47-latek usłyszał zarzut molestowania pięciu nastolatek, poprzez nadużywanie zbudowanego z nimi zaufania. Mężczyzna pokazywał nastolatkom również treści pornograficzne oraz je rozpijał. Został tymczasowo aresztowany na 3 miesiące. Grozi mu od 2 do 15 lat pozbawienia wolności.
- 47-letni Robert S. usłyszał zarzuty molestowania pięciu nastolatek w okresie od 2014 do 2020 roku, poprzez nadużywanie zbudowanego z nimi zaufania, a także prezentowania pokrzywdzonym treści pornograficznych i ich rozpijanie – komentuje Mariola Wojciechowska-Grześkowiak, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gorzowie.
„Takich skrzywdzonych dziewczynek jest znacznie więcej”
Do redakcji portalu gorzowianin.com zgłosiła się jedna z ofiar Roberta S., która chce pozostać anonimowa. W artykule będziemy nazywać ją „A”. To, co opowiada dorosła już kobieta, po prostu szokuj. „A” była jedną z dwóch pokrzywdzonych dziewczyn, które zgłosiły sprawę do Prokuratury Rejonowej w Gorzowie.
Dziś „A” ma 21 lat. Roberta S. poznała, kiedy była 13-latką. Jak podkreśla, zależy jej na jednym – żeby ta sprawa w końcu przestała być zamiatana pod dywan. – Pokrzywdzonych dziewczyn jest mnóstwo. A znieczulica, która panowała wokół niego, wśród nauczycieli, rodziców, środowiska fotografów, a choćby jego własnej żony jest po prostu obrzydliwa. Chciałabym, żeby dziewczyny się zgłaszały. Wiem, iż część z nich już nie mieszka w Gorzowie, ale chcę, żeby i one usłyszały, iż nie są same – mówi „A”, ofiara Roberta S.
Ofiara: Poznałam Roberta, kiedy miałam 13 lat. To była przemoc seksualna
Jak opowiada „A” poznała Roberta S. w 2017 roku kiedy miała 13 lat. Mężczyzna był nie tylko fotografem, ale pracował wówczas w salonie jednego z operatorów telefonii komórkowej w centrum handlowym, a później został instruktorem nauki jazdy w Gorzowie. Jak przyznaje kobieta, mężczyzna został wyrzucony ze szkoły nauki jazdy za „nieprofesjonalne zachowania” w stosunku do kursantek.
- Pierwszy kontakt z Robertem miałam w wieku 13 lat, zabrał mnie na sesję zdjęciową na której była też moja mama. Kolejna sesja była już z koleżanką w moim wieku. Mama nie widziała żadnych podejrzanych zachowań, Robert pozwalał mi się poczuć piękną, leczył z kompleksów. Teraz powiedziałabym iż wszystkie jego zdjęcia są na jedno kopyto i wcale nie są dobre, ale wystarczające żeby podbić ego zakompleksionym dziewczynom. Robert S. studiował w Szczecinie, często mnie tam zabierał w weekendy. Udzielał korepetycji z matematyki, nasze drogi rozeszły się krótko po tym jak zaczął pracować w szkole – opowiada ofiara pedofila.
Jak opowiada „A”, w 2019 roku kiedy miała 15 lat poznała chłopaka, który zauważył, iż w jej relacji z Robertem S. jest „coś nie tak”. Chłopak nastolatki zaczął zadawać konkretne pytania oraz jako pierwszy nazwał to wprost przemocą seksualną.
„Stawał się przyjacielem rodziny, manipulował i uwodził”. Kiedy nie było świadków, wykorzystywał swoje ofiary
Z relacji kobiety wynika, iż wobec wszystkich pokrzywdzonych dziewczynek był stosowany grooming, czyli proces uwodzenia i manipulacji, przez osobę dorosłą, która stopniowo zdobywa zaufanie dziecka, aby później wykorzystać je seksualnie.
- Robert ze swoją żoną, która również jest nauczycielką wzbudzali wrażenie pary inteligentnej, oczytanej, z pasjami i hobby. Mówili, iż nie mogą mieć dzieci, ale je kochają i myślą o adopcji. Wzbudzali zaufanie nie tylko dziewczyn, ale też ich rodziców. Pomagali w nauce, zabierali na wycieczki, otaczali "miłością", słuchali i pomagali jak tylko mogli. Stawali się przyjaciółmi rodziny, a kiedy tylko nie było świadków to wszystko się zmieniało o 180 stopni. Od takich małych rzeczy typu łapanie za udo, po inne czynności seksualne, a choćby gwałt – opowiada ofiara Roberta S.
"Czułam się wystraszona i zmanipulowana. Szantażował mnie"
Jak przyznaje „A” dzięki swojemu chłopakowi, w końcu opowiedziała o wszystkim psychologowi, który zgłosił sprawę do prokuratury. - Robert S. wzbudził we mnie przekonanie, iż tylko on mnie tak na prawdę kocha, tylko on mnie zrozumie, a ja go notorycznie krzywdzę nie zgadzając się na pocałunki lub zbliżenia. Robert szantażował mnie i zastraszał. Namówił inną dziewczynę żeby składała fałszywe zeznania przeciwko mnie. Pojawiał się w miejscach w których przebywałam, dawał prezenty przez wspólne znajome, przepraszał jak tylko potrafił. Bałam się wyjść z domu żeby tylko go nie spotkać – opowiada ofiara Roberta S.
Kiedy doszło do pierwszego przesłuchania przez prokuraturę, „A” miała wówczas 15 lat. Jak przyznaje, czuła się wówczas wystraszona i zmanipulowana. - Prokurator zadawał mi bardzo konkretne pytania w stylu „czy Robert chciał z tobą wchodzić do wanny kiedy jego żony nie było w domu?”, wymieniali wszystkie sytuacje, które opowiedziałam terapeutce. Trzęsąc się ze strachu i płacząc na wszystko odpowiadałam przecząco. Nie miałam rozmowy z prawnikiem, nie wiedziałam, iż rzeczy które mi robił obciążają go a nie mnie. Myślałam iż skoro całował mnie przed 15 urodzinami to ja wyjdę na puszczalską, a nie on na pedofila – opowiada „A”, ofiara Roberta S.
„Latami bałam się mówić o tym co mnie spotkało, bo zawiedli nas dorośli”
Po tym, jak „A” zaprzeczyła wszystkiemu podczas przesłuchania, prokuratura w 2019 roku umorzyła sprawę. Natomiast ofiara przez lata bała się mówić o tym, co ją spotkało. Jak przyznaje, wszystkie dziewczyny były traktowane w ten sam sposób.
– Wszystkie byłyśmy traktowane tak samo. Każda z nas była przerażona, miała problemy rodzinne, kompleksy albo historię zaburzeń psychicznych. Bałyśmy się konsekwencji. Wszyscy niby coś wiedzieli, ale nikt nic z tym nie zrobił. To, czemu nam miałoby się udać? W 2020 roku była kontrola kuratorium, ale nic z niej nie wynikło – przez poświadczenie ówczesnej dyrektorki. To nie były warunki sprzyjające pokrzywdzonym dziewczynom. Wielu dorosłych nas zawiodło, nie ciągnąc tej sprawy dalej i nie naciskając. Teraz kolejne kroki podejmujemy same już jako dorosłe kobiety – przyznaje „A”.
Dlaczego Robert S. dopiero teraz usłyszał zarzuty?
Przez lata Robert S., który molestował nastolatki mógł czuć się bezkarny. W końcu został zatrzymany i usłyszał zarzuty. Wszystko przez to, iż ofiary w końcu postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce.
- W 2024 roku jako 20-latka trafiłam na intensywną terapię na której przekonano mnie, iż nie ruszę do przodu zanim nie zamknę tego rozdziału. Codziennie o nim myślałam, wyprowadziłam się z Gorzowa żeby tylko nie trafić gdzieś na ulicy na Roberta i uciec od tej sytuacji. Dopiero po konsultacji z prawnikiem zyskałam większą pewność siebie. Pierwszy raz zobaczyłam wtedy realną szansę na zamknięcie Roberta. Kompletnie przerażona tym, iż zostanę zlinczowana, a nikt mi nie uwierzy, poszłam złożyć zeznania w listopadzie 2024 roku. Tam zostałam poinformowana, iż zgłosiła się jeszcze jedna dziewczyna, a umorzona sprawa sprzed wielu lat została odkopana. Pociekły łzy radości, skontaktowałam się z innymi dziewczynami, mamy bardzo podobne doświadczenia. Wiele lat mnie to męczyło, miałam wyrzuty sumienia i przepłakałam wiele nocy. Po złożeniu zeznań czułam się lżejsza o cały ten bagaż, który nosiłam latami - opowiada ofiara Roberta S.
„A” apeluje do innych pokrzywdzonych dziewczyn, aby zgłaszały się na policję lub do prokuratury. Jak podkreśla, te trzy miesiące, kiedy mężczyzna siedzi w tymczasowym areszcie, są kluczowe. Jak wskazuje, ofiarami Roberta S. były nie tylko jego uczennice, ale również dziewczynki, którym robił zdjęcia. Dlatego też każda jego ofiara powinna złożyć zeznania.