
Konstrukcje Tiny Tiny Homes w St. James Park.
Mieszkańcy torontońskiej dzielnicy Moss Park wyrażają rosnące zaniepokojenie rozprzestrzenianiem się obozowisk w St. James Park. Oprócz namiotów, pojawiają się tam także niewielkie domki, co budzi obawy o przyszłość tej przestrzeni.
W ostatnich miesiącach na terenie parku, nieopodal tętniącego życiem placu zabaw, zaczęło powstawać mini-obozowisko. Daniel Tate, mieszkaniec okolicy, obawia się, iż jeżeli miasto nie podejmie działań, problem będzie narastał.
– Ci ludzie potrzebują pomocy, ale zajmowanie parków publicznych, zwłaszcza wiosną, nie jest rozwiązaniem. Miasto musi gwałtownie interweniować – powiedział Tate w rozmowie z CityNews.
Mieszkańcy dzielnicy obawiają się, iż sytuacja może przypominać tę z Clarence Square, gdzie przez lata funkcjonowało podobne obozowisko. Jego likwidacja wymagała ogromnych nakładów finansowych i długiego czasu.
Kwestia bezpieczeństwa również budzi niepokój. Mieszkańcy informują o wzroście przypadków otwartego zażywania narkotyków, zaśmiecania, obecności ludzkich odchodów i bójek. Angelica, mieszkanka okolicy, unika parku po zmroku i nie pozwala swojemu psu Charlie’emu bawić się w trawie.
– Widziałam igły i akcesoria związane z narkotykami. Nie chcę ryzykować – mówi.
W parku pojawiło się także kilka małych domków, wybudowanych przez organizację non-profit Tiny Tiny Homes. Pierwsza konstrukcja stanęła tam w październiku, a w tej chwili znajduje się ich już pięć. Są one zasilane energią słoneczną, ogrzewane olejem napędowym i wyposażone w alarmy przeciwpożarowe oraz czujniki tlenku węgla. Organizacja wskazuje, iż mają one stanowić krok w kierunku trwałego osiedlenia ich mieszkańców.
Mike, który wcześniej mieszkał w namiocie, przyznaje, iż początkowo czuł się winny, przeprowadzając się do jednego z domków, wiedząc, iż jego znajomi wciąż mieszkają w trudnych warunkach.
– Ale tutaj przynajmniej mam ciepło – mówi.
Większość osób, które wyrażają obawy dotyczące obozowisk, popiera ideę budowy małych domków – ale nie w miejskich parkach.
– W Toronto jest wiele terenów publicznych, które nie są placami zabaw ani parkami. Tam można by postawić te domki – sugeruje Tate.
Tymczasem między miastem a organizatorami projektu toczą się batalie prawne. Burmistrz Olivia Chow ogłosiła, iż obecne domki pozostaną na miejscu do czasu znalezienia alternatywnych rozwiązań. Lokalny radny Chris Moise uznaje sytuację za skomplikowaną.
– w tej chwili te konstrukcje znajdują się tu nielegalnie i powinny zostać usunięte, gdy ich mieszkańcy znajdą nowe lokum – zaznacza. Cztery z pięciu osób zamieszkujących domki wyraziły gotowość do przeprowadzki, jeżeli miasto zapewni im odpowiednie miejsce.
W ubiegłym roku przyjęto wniosek o zbadanie możliwości wykorzystania tego typu struktur do pomocy osobom bezdomnym. w tej chwili realizowane są analizy dotyczące ewentualnych lokalizacji poza terenami zielonymi. Raport w tej sprawie ma zostać opublikowany latem tego roku.
Na podst. CityNews