jest kiedy jedna osoba, daje drugiej osobie guzik z napisem „autodestrukcja”. Daje ten guzik z nadzieją, iż druga osoba nigdy go nie wciśnie. W moim przypadku, była żona nie tyle go wielokrotnie używała co wręcz po nim skakała. Ona doskonale wiedziała jak poprowadzić dyskusję, tak żeby doprowadzić mnie niemal do nokautu. Ona chciała żebym ją wręcz błagał żeby przestała. Dla mnie to już psychoza połączona ze znęcaniem się.
Dopiero 4 lata po rozwodzie zrozumiałem swoją sytuację. Zrozumiałem iż to ja jestem ofiarą przemocy, osoby która się nade mną psychopatycznie znęcała.
Kiedy został osiągnięty u pana limit? Po czym pan zdecydował się na rozwód?
Do takiego stanu rzeczy doprowadziło kilka rzeczy. Między innymi wstyd. Nasi wspólni znajomi wytrzymywali u nas max godzinę. Była żona co chwile starała się mnie upokarzać, wywlekając kłótnie, bądź pytając się przy znajomych „ty swoją żonę też ciągle upokarzasz?”. Zwykle znajomi odwiedzali nas dwa razy – pierwszy i ostatni. Aż w końcu zostaliśmy ja, Julcia, była żona i jej rodzice. Dlaczego w tym tak długo trwałem? – odpowiedź to dobro dziecka. Gdy przychodzi do ciebie mały szkrab i mówi „Tato, kocham cię”, za nic na świecie nie chcesz żeby to się skończyło.
Innym przekroczonym limitem były symulacje – dzwoniła do moich rodziców bądź znajomych i symulowała omdlenia, pobicia, wypadki. Przychodziła do mojej firmy i przed pracownikami pomawiała mnie o wszystko co najgorsze.
To wtedy zorientowałem się iż „Piotr, nikt ci w to nie uwierzy. Zacznij ją nagrywać”. Chociaż na początku się przed tym wzbraniałem, w końcu wziąłem dyktafon i zacząłem nagrywać nasze kłótnie.
To była już droga bez odwrotu. Moi znajomi z racji wieku, częściej się rozwodzą niż żenią i sam im teraz radzę – weźcie dyktafon i nagrywajcie, bo niewielu wam uwierzy, iż to wy jesteście ofiarami.
Zacząłem nagrywać, robić zdjęcia i włączać nagrywanie połączeń. Najpierw próbnie, dla siebie żeby mieć argument w kolejnej kłótni. Raz puściłem żonie takie nagranie, żeby usłyszała siebie z boku. Wpadła w szał. Ukradła mój telefon usunęła nagrania i zastąpiła je sekundowymi klipami „żebym się nie zorientował”. Doskonale wiedziała, jak nagrania gdzie przy dziecku wyzywa mnie od najgorszych świadczą na jej niekorzyść.
Kolejny przekroczonym limitem były ucieczki z domu. Brałem to co pod ręką i w środku nocy uciekałem z własnego domu. Nie chciałem żeby śpiące dziecko w pokoju obok, słyszało to do czego dochodziło w pokoju rodziców. Po każdej ucieczce zapłakana żona znajdowała mnie i zapewniała „Ja przepraszam. Już nie będę. Obiecuję.”.
A więc była w pełni świadoma tego co robi?
Dokładnie. Moja była żona jest lekarzem i często słyszałem, iż „wykorzysta to, żeby zrobić ze mnie wariata”, „Nikt mi nie uwierzy na słowo”. Zaczęła się utożsamiać z dzieckiem, od pewnego momentu nie kłóciłem się z nią, tylko „z nimi”. Była żona groziła, iż „dziecko będzie myśleć o tobie to co JA chcę”, co również znalazło się na moich nagraniach.
W jej zachowaniu widać było pewien schemat. Chodzi tu o te wszelkie symulacje, o objazd po naszych znajomych i opowiadanie im swojej wersji zdarzenia. Wtedy pojawiło się zarzucanie mi molestowania naszego dziecka. Zaczęła nachodzić mnie w mojej firmie, w mojej jednostce wojskowej. W tym samym czasie w Internecie czytałem też historie mężczyzn z podobnymi problemami, w naszych historiach widać było wiele podobieństw, zupełnie tak jakby żony posługiwały się tym samym schematem doprowadzając do autodestrukcji. W każdym przypadku który czytałem to żona była przemocowcem i to żona robiła później z siebie ofiarę.
Oczywiście najważniejsze było dobro dziecka, ale w pewnym momencie zapomniałem o samym sobie. Na przykładzie samolotu – stewardessa przedstawiając procedury bezpieczeństwa w pierwszej kolejności mówi „załóż sobie maskę” a następnie „dziecku lub osobie towarzyszącej”. Przekładając – żeby pomóc komuś, najpierw trzeba pomóc sobie. Żeby pomóc Julii, najpierw ja się muszę wyrwać z tego bagna.
Moment, który był moim ostatnim limitem, Rubikonem, którego przekroczyć nie mogę, był moment jak w niekontrolowany sposób zacisnąłem pięść na własną żonę. Gdy to się wydarzyło, nie było dla mnie drogi odwrotu. Rozwód.
Mamy rok 2017.
Rozwód. Kierowany dobrem dziecka, alimenty dobrowolnie podbiłem, aby były jak najwyższe. Wszystkie uwagi ze strony matki zostały przyklepane dobrowolnie, bo nie chcę krzywdy dziecka. Zabrakło jedynie dobra dla mnie. Z perspektywy czasu rozwód był bardzo niekorzystny dla mnie. Nie zostałem pozbawiony praw rodzicielskich. Nie wywlekałem wielu tematów, sam rozwód był za porozumieniem obu stron, więc bez orzekania o winie. Decyzją sądu miałem prawo do widzeń co drugą sobotę od 9.00 do 18.00, w miejscu zamieszkania dziecka, pod nadzorem matki – co warto podkreślić. Po wyroku udaliśmy się do mediatora, gdzie podpisaliśmy porozumienie, na mocy którego moje widzenia zostały rozszerzone o niedziele. Łudziłem się, iż nadzór matki będzie oznaczać, iż matka kierując się dobrem dziecka, będzie mnie wspomagać… Od 2017 roku zaczyna się tak naprawdę horror i tragedia.
Była żona bardzo pilnowała wyznaczonego czasu – przyszedłem 5 minut za szybko, zza drzwi słyszałem „waruj na wycieraczce”. Zbliżał się czas pożegnania, moja była żona mówiła do naszej córki „Jeszcze chwila, tato w końcu nas zostawi i będziemy mogły normalnie funkcjonować. A ty punkt 18 wypier…”. Nadzór matki polegał na tym, iż każde widzenie to około 4 godziny dokładnie tych samych kłótni co przed rozwodem, ciągle byłem mieszany z błotem, dalej byłem bity, dalej była żona pluła mi w twarz i na jednym nagraniu zachowało się, jak po napluciu mi w twarz, podchodzi Juleczka, podaje mi ręcznik i mówi „wytrzyj się tato i chodźmy się razem pobawić”
Na innym nagraniu Jula pyta się czy możemy się pobawić razem z mamą. Powiedziałem, iż jasne pójdź po mamę i pogramy razem. Mimo tego, iż była żona dopiero co mnie wyzywała od najgorszych, czołowe dla mnie było dobro dziecka, więc jeżeli Julcia chciała się pobawić i z mamą i z tatą ja na to przystałem. Nagle słyszę płacz i tupot małych nóżek. Julcia mówi „mama powiedziała żebym się wynosiła jej z oczu”. Przytuliłem córkę i za żadne skarby nie chciałem u niej budować wizerunku matki która jest przemocowcem, więc starałem się tłumaczyć zachowanie mojej byłej żony na zasadzie „może mama pomyliła cię ze mną, mama jest troszkę zmęczona”. Zreflektowana matka po czasie przychodzi do nas i zaczyna ją odciągać ode mnie wiedząc jaką muzykę Julcia lubi najbardziej, jakie jedzenie jest jej ulubionym tylko i wyłącznie po to żeby kupić sobie lojalność dziecka, jednocześnie dyskredytując w tym wszystkim ojca.
Czy w związku z przemocą, której pan doświadczył udał się pan do odpowiednich służb?
Najpierw oczywiście był wstyd. Ale w którymś momencie przyszła refleksja – zgłaszam sprawę na policję. Wziąłem nagrania. Chciałem zgłosić uporczywe nękanie. Złożyłem zeznania i zmierzyłem się z drwinami policjantów i stwierdzeniem jednego z policjantów „Panie, trzeba jej przypier… to będzie przynajmniej wiedziała za co”. Sprawa się zakończyła umorzeniem – powód umorzenia? Policja nie mogła mnie odnaleźć. Spuszczę na to kurtynę milczenia…
W międzyczasie do kanonu uprzykrzania mi życia doszło śledzenie. Wiedziała gdzie jestem, co robię. Zaczęły się głuche telefony z numerów zastrzeżonych. Albo telefony, gdzie była żona symulowała wypadek samochodowy krzycząc przy tym „zabiłeś mnie i dziecko”, podczas kiedy dziecko siedziało na tylnych siedzeniach skonsternowane co się dzieje.
W pewnym momencie kupiłem nowy telefon i zmieniłem numer. Nie minęły dwa dni, była żona dzwoni na nowy numer. Ja tego telefonu nigdy nie wnosiłem do domu, nie miała prawa o tym wiedzieć a podczas jednej z kłótni zacytowała mi końcówkę mojego nowego numeru, choćby pomimo tego iż go zastrzegłem. To mnie upewniało, iż była żona ma prywatnego detektywa. Ponadto była żona chwaliła się kiedyś, iż ma znajomości w mojej sieci telefonii komórkowej.
Była żona miała dostęp do mojego konta bankowego i dzięki historii transakcji sprawdzała co i gdzie robię. W międzyczasie poznałem dziewczynę, która doskonale rozumiała moją sytuację na podstawie swoich przeżyć. Potrzebowałem kogoś żeby nie zwariować. I pewnego razu w ramach przyjacielskiego wyjazdu zaproponowałem weekend w Białce Tatrzańskiej. Między Gdynią a Białką jest ponad 700 kilometrów w linii prostej, jest to dosyć istotne, jak to iż NIKOMU o tym nie mówiłem. Co się jednak dzieje w sobotni poranek w Białce Tatrzańskiej? Moja była żona z koleżanką je śniadanie w hotelu w którym mieliśmy rezerwację. Skąd o tym wiedziała? Z historii transakcji.
Dwa lata po naszym rozwodzie puszczała mi nagranie jak dzwoni do hoteli w Białce podając się za moją żonę i pytając czy jestem w danym hotelu. Ja też mam wszystko to uwiecznione. Tak jak to, iż podczas jednej z kłótni pokazuje mi wydrukowane z Internetu zdjęcie USG mówiąc, iż będę płacił kolejne alimenty. Mój błąd, po rozwodzie utrzymywaliśmy sporadyczny kontakt fizyczny. Robiłem to, bo nieraz zaspokojenie byłej żony pozwalało mi na kontakt z dzieckiem. Kiedyś przekazałem te nagrania biegłej sądowej. Przede wszystkim chciałem zdiagnozować siebie. Chciałem się upewnić iż wszystko to nie jest moją winą. W epikryzie biegła napisała, iż moja była żona jest osobą zafiksowaną seksualnie, osobą wulgarną. Osobą, która nie rozdziela dziecka od siebie i wikła dziecko w konflikt lojalnościowy. Oczywiście wszystko to jest oceną prywatną biegłej sądowej. Dodatkowo żeby upewnić się ze iż mną wszystko jest dobrze odwiedziłem psychologów. Wszyscy oni uświadomili mi iż to nie ja jestem w tej sytuacji problemem.
W 2019 roku poznałem moją obecną żonę. Poznałem ją za pośrednictwem wspólnego znajomego jako klientkę mojej firmy. Obawiałem się, wiedząc do czego zdolna jest moja była żona. Wiedziałem, iż muszę zachować szczególną ostrożność. Pierwsze nasze kontakty odbywały się przez WhatsApp’a, bo czat jest szyfrowany więc teoretycznie żaden podsłuch nie miał do niego dostępu. Podczas naszego pierwszego spotkania w Gdyni w restauracji do mojej obecnej żony zadzwonił telefon – numer zastrzeżony. Przypadek? No cóż, takich przypadków było 196… Obecna żona dostawała głuche telefony o różnych porach dnia i nocy. Jak teraz wytłumaczyć nowo poznanej osobie, iż moim życiu wciąż jest taki psychopata i łączy nas dziecko? To była jedna z cięższych rozmów w moim życiu. Powiedziałem wszystko, pokazałem nagrania. Obecna żona nie mogła w to uwierzyć, ale jak zobaczyła moje łzy i jak wyglądam po moich widzeniach z córką, to do teraz nie może zrozumieć jak ktoś taki jak matka, może niszczyć świat byłego męża i tym samym świat dziecka.
Innego razu jechaliśmy w trójkę do zoo. Środek obwodnicy. Była żona prowadzi. Ja z Julcią bawimy się na tylnych siedzeniach. W międzyczasie zaczyna się temat mojej obecnej żony. Powiedziałem, iż w związku z tymi telefonami sprawa zostanie przekazana do odpowiednich służb i one się tym wszystkim zajmą. Nagle hamulec. Pisk opon. „Wypier… z samochodu”. Na środku obwodnicy. Przy dziecku. Wysiadłem, pożegnałem się z dzieckiem. I wracałem piechotą parędziesiąt kilometrów do miasta.
Była żona jak wspominałem nachodziła mnie w jednostce wojskowej jednak dwie sytuacje są tu warte przytoczenia:
Przed jednostką strażnik miejski zakładał pomyłkowo mnie i moim znajomym blokady na koła. Tę sytuację dało się zażegnać, jednak w tym momencie nagle przyjeżdża była żona. Zaczyna się awantura. Ona widząc kręcącego się jeszcze obok aut strażnika wypala „Dawaj uderz mnie, tak jak bijesz mnie w domu!”. Odwracam się do strażnika staram się wytłumaczyć „Bardzo przepraszam pana, to jest niestety psychopatyczne zachowanie mojej byłej małżonki. Jak pan widzi nie pozwala mi wejść do samochodu. Próbuję jej wytłumaczyć, iż nie ma prawa tego robić”. Strażnik spojrzał i poszedł bez słowa.
Druga sytuacja. Dwa lata po rozwodzie, była żona wchodzi na teren jednostki wojskowej. Pytam „Czy coś się stało? Czy z Julcią wszystko dobrze?”. Była żona przychodzi z guzikiem do „autodestrukcji” i zaczyna znowu naciskać go bez przerwy. Zaczynają się dokładnie te same tematy co zawsze, ale w pewnym momencie zaczyna nie krzyczeć a wrzeszczeć na całą jednostkę, na pół Skweru Kościuszki „Gdzie jest ta twoja kur…?! Zniszczę ją!! Kur…. Się!! Nie patrzysz mi się w oczy, więc masz coś do ukrycia!”. Dla byłej żony był to wystarczający pretekst. Dla kontekstu to było przed poznaniem obecnej żony i przed weekendem w Białce. Cała sytuacja dzieje się na oczach znajomych, przełożonych… Miałem wtedy załadowaną broń i zostałem z nią na noc. Nie jeden „heros” by przyklęknął. Nie jeden by wypalił sobie po tym wszystkim w głowę.
Oczywiście wszystkie z tych zachowań w imię dobra dziecka, dokonane przez „kobietę, matkę i lekarza”.
Jak była żona wykorzystywała swój zawód przeciwko Panu?
Pracowała w przychodni. Zawsze wiedziała dokładnie kiedy się leczę i na co. W skutek tych wszystkich wydarzeń zaczęły się u mnie problemy ze zdrowiem. Pojawiły się krwawienia z odbytu, bezsenność, ściskanie żołądka, problemy z erekcją – wszystko się posypało. Nerwica. O tym wszystkim była żona wiedziała natychmiast. Pracowała w tej samej przychodni, ale nie była moim lekarzem prowadzącym. Mój błąd, iż czasami prosiłem ją o pomoc w kwestii lekarskiej. Wychodziłem z założenia, iż mimo rozwodu wciąż może wykorzystać swoją wiedzę, żeby pomóc potrzebującemu. W drugą stronę też to działało. Któregoś razu dostaję telefon „Co? Znowu ci nie staje?”. O tym jej nie mówiłem. Skąd wiedziała? Dostęp do danych pacjenta. Nie miałem na to dowodów, aż do pewnego dnia.
Któregoś dnia zajmowałem się Juleczką, bo zachorowała. Mimo choroby świetnie się razem bawiliśmy i naprawdę do dziś jest to jedna z najlepiej przeze mnie wspominanych chwil. Do czasu. Prowadzę firmę, więc mam dostęp do platformy ZUS PUE od strony pracodawcy. Juleczka się bawi, była żona wróciła z pracy, ja akurat sprawdzałem coś na stronie ZUSu. Była żona w pewnym momencie pyta mnie „Czy mogę zobaczyć jak wyglądają zwolnienia od strony pacjenta?”. Oczywiście włączyłem. Przeglądamy. Kliknąłem w wiadomości. Moją uwagę przykuła wiadomość o treści: Lekarz (imię i nazwisko byłej żony), w dniu 09.01 o godzinie 9:18, uzyskała dostęp do twoich danych, co nie zostało zakończone żadną czynnością, ani wypisaniem zwolnienia lekarskiego. Była żona nie była w stanie się wytłumaczyć co robiła na moim koncie.
Była żona wykorzystała zawód lekarza, aby kontrolować mnie pod kątem zdrowotnym. Złożyłem sprawę do UODO w związku z naruszeniem moich danych osobowych. Trwało to długo, jednak w końcu decyzją UODO była żona została ukarana upomnieniem.
Była żona bez skrupułów wykorzystywała bogu ducha winne osoby, do swoich celów. W sprawie postępowania w UODO, była żona namówiła jedną z pielęgniarek do składania fałszywych zeznań. Owa pielęgniarka według zeznań dokładnie pamiętała dzień i godzinę mojej wizyty w przychodni, która miała miejsce 3 lata przed całą sprawą. Problem w tym iż te zeznanie było odręcznie napisane. Charakter pisma na samym zeznaniu i na podpisie znacząco się różnił. W następnej sprawie, o której zaraz – ta sama pani pielęgniarka zeznała, iż nic nie pamięta. Ktoś dał coś do podpisania, ona sama nic nie pamięta.
Sprawy sądowe. W każdej z nich była żona legitymowała się jako „kobieta, matka i lekarz”.
Pierwsza sprawa o nękanie. Moja obecna żona po 196 telefonach spotkała się z moją byłą żoną w sądzie. Prokurator ustalił, iż połączenia wychodziły z trzech telefonów, jednak wszystkie zarejestrowane na byłą żonę. Przedstawiono biling połączeń. Pokazałem nagrania jak była żona wyrażała się o obecnej, oczywiście w obecności dziecka. Jej linia obrony? To ja wykonywałem te telefony. Wchodziłem do mieszkania jak jej nie było o czym świadczyć mają poprzestawiane meble… Dwa lata przed sprawą oddałem jej klucze do mieszkania, dodatkowo część telefonów miała miejsce przy mnie. Nie jestem w stanie być w kilku miejscach jednocześnie. Sprawa zakończyła się karą grzywny. Moja była żona została osobą skazaną prawomocnym wyrokiem w sprawie karnej. Miała też już wyrok UODO.
W pewnym momencie odważyłem się złożyć samemu sprawę o nękanie. W sądzie w Wejherowie. Sąd mając dostęp do wszystkich dowodów wydał wyrok nakazowy, bez cienia wątpliwości. Linia obrony byłej żony: to nie moja ręka. W związku z tym sprawa toczy się do dziś.
W pewnym momencie była żona wraca do Rzeszowa.
Dokładnie. W lipcu 2019 roku spaliła wszystkie mosty. Zrobiła tournée po naszych znajomych robiąc teatr jaką to ona jest ofiarą. Zresztą nie pierwszy raz, bo jeszcze kiedyś w Gdyni zupełnie jak za dotknięciem magicznej różdżki była żona bierze Julę na ręce wybiega boso z mieszkania i wrzeszczy „Ratunku molestuje!!!”. O co poszło? Nie chciałem wynieść laptopa do piwnicy, bo chciałem na nim pracować.
No ale Rzeszów. Co drugi tydzień przejeżdżam 700 km na spotkanie z córką. Pierwsze parę miesięcy – normalny kontakt. Jednak później z każdym kolejnym widzeniem, było coraz gorzej. Dziecko i jej sympatia do mnie coraz bardziej gaśnie. Gdy Juleczka trochę się zapominała i zaczynała się dobrze bawić, to zaraz poważniała i zerkała w drzwi, w których raz na czas stawała matka robiąc mi awantury. Była żona wykorzystywała dziecko przeciwko mnie. Kazała Julii przeszukiwać mnie czy nie mam w kieszeniach telefonu z dyktafonem.
Któregoś razu kupiłem Julii mazaczki do kąpieli. Reakcja żony: „To nie jest normalne, iż ty chcesz dziewczynkę małą kąpać”. Zostałem pomówiony o pedofilię. W stosunku do własnej córki…
Główną kością niezgody było porozumienie pozwalające mi się widzieć z córką nie tylko w soboty, ale i w niedziele. Podczas jednej takiej sytuacji powiedziałem, iż o ile nie będę miał możliwości zobaczenia się z córką to dzwonię na policję. Policjanci mnie zbywali. Mówili, iż to jest nasza sprawa i my mamy to między sobą załatwić. Musiałem się mocno gimnastykować żeby policjant odnotował moją obecność.
Podczas jednej niedzieli, była żona wciąż krzyczała do córki, iż „Tata jest zagrożeniem. Tata zrobi nam krzywdę.”. Miało to miejsce w trakcie pandemii, więc argumenty o tym iż przyjechałem je zarazić koronawirusem były na początku dziennym. No tak, „dobro dziecka”. Zaczęła dzwonić po brata. Chwilę później brat wparował do mieszkania gotowy mnie bić. Na spokojnie tłumaczyłem, iż „mam prawo widzieć się z dzieckiem, widzisz iż się nie awanturuję”. Chwilę później przyjeżdża policja. Widać było, iż to nie ich pierwsza interwencja w takiej sprawie. Policjant profesjonalnie wypełnia swoje obowiązki. Widać, iż coś mu nie pasuje. Poprosiłem żeby mówił pół tonu ciszej, bo córka śpi pokój obok i żeby mnie nie skuwał, bo wyjdę sam, tylko najpierw chciałbym pożegnać się z córką. Policjant dał mi na to zgodę, po czym wyszliśmy. Po drodze powiedział mi „że jeszcze w życiu nie miał tak spokojnej interwencji”. Cała ta sytuacja została przeze mnie nagrana.
W międzyczasie miejsce miała sprawa sądowa – sprawa o podwyższenie alimentów. Matka dziecka złożyła wniosek, gdzie najlepiej co dwa lata byłoby je podwyższać, podwyższać nie weryfikować. Linia orzecznicza nie przewiduje sprawdzania, czy dziecko potrzebuje większych pieniędzy niż do tej pory. Przy tym warto wspomnieć, iż na sędziego alergicznie działa fakt przyznawania świadczeń takich jak 500+ czy 800+, według sędziego nie ma to znaczenia… Dlaczego? Przecież pieniądze z tych świadczeń są prawdziwe i powinny być rzeczywiście przeznaczone na dziecko. Sprawa o alimenty „wymknęła się spod kontroli”. Moja była żona dostarczała do sądu paragony według których moja córka miesięcznie ma kupowane 5 par markowych butów, markowe bluzy, nożyczki dla leworęcznych (Jula jest praworęczna). Koniec końców dowody na potrzeby dziecka zostały sfabrykowane i zawyżane… na wysokość prawie 4000.00 zł. Julcia ma dostawać alimenty w wysokości najniższej krajowej… rodzina by się z tego utrzymała. Na co przeznaczane są alimenty? Na przykład na przedszkole. Problem w tym Julia od dawna chodzi do szkoły podstawowej, nikt tego nie weryfikuje. Sąd wszystko łykał, mimo iż sam przyłapał matkę na kłamstwie. Koszt utrzymania dziecka wykazano ze momentami miał wynosić więcej niż zarobki matki, absurd! Alimenty oczywiście są dla dobra dziecka… z czasem matka to wykorzystuje i ja staję się ofiara…
W miejscu zamieszkania dziecka, czyli już w Rzeszowie założyłem sprawę do sądu o zmianę praw do widywania się z dzieckiem. Z naciskiem na rozszerzenie widzeń, usunięcie nadzoru matki, włączeniu kuratora i udzieleniem Julii opieki psychologicznej. I wtedy zaczął się kolejny koszmar.
W sprawie nie działo się przez 1,5 roku nic. Nie licząc tego, iż dwukrotnie zmienił się skład sędziowski. Koniec końców sprawę wziął sędzia cofnięty ze stanu spoczynku. Pytając gdzieniegdzie owy sędzia uchodził za osobę wyjątkowo nieczułą, zdenerwowaną na cały świat a teraz jeszcze dodatkowo cofnięty ze stanu spoczynku. Taki sędzia dostał sprawę rodzinną. Dla porównania – w Wejherowie sędzia wydał wyrok nakazowy, zapoznał się z aktami sprawy i sprawnie poprowadził całość. W Rzeszowie sędzia notabene ściągnięty z emerytury po 1,5 roku czytał akta na sprawie. Usłyszałem przed sprawą, iż ojciec pani mecenas mojej żony jada obiadki z sędziami i ma duże znajomości w tych kręgach. Linia mojej byłej żony zaczynała i kończyła się na „jestem kobietą, matką i lekarzem”. Sędzia orzekł – „akt został źle sformułowany i nie można nic zmienić więc zamykam sprawę”. Po 1,5 roku.
Pozew został napisany od nowa. Przez prawie 2 lata nic się nie dzieje. Wpłynęła moja skarga na opieszałość sądu. Odebrała to sędzia przesunięta ze spraw karnych, do mojej sprawy. Później z akt przeczytałem wniosek tej sędziny, w którym było napisane „Proszę o wykluczenie spowodowane moją znajomością z jednym ze świadków” – wniosek odrzucony. O co chodziło? Chrzestną Julii była pani referendarz sądowa, natomiast jej mąż jest sędzią w Sądzie Okręgowym na południu Polski.
Mam nagrane jak była żona podczas kłótni stwierdza, iż „chrzestni Julki zajmują się tą kur… (obecną żoną). Mam chody w paragrafach, zniszczę ciebie i ją!”. Napisałem do nich obydwoje z prośbą o spotkanie. Chciałem im powiedzieć, iż moja była żona używa ich instrumentalnie i może im zaszkodzić. Sędzia prowadząca sprawę napisała wniosek, o wykluczenie jej ze sprawy, ze względu na znajomość z jedną ze stron. Wniosek odrzucono, bo konfliktu interesów nie stwierdzono.
Sprawa w końcu znajduje się na wokandzie. Tłumaczę, iż jestem ofiarą. Konflikt występuje gdy dwie strony są do siebie nastawione antagonistycznie, ale tu tego nie ma bo jestem ofiarą całej sytuacji. Do sprawy dołączono nagrania, zdjęcia, bilingi, poprzednie wyroki, opinie biegłych, opinie psychologów. Pani sędzia nie przychyla się do zabezpieczenia dowodów, tłumacząc iż „Państwo się musicie dogadać, to jest normalne.”.
Dla dobra dziecka zrezygnowałem z widzeń. Gdy tylko byłem przy Julii, była żona robiła ze mnie największego potwora, co zaczynało działać w mózgu małego dziecka. Z wizyty na wizytę Julia coraz mniej chciała się ze mną bawić, coraz bardziej zaczynała się mnie bać. Natłok kłótni, insynuacji pedofilskich, wyzwisk i przemocy był za duży, żeby obarczać nim dziecko. Pani sędzia stwierdziła iż to moja wina, iż dziecko się mnie boi, bo przestałem przyjeżdżać.
Po sprawie ja, Julia i była żona mieliśmy zostać przebadani przez biegłych sądowych. Wypełnialiśmy testy, byliśmy przesłuchani. Czekaliśmy. Strażnik widząc naszą trójkę w osobnych pomieszczeniach postanowił ze mną porozmawiać. Powiedział mi, iż po dziecku widać iż jest nastawione przeciwko mnie. Chciałem się zobaczyć z Julką, zajrzałem do niej zacząłem mówić. Julia nie była ucieszona, nie była przestraszona. Jula spokojnie się spakowała, wyszła i poszła do pokoju mamy. Raport był pełen sprzeczności. Biegłe przeczyły sobie nawzajem i jak mój mecenas stwierdził – „Raport wygląda jak napisany na zamówienie, pierwszy raz widzę takie coś”. Według biegłych osoba z wyrokami ma większe predyspozycje do wychowywania mojego dziecka, więc proponują zmniejszenie moich widzeń do trzech godzin w miesiącu.
Umówiłem z byłą żoną wizytę. Bała się mnie wpuszczać do domu, więc spotkaliśmy się w parku. Stwierdziła, iż miejsce zamieszkania Julii to cały Rzeszów dlatego widzimy się w parku. Były dwa takie spotkania.
Na pierwsze spotkanie Julia jest ciągnięta, wyrywa się i krzyczy. Udało mi się mimo wszystko podejść do mojej córki na około pół metra i porozmawiać. Zacząłem pytać czy może chce się pobawić? Czy odwiedzi mnie kiedyś w Gdyni? I po tym pytaniu Julia zaczyna krzyczeć „Ty nie jesteś moim tatą! Nienawidzę ciebie, nienawidzę Gdyni, nienawidzę tego miasta! Ja chcę do domu”. Julia miała wtedy koło 8 lat. Była żona słysząc to reagowała mówiąc „Ja cię obronię!”. Jednak po słowach „nie jesteś moim ojcem” – brak reakcji. Dla mnie oczywistym jest iż to była żona wpłynęła tak na Julkę, przeraża mnie jednak co się musiało dziać w domu, iż od najukochańszego taty stałem się w oczach dziecka potworem. Była żona stwierdziła, iż pokazałem jej środkowy palec, co ona odebrała jako groźbę i razem z moją córką uciekły do auta.
Drugie i ostatnie spotkanie odbyło się w innym parku. Pojechałem na nie z obecną żoną, która jak się później okazało nagrała całe spotkanie. Julia na mój widok wpadła w panikę i zaczęła kryć się za samochodem. Co się wydarzyło w tym domu w ciągu miesiąca? To był listopad 2022. Przedostatnie spotkanie z Julią. Ostatni raz Julkę widziałem na komunii.
Z byłą żoną miałem spotkać się jeszcze na rozprawie Była żona w ramach odwetu złożyła na Żandarmerię Wojkowa doniesienie na mnie tytułem 4 paragrafów m.in. naruszanie miru domowego, znęcania się nad nią i Julia, molestowania lub coś podobnego. Sprawa o tyle kontrowersyjna ponieważ o to samo (w części) jest w trakcie rozprawa z mojego powództwa a tak samo została skazana w sprawie z powództwa mojej aktualnej żony. To jest częste zjawisko w resortach mundurowych gdzie byłe żony lub w trakcie rozwodu informują aby zaszkodzić mężowi lub budować fałszywą legendę. W mojej jednostce byłem świadkiem takich zawiadomień jak również rozmawiałem z Żandarmeria, iż jest to plagą ostatnich lat. Sprawa finalnie skończyła się umorzeniem w całości w listopadzie. choćby do sądu prokurator nie skierował tej sprawy. Jednak w jednostce niesmak pozostał i czułem napiętnowanie ponieważ szczegółów nikt nie zna, a zarzuty są poważne. Tak jak w życiu, ludzie czytają nagłówki a rzadko doczytują cały artykuł.
Złośliwi mogą powiedzieć iż obwiniam cały świat. Ale jak na to wszystko inaczej patrzeć. Mam na wszystko dowody. Przez tyle lat byłem ofiarą całej sytuacji. Walcząc o dobro dziecka straciłem już niemal wszystko. W tym dziecko. Pozostaje mi liczyć na dobrą wolę mojej córki w innym przypadku córka nie będzie chciała na mnie patrzeć, bo tak nastawiła ją „kobieta, matka i lekarz”. W Polsce są wyroki gdzie prawo do opieki jest przyznawane ojcu. Czasami matki przywożą dzieci na spotkania z ojcem. W różnych województwach takie sprawy są różnie rozpatrywane. Mój mecenas widząc jak chcę rozszerzyć w Rzeszowie swoje prawa wprost mówił, iż na Podkarpaciu to nie przejdzie. Większość rozmów ze znajomymi polega na „odhaczaniu” poszczególnych rzeczy, które ci ludzie teraz przeżywają w swoich rodzinach. Schemat zachowań. Kiedyś powiedziałem byłej żonie, iż ją zaboli. Jak się nie opamięta, to przykład jaki da dziecku boleśnie się może na niej odbić. Matka w oczach sądów i opinii publicznej jest tą, która ma jako jedyna kredyt na wychowywanie dziecka. Historia moja i moich znajomych zaprzecza temu. Oczywiście nie raz nie dwa to ojcowie są w pełni odpowiedzialni za podobne historie w swoich rodzinach, jednak nie wszystkie przypadki są takie same. Zależy kto i w jaki sposób wciska ten przycisk z napisem „autodestrukcja”.
Istnieją jakieś stowarzyszenia zrzeszające ojców walczących o swoje dzieci?
Szukałem. Większość tych stowarzyszeń to kancelarie prawne, które pod przykrywką stowarzyszeń świadczą usługi prawne w takich przypadkach. Jako takich stowarzyszeń działających i dających radę na salach sądowych nie znalazłem.
Gdyby Julia kiedyś odnalazła ten wywiad. Co chciałby jej pan przekazać po przeczytaniu tego wszystkiego?
Chcę żebyś wiedziała, iż się nie poddaję. Zrobię wszystko, żebyś wiedziała iż w nazwisku które nosisz jest zaklęta cała moja miłość do ciebie. To jest jedyna rzecz, która przez ten cały okres, jak nie byłem przy tobie świadczy, iż jestem twoim tatą… W życiu trzeba być wytrwałym. Zrobię wszystko żeby oddzielić od ciebie całe zło grubą kreską i po prostu być przy tobie. Bo jestem przekonany iż przed nami pozostało piękna przyszłość. Tylko trzeba być wytrwałym.
Rozmawiał: Mateusz Wielgus